Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   mkarwanowi

mkarwanowi

Data: 2012-07-28 10:18:01
Autor: Grzegorz Z.
mkarwanowi
Liczba chińskich internautów przekroczyła w lipcu 538 mln, z czego ponad
połowa używa serwisów blogerskich. Chociaż zamieszczane treści podlegają
cenzurze, mają oni coraz większy wpływ na rzeczywistość w kraju, zwłaszcza
na szczeblu lokalnym.

Szczególnie popularne są w Chinach serwisy mikroblogerskie przypominające
znanego na całym świecie Twittera, nazywane po chińsku "weibo". Sina Weibo,
największy tego typu serwis w kraju, liczy ponad 324 mln użytkowników,
którzy zamieszczają codziennie ponad 120 mln postów - mówi Long Xiaofeng,
specjalistka od PR z firmy Sina.

Uciekają przed cenzurą

Wzrost liczby internautów i użytkowników sieci weibo przekłada się na
zwiększenie dostępności informacji i zakresu wolności wypowiedzi. - Sieci
społecznościowe sprzyjają dziennikarzom obywatelskim. Zwykli ludzie mogą
publikować wiadomości, dyskutować o sprawach publicznych, monitorować
działania rządu i mediów oraz poddawać je krytyce. Serwisy takie jak weibo
stają się ważną sferą debaty publicznej w Chinach - tłumaczy ekspert od
mediów i komunikowania z Uniwersytetu Sun Yat-sena w Kantonie dr Zhong
Zhijin.

Bloger pisze jak jest

Dziennikarstwo obywatelskie uprawiane przez blogerów przeciwstawia się
kontrolowanym przez władze gazetom, stacjom telewizyjnym i radiowym. -
Chińskie massmedia są ustami, przez które przemawia rząd. Blogerzy zawsze
opisują wydarzenia w zupełnie inny sposób niż robią to państwowe media. Na
stronach internetowych często pojawiają się informacje, które nigdy nie
mogłyby ukazać się w mediach masowych - wyjaśniła dr Zhong, dodając jednak,
że część z tych informacji jest niedokładna, a niektóre to tylko
niesprawdzone pogłoski.

Cenzura na razie wygrywa

Zasięg i szybkość rozprzestrzeniania się informacji na mikroblogach stały
się wyzwaniem dla rządowych cenzorów. Ci jednak dysponują zaawansowanymi
algorytmami wyszukiwania i blokowania postów zawierających niepożądane
słowa kluczowe. W ten sposób wpisy dotyczące kontrowersyjnych tematów są
automatycznie kasowane. W szczególności dotyczy to nawoływania do protestów
oraz wypowiedzi związanych z aktualnymi, delikatnymi dla władz kwestiami.

Na przykład w marcu br. z weibo zniknęły wszystkie posty zawierające słowo
"Ferrari". Dzień wcześniej wypadek samochodu tej rzadkiej marki w Pekinie
wywołał burzliwą dyskusję w internecie. Policja odmówiła ujawnienia
tożsamości kierowcy, który zginął na miejscu, a internauci spekulowali, że
mógł on być synem jednego z wysoko postawionych członków partii. Usunięcie
wpisów ze słowem "Ferrari" tylko podsyciło te przypuszczenia, ale nigdy nie
zostały one potwierdzone.

Nie zawsze jednak wpisy na kontrowersyjne tematy są cenzurowane. Protesty
ludności miasta Shifang w Syczuanie przeciwko budowie zagrażającej
środowisku fabryki, które wybuchły na początku lipca, były na bieżąco
relacjonowane przez uczestników na forach internetowych. Z sieci nie
usuwano zdjęć zakrwawionych demonstrantów ani wpisów nawołujących do
dalszych protestów i niedawania wiary zapewnieniom rządu o wstrzymaniu
budowy zakładu. W tym i w każdym innym takim przypadku niemożliwe jest
jednak ustalenie, czy cenzorzy nie chcieli, czy też nie potrafili w porę
usunąć kontrowersyjnych treści.

My możemy pisać, oni mogą kasować

- Mamy swobodę pisania i wyrażania poglądów, ale rząd ma również swobodę
kasowania tego, co napisaliśmy - ocenił w wywiadzie dla "Financial Timesa"
najpopularniejszy chiński bloger Han Han. Trzeźwe, często krytyczne wobec
władzy i momentami dosadne posty Hana - jeżeli nie zostaną usunięte przez
cenzurę - docierają do co najmniej 8 mln osób, które subskrybują jego
mikroblog. W niedawnym wpisie pt. "Wyzwolenie Shifang" Han pochwalił
postawę demonstrantów z Syczuanu.

Ekoaktywni są skuteczni

Kwestia zanieczyszczeń i ochrony środowiska jest jednym z tematów, które
najbardziej poruszają chińskich internautów. W październiku ubiegłego roku
burzliwą dyskusję na mikroblogach wywołał spadek jakości powietrza w
Pekinie. Blogerzy, a wśród nich celebryci i wpływowi biznesmeni, zaczęli
masowo kopiować wyniki pomiarów zanieczyszczeń prowadzonych przez ambasadę
amerykańską, które chiński rząd starał się dotychczas ukrywać przed
obywatelami. W wyniku tej internetowej kampanii chińskie władze po raz
pierwszy w historii zgodziły się publikować wyniki własnych pomiarów
poziomu zanieczyszczenia powietrza niektórymi szkodliwymi substancjami.

Facebook zablokowany, ale łatwo to obejść

Popularne na świecie amerykańskie portale społecznościowe Facebook, Google+
i Twitter są w Chinach zablokowane, ale obejście zabezpieczeń nie jest
trudne. - Wystarczy poszukać w sieci odpowiedniego programu. Sama korzystam
z Facebooka, ponieważ wielu moich przyjaciół go używa. Większość Chińczyków
nie ma jednak takiej potrzeby, gdyż wszyscy ich znajomi mają konta na
chińskich portalach - powiedziała PAP 20-letnia Chinka, która wiele lat
spędziła za granicą, a obecnie mieszka w Kantonie.

Portale takie jak Facebook i Twitter są zablokowane przede wszystkim po to,
by do społeczeństwa nie trafiały informacje, które mogą zaszkodzić rządowi
i partii. Z drugiej strony blokada amerykańskich serwisów ułatwia rozwój
rodzimym firmom i w dużym stopniu przypomina tradycyjny protekcjonizm
handlowy. Nieobecność na rynku wielkich zagranicznych konkurentów sprawia,
że pozycja chińskich portali, takich jak Sina Weibo czy Renren, nie jest
niczym zagrożona. Dotyczy to również odpowiedników niedostępnego w Chinach
serwisu YouTube, takich jak 56.com, Youku, czy Tudou.

Zdaniem dr Zhong, nawet gdyby zagraniczne serwisy nie były blokowane,
większość Chińczyków w dalszym ciągu używałaby rodzimych portali, ponieważ
wolą czytać i pisać po chińsku niż po angielsku.

Po co ta rejestracja?

Od początku roku, zgodnie z decyzją rządu w Pekinie, publikowanie w sieci
Sina Weibo jest możliwe tylko dla użytkowników, którzy uwierzytelnią swoją
tożsamość, podając prawdziwy numer dowodu osobistego. Oficjalnie wymóg ten
wprowadzono, by skuteczniej walczyć z cyberprzestępcami i osobami
rozpuszczającymi fałszywe pogłoski. Weryfikacja użytkowników za pomocą
prawdziwych dokumentów może ukrócić też proceder zakładania fikcyjnych kont
i tzw. "handlu znajomymi", wykorzystywanego przez nieuczciwe firmy do celów
marketingowych.

Chińskie portale społecznościowe są otwarte również dla cudzoziemców. Do
końca 2011 roku na Sina Weibo zarejestrowało się ich ponad 8 mln, a firma
planuje dalszą ekspansję poza granice kraju. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,12210453,Chiny_walcza_o_wolnosc_w_internecie___My_piszemy_.html?utm_medium=RSS&utm_campaign=10199882&utm_source=RSS

--
"Nie kradnę, nie zabijam, nie wierzę"

mkarwanowi

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona