Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   multikulti po polsku

multikulti po polsku

Data: 2011-03-05 19:35:41
Autor: Grzegorz Z.
multikulti po polsku
"Gówno" - odpowiadała zawsze, gdy jej nie rozumiałem. Musiałem spać na
podłodze. Budziła mnie kopniakami. Moim codziennym obowiązkiem było
pucowanie mieszkania. Zabroniła mi otwierać lodówkę, zaczęła dawkować
jedzenie - dwie kanapki dziennie.

Był kierownikiem zespołu barmanów w hotelu Ali Baba w Hurghadzie. Był
kimś. Najstarszy z rodzeństwa, stawiany za wzór. Nauczył się
angielskiego, dobrze zarabiał. Codziennie w białej koszuli robił
drinki przy barze. To ona go zaczepiła. - Nie była ładna, ale miała
piękne serce - mówił potem.

Odwiedziła go w Egipcie jeszcze dwa razy. Zabrała jego koszulkę. Gdy
rozmawiali przez Skype'a, wąchała ją i mówiła: "Kochanie...". Pobrali
się w USC w Piasecznie po roku znajomości.

Sąsiadka z góry: - Jakoś we wrześniu zauważyłam, że do Alicji
wprowadził się czarnoskóry mężczyzna. Przez trzy miesiące to była
wielka miłość. W listopadzie coś zaczęło się psuć. Spotkałam ją kiedyś
na klatce, powiedziała: "Miłość minęła, został tylko problem".
Wieczorem słyszałam, jak Alicja ze swoim synem i byłym narzeczonym
krzyczeli na tego mężczyznę: "Ty skurwielu! Ty chujozo! Ty debilu! Ty
kretynie!". On odpowiadał łamaną polszczyzną: "Prose, nie bij,
przeprasam...". Potem widziałam, jak skulony siedzi na klatce.
Zaczepiłam go. Powiedziałam, że trzeba się zgłosić do ambasady Egiptu,
ale uciekł. Bał się sąsiadów.

Sąsiad z dołu: - Coś nie tak było z tą relacją. Widywałem go zimą
snującego się po mieście w jesiennych butach, cienkiej kurtce, bez
czapki. Trząsł się z zimna. Wyglądał na człowieka, który nie ma domu.
Słyszałem, jak Alicja raz wrzasnęła do niego na klatce schodowej:
"Idź, wypierdol śmieci!". Kiedyś widziałem, jak jadł suchy chleb ze
śmietnika.

Miłość a różnice kulturowe

On - Abdullah, 37 lat. W egipskiej sieci hoteli w Hurghadzie pracował
przez 16. Przyjechał do Polski na początku września 2009 r., by wziąć
ślub.

Ona - Alicja, 39 lat. Rozwódka, 18-letni syn Tadeusz na utrzymaniu.
Jest kosmetyczką.

We troje zamieszkali w jej dwupokojowym mieszkaniu w Piasecznie.
Porozumiewali się mieszanką angielskiego, rosyjskiego i polskiego. W
Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim rozpoczęli starania o zalegalizowanie
pobytu Abdullaha w Polsce. Po kilku miesiącach Alicja zwróciła się do
urzędu z prośbą o zawieszenie postępowania, ponieważ nie widziała
przyszłości ich związku "ze względu na problemy językowe oraz różnice
kulturowe".

Sąsiadka z naprzeciwka: - Z Alicją znamy się od lat, bywamy u siebie.
On też przychodził. Skarżył się, że żona każe mu iść do pracy i
sprzątać w domu. Ja mu tłumaczyłam, że Polki chcą mieć w domu czysto i
że do tego trzeba się przyzwyczaić, a mój mąż też musi chodzić do
pracy.

Alicja: - On nie chciał się myć. Przez kilka dni chodził w tym samym
podkoszulku. Zależało mu tylko na tym, by spać do południa. Siedział
całymi dniami przed telewizorem, nie uczył się polskiego. Potem
wychodził z domu. Nie wiem, co wtedy robił. Oni tak żyją w Egipcie.
Zostawiał mi czasem 20 zł. Zorientowałam się, że zależy mu tylko na
karcie pobytu. Powiedział mi kiedyś, że mężczyźni w Egipcie od
Europejek chcą albo seksu, albo pieniędzy, albo kartę pobytu.

Abdullah: - Chciałem, byśmy zamieszkali w Egipcie. Alicja przekonała
mnie jednak, że w Polsce są lepsze perspektywy i więcej hoteli, w
których mógłbym pracować. Na początku było nam naprawdę dobrze.
Chciałem od razu uczyć się polskiego, ale poprosiła, bym nie wydawał
tyle pieniędzy. Miała dostęp do wszystkich moich oszczędności. Moje
pieniądze skończyły się miesiąc po ślubie. I wtedy zaczął się koszmar.
Stałem się niewolnikiem żony i jej syna. Musiałem spać na podłodze,
budzili mnie kopnięciem. Nie mogłem się przed nimi umyć ani skorzystać
z ubikacji - musiałem chodzić do toi toi lub toalet publicznych. Moim
codziennym obowiązkiem było pucowanie mieszkania. Inaczej nie mógłbym
wrócić na noc do domu. Żona zaczęła mi dawkować jedzenie. Na początku
pozwalała mi zjeść dwie kanapki w ciągu dnia, a Tadeusz pilnował, czy
nie biorę czegoś jeszcze. Potem zabroniła mi w ogóle otwierać lodówkę.
Raz na jakiś czas rzucała na podłogę przeterminowane produkty i
mówiła: "Jak chcesz, to jedz". Mogłem jeść z psiej miski, ale tego nie
robiłem. Jestem muzułmaninem, nie jem wieprzowiny i nie piję alkoholu.
Zdarzyło się, że dała mi kawałek mięsa i gdy już w połowie go zjadłem,
mówiła: "To świnia". Pomyśl, jak musiałem się wtedy czuć.

Krzyczał, by ktoś go uratował

Częstym gościem w ich domu był Jan, dawny znajomy Alicji.

Abdullah: - Pili alkohol, a potem uprawiali seks. Ja musiałem na to
patrzeć. Pamiętam wieczór, kiedy żona z kochankiem i synem pili do
nieprzytomności. Zmusili mnie, bym z nimi siedział do czwartej w nocy.
Byłem tak zmęczony, że położyłem się na kanapie. Wtedy rzucili się na
mnie. Skakali po mnie, kopali i bili. Zamknęli drzwi na klucz, bym nie
uciekł. Krzyczałem w nadziei, że ktoś z sąsiadów usłyszy i mnie
uratuje.

Potem Alicja i Tadeusz bili go już regularnie.

- Nie broniłem się. Nie chciałem mieć problemów. Raz chwyciłem żonę za
rękę, ale wtedy ona zaczęła udawać, że dzwoni na policję, mówiąc, że
to ja ją biję. Ja przecież w Polsce nikogo poza nią nie znałem.
Byliśmy małżeństwem przez pół roku. W ciągu tego czasu dwa razy
poleciała do Egiptu. Potem pokazywała mi zdjęcia, na których ściskała
się i całowała z młodymi chłopakami. Słyszałem, jak rozmawiała przez
telefon: "Tęsknię, kocham...". Umawiała się z nimi na rozmowy przez
Skype'a. Musiałem wtedy wychodzić na dwór z psem i chodzić do czasu,
aż Tadeusz wyśle mi SMS-a, że mogę wracać. Czasami było to w środku
nocy. Marzłem, bo miałem jedynie ubranie przywiezione z Egiptu. Nowego
żona nie pozwoliła mi kupić.

Płakał i pokazywał siniaki

Szukał pracy w warszawskich hotelach i w restauracjach. Bez
powodzenia. Spędził kilka próbnych dni w pierogarni w Piasecznie, ale
nie umiał porozumieć się z innymi pracownikami, więc nie został
zatrudniony. Zostawił tam jednak swój telefon "na wszelki wypadek".

Wrócił tam, kiedy temperatura spadła do -15 stopni. Przyszedł w
sandałach i cienkiej kurtce, chudszy o kilkanaście kilo. Maria,
właścicielka pierogarni, wpuściła go do środka i poczęstowała obiadem.
Przebąkiwał coś o problemach z żoną, ale więcej mówić nie chciał.
Potem pojawiał się już regularnie. Czasem z własnej inicjatywy
zamiatał kuchnię i mył naczynia. Jadł obiad razem z personelem. Maria
dała Abdullahowi buty i ubranie po kilkunastoletnim synu. Od czasu do
czasu nocował w przebieralni dla kelnerów. Przed wyjściem do domu
zostawiał ubrania. "Żeby nie mieć problemów" - tłumaczył.

Maria: - Pamiętam dzień, w którym pokazał mi siniaki. Te na rękach,
szyi i głowie. Mówił, że ma też na plecach i brzuchu, ale nie chciałam
ich oglądać, bo to by było krępujące. Płakał. Nie poszedł do lekarza,
by zrobić obdukcję, bo przebywał w Polsce nielegalnie. Albo inaczej -
nie wiedział, czy jest legalnie, czy nie, wolał więc nie ryzykować.
Patrzyłam na te siniaki i na płaczącego mężczyznę i też płakałam. Na
początku nie mogłam uwierzyć, że w domu jest mu tak źle, jak
opowiadał, ale któregoś wieczoru zadzwoniła żona Abdullaha i on
włączył telefon na tryb głośnomówiący. Mówił tylko: "tak, kochanie",
"dobrze, kochanie", a ona wrzeszczała, by szedł po wódkę do sklepu!
Wyzywała go i ciągle przeklinała. Nie myślałam, że kobieta w ogóle
może tak mówić. Wtedy uwierzyłam mu i postanowiłam pomóc.

Powiedział tylko: mam problemy

Sąsiadka z naprzeciwka: - Wiem, że Alicja kupiła mu bilet do Egiptu za
pożyczone ode mnie 1600 zł, ale go nie wziął i uciekł.

Abdullah: - 26 marca żona i jej kochanek obudzili mnie kopnięciem o 5
rano. Jan powiedział, że za chwilę mam samolot i muszę wynieść się do
Egiptu. W przeciwnym razie straż graniczna wywiezie mnie tam w
kajdankach. Alicja powiedziała też, że jesteśmy rozwiedzeni. Ja nie
miałem pojęcia, jak wygląda moja sytuacja, bo całą korespondencję ona
czytała i na moich oczach darła. Powiedziałem, że muszę wyjść na
chwilę na papierosa. Paliłem i myślałem, co robić. Zadzwoniłem do
Marii, ale byłem tak przerażony, że nie mogłem mówić. Zdołałem tylko
powiedzieć: "mam problemy". Powiedziała, bym przyjechał do niej do
pierogarni, bo znalazła w Google'u organizację, która pomaga takim jak
ja. Pobiegłem na przystanek autobusowy. Gdy wysiadłem z autobusu,
zobaczyłem pędzącego samochodem w moim kierunku Jana. Zacząłem biec co
sił. To była 7 rano, na ulicy pusto, nikogo kto by mi pomógł. Ja
skręcałem i on skręcał, miałem wrażenie, że chce mnie rozjechać. To
było jak w filmie. Wreszcie dobiegłem do pierogarni i zatrzasnąłem
drzwi. To był mój ostatni dzień w Piasecznie.

Maria wraz z mężem zawieźli Abdullaha do Stowarzyszenia Interwencji
Prawnej do Warszawy. Jego sytuacją zajęła się prawniczka Ewelina
Mokrzecka. To ona zawiadomiła prokuraturę. Dołączyła zeznania
Abdullaha. W uzasadnieniu wniosku napisała: stosowanie gróźb z powodu
przynależności rasowej, zakaz modlitwy zgodnej z wyznaniem, zmuszanie
do pracy oraz pozbawienie środków do życia, bicie, wyszydzanie,
dręczenie głodem, wyganianie zimą z domu, zmuszanie do picia alkoholu
i oglądania seksu żony z kochankiem.

Ewelina Mokrzecka: - Abdullah przyjechał do Polski na miesięcznej
wizie. W celu przedłużenia pobytu cudzoziemiec musi złożyć odpowiedni
wniosek 45 dni przed jej wygaśnięciem. Nie miał więc szans - został z
góry skazany przez żonę, która była jego pełnomocnikiem, na pozostanie
nielegalnym.

Czemu na to pozwolił?

Abdullah przez kilka dni przebywał w La Stradzie - Fundacji przeciwko
Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu. Potem mieszkał w warszawskiej
siedzibie Caritasu.

Ewelina Mokrzecka: - Ogromnym problemem było znalezienie dla Abdullaha
dachu nad głową, bo jest mężczyzną i pochodzi z innego kręgu
kulturowego. Jest bardzo mało noclegowni dla mężczyzn będących
ofiarami przemocy w rodzinie. A mieszkanie wśród kobiet dla
muzułmanina jest niezgodne z jego kulturą, wręcz uwłaczające.

Zorganizowała dla niego zbiórkę ubrań, bo Abdullah wszystkie rzeczy
zostawił w Piasecznie. Miał zaburzenia psychoruchowe, bał się
wychodzić na ulicę, nie mógł jeść. Skierowano go do psychologa
międzykulturowego z fundacji Ocalenie.

Dwa miesiące temu poznał Egipcjanina z rodzimego miasta, który
zaproponował mu pracę w barze z kuchnią turecką w Grójcu. Jest tam
kucharzem. Bar reklamuje się hasłem "Kucharz z Egiptu!". Abdullah
pracuje od rana do ostatniego klienta. - Jest w porządku. Mam
pieniądze. Chcę dostać kartę stałego pobytu i otworzyć swój bar -
mówi. - Może kiedyś spotkam dobrą kobietę.

Do Egiptu nie może wrócić. Jego rodzina wie tylko, że miał problemy z
żoną i od niej odszedł. - Nie mogłem im opowiedzieć o swojej sytuacji.
Zapytaliby, czemu pozwoliłem jej tak się traktować. Nie mogę też
wrócić z pustymi rękoma do domu. Mam pięć sióstr i brata. To ja im
zawsze pomagałem. Nie mogę wrócić tylko z problemami.

30 listopada 2010 r. sprawa Abdullaha trafiła do Sądu Okręgowego w
Piasecznie. Wciąż się toczy. Alicji i Tadeuszowi grozi od trzech
miesięcy do pięciu lat więzienia.

http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,9204524,Egipcjanin_w_Polsce___Bylem_niewolnikiem_zony_.html?as=2&startsz=x

Data: 2011-03-06 06:42:23
Autor: Jakub A. Krzewicki
multikulti po polsku
sobota, 5 marca 2011 19:35. carbon entity 'Grzegorz Z.' <jacksparrow@noname.com>
contaminated pl.soc.polityka with the following letter:

"Gówno" - odpowiadała zawsze, gdy jej nie rozumiałem. Musiałem spać na
podłodze. Budziła mnie kopniakami. Moim codziennym obowiązkiem było
pucowanie mieszkania. Zabroniła mi otwierać lodówkę, zaczęła dawkować
jedzenie - dwie kanapki dziennie.

Był kierownikiem zespołu barmanów w hotelu Ali Baba w Hurghadzie. Był
kimś. Najstarszy z rodzeństwa, stawiany za wzór. Nauczył się
angielskiego, dobrze zarabiał. Codziennie w białej koszuli robił
drinki przy barze. To ona go zaczepiła. - Nie była ładna, ale miała
piękne serce - mówił potem.

Odwiedziła go w Egipcie jeszcze dwa razy. Zabrała jego koszulkę. Gdy
rozmawiali przez Skype'a, wąchała ją i mówiła: "Kochanie...". Pobrali
się w USC w Piasecznie po roku znajomości.

Sąsiadka z góry: - Jakoś we wrześniu zauważyłam, że do Alicji
wprowadził się czarnoskóry mężczyzna. Przez trzy miesiące to była
wielka miłość. W listopadzie coś zaczęło się psuć. Spotkałam ją kiedyś
na klatce, powiedziała: "Miłość minęła, został tylko problem".
Wieczorem słyszałam, jak Alicja ze swoim synem i byłym narzeczonym
krzyczeli na tego mężczyznę: "Ty skurwielu! Ty chujozo! Ty debilu! Ty
kretynie!". On odpowiadał łamaną polszczyzną: "Prose, nie bij,
przeprasam...". Potem widziałam, jak skulony siedzi na klatce.
Zaczepiłam go. Powiedziałam, że trzeba się zgłosić do ambasady Egiptu,
ale uciekł. Bał się sąsiadów.

Sąsiad z dołu: - Coś nie tak było z tą relacją. Widywałem go zimą
snującego się po mieście w jesiennych butach, cienkiej kurtce, bez
czapki. Trząsł się z zimna. Wyglądał na człowieka, który nie ma domu.
Słyszałem, jak Alicja raz wrzasnęła do niego na klatce schodowej:
"Idź, wypierdol śmieci!". Kiedyś widziałem, jak jadł suchy chleb ze
śmietnika.

Miłość a różnice kulturowe

On - Abdullah, 37 lat. W egipskiej sieci hoteli w Hurghadzie pracował
przez 16. Przyjechał do Polski na początku września 2009 r., by wziąć
ślub.

Ona - Alicja, 39 lat. RozwĂłdka, 18-letni syn Tadeusz na utrzymaniu.
Jest kosmetyczką.

We troje zamieszkali w jej dwupokojowym mieszkaniu w Piasecznie.
Porozumiewali się mieszanką angielskiego, rosyjskiego i polskiego. W
Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim rozpoczęli starania o zalegalizowanie
pobytu Abdullaha w Polsce. Po kilku miesiącach Alicja zwróciła się do
urzędu z prośbą o zawieszenie postępowania, ponieważ nie widziała
przyszłości ich związku "ze względu na problemy językowe oraz różnice
kulturowe".

Sąsiadka z naprzeciwka: - Z Alicją znamy się od lat, bywamy u siebie.
On też przychodził. Skarżył się, że żona każe mu iść do pracy i
sprzątać w domu. Ja mu tłumaczyłam, że Polki chcą mieć w domu czysto i
że do tego trzeba się przyzwyczaić, a mój mąż też musi chodzić do
pracy.

Alicja: - On nie chciał się myć. Przez kilka dni chodził w tym samym
podkoszulku. Zależało mu tylko na tym, by spać do południa. Siedział
całymi dniami przed telewizorem, nie uczył się polskiego. Potem
wychodził z domu. Nie wiem, co wtedy robił. Oni tak żyją w Egipcie.
Zostawiał mi czasem 20 zł. Zorientowałam się, że zależy mu tylko na
karcie pobytu. Powiedział mi kiedyś, że mężczyźni w Egipcie od
Europejek chcą albo seksu, albo pieniędzy, albo kartę pobytu.

Abdullah: - Chciałem, byśmy zamieszkali w Egipcie. Alicja przekonała
mnie jednak, że w Polsce są lepsze perspektywy i więcej hoteli, w
których mógłbym pracować. Na początku było nam naprawdę dobrze.
Chciałem od razu uczyć się polskiego, ale poprosiła, bym nie wydawał
tyle pieniędzy. Miała dostęp do wszystkich moich oszczędności. Moje
pieniądze skończyły się miesiąc po ślubie. I wtedy zaczął się koszmar.
Stałem się niewolnikiem żony i jej syna. Musiałem spać na podłodze,
budzili mnie kopnięciem. Nie mogłem się przed nimi umyć ani skorzystać
z ubikacji - musiałem chodzić do toi toi lub toalet publicznych. Moim
codziennym obowiązkiem było pucowanie mieszkania. Inaczej nie mógłbym
wrócić na noc do domu. Żona zaczęła mi dawkować jedzenie. Na początku
pozwalała mi zjeść dwie kanapki w ciągu dnia, a Tadeusz pilnował, czy
nie biorę czegoś jeszcze. Potem zabroniła mi w ogóle otwierać lodówkę.
Raz na jakiś czas rzucała na podłogę przeterminowane produkty i
mówiła: "Jak chcesz, to jedz". Mogłem jeść z psiej miski, ale tego nie
robiłem. Jestem muzułmaninem, nie jem wieprzowiny i nie piję alkoholu.
Zdarzyło się, że dała mi kawałek mięsa i gdy już w połowie go zjadłem,
mówiła: "To świnia". Pomyśl, jak musiałem się wtedy czuć.

Krzyczał, by ktoś go uratował

Częstym gościem w ich domu był Jan, dawny znajomy Alicji.

Abdullah: - Pili alkohol, a potem uprawiali seks. Ja musiałem na to
patrzeć. Pamiętam wieczór, kiedy żona z kochankiem i synem pili do
nieprzytomności. Zmusili mnie, bym z nimi siedział do czwartej w nocy.
Byłem tak zmęczony, że położyłem się na kanapie. Wtedy rzucili się na
mnie. Skakali po mnie, kopali i bili. Zamknęli drzwi na klucz, bym nie
uciekł. Krzyczałem w nadziei, że ktoś z sąsiadów usłyszy i mnie
uratuje.

Potem Alicja i Tadeusz bili go juĹź regularnie.

- Nie broniłem się. Nie chciałem mieć problemów. Raz chwyciłem żonę za
rękę, ale wtedy ona zaczęła udawać, że dzwoni na policję, mówiąc, że
to ja ją biję. Ja przecież w Polsce nikogo poza nią nie znałem.
Byliśmy małżeństwem przez pół roku. W ciągu tego czasu dwa razy
poleciała do Egiptu. Potem pokazywała mi zdjęcia, na których ściskała
się i całowała z młodymi chłopakami. Słyszałem, jak rozmawiała przez
telefon: "Tęsknię, kocham...". Umawiała się z nimi na rozmowy przez
Skype'a. Musiałem wtedy wychodzić na dwór z psem i chodzić do czasu,
aż Tadeusz wyśle mi SMS-a, że mogę wracać. Czasami było to w środku
nocy. Marzłem, bo miałem jedynie ubranie przywiezione z Egiptu. Nowego
żona nie pozwoliła mi kupić.

Płakał i pokazywał siniaki

Szukał pracy w warszawskich hotelach i w restauracjach. Bez
powodzenia. Spędził kilka próbnych dni w pierogarni w Piasecznie, ale
nie umiał porozumieć się z innymi pracownikami, więc nie został
zatrudniony. Zostawił tam jednak swój telefon "na wszelki wypadek".

Wrócił tam, kiedy temperatura spadła do -15 stopni. Przyszedł w
sandałach i cienkiej kurtce, chudszy o kilkanaście kilo. Maria,
właścicielka pierogarni, wpuściła go do środka i poczęstowała obiadem.
Przebąkiwał coś o problemach z żoną, ale więcej mówić nie chciał.
Potem pojawiał się już regularnie. Czasem z własnej inicjatywy
zamiatał kuchnię i mył naczynia. Jadł obiad razem z personelem. Maria
dała Abdullahowi buty i ubranie po kilkunastoletnim synu. Od czasu do
czasu nocował w przebieralni dla kelnerów. Przed wyjściem do domu
zostawiał ubrania. "Żeby nie mieć problemów" - tłumaczył.

Maria: - Pamiętam dzień, w którym pokazał mi siniaki. Te na rękach,
szyi i głowie. Mówił, że ma też na plecach i brzuchu, ale nie chciałam
ich oglądać, bo to by było krępujące. Płakał. Nie poszedł do lekarza,
by zrobić obdukcję, bo przebywał w Polsce nielegalnie. Albo inaczej -
nie wiedział, czy jest legalnie, czy nie, wolał więc nie ryzykować.
Patrzyłam na te siniaki i na płaczącego mężczyznę i też płakałam. Na
początku nie mogłam uwierzyć, że w domu jest mu tak źle, jak
opowiadał, ale któregoś wieczoru zadzwoniła żona Abdullaha i on
włączył telefon na tryb głośnomówiący. Mówił tylko: "tak, kochanie",
"dobrze, kochanie", a ona wrzeszczała, by szedł po wódkę do sklepu!
Wyzywała go i ciągle przeklinała. Nie myślałam, że kobieta w ogóle
może tak mówić. Wtedy uwierzyłam mu i postanowiłam pomóc.

Powiedział tylko: mam problemy

Sąsiadka z naprzeciwka: - Wiem, że Alicja kupiła mu bilet do Egiptu za
pożyczone ode mnie 1600 zł, ale go nie wziął i uciekł.

Abdullah: - 26 marca żona i jej kochanek obudzili mnie kopnięciem o 5
rano. Jan powiedział, że za chwilę mam samolot i muszę wynieść się do
Egiptu. W przeciwnym razie straĹź graniczna wywiezie mnie tam w
kajdankach. Alicja powiedziała też, że jesteśmy rozwiedzeni. Ja nie
miałem pojęcia, jak wygląda moja sytuacja, bo całą korespondencję ona
czytała i na moich oczach darła. Powiedziałem, że muszę wyjść na
chwilę na papierosa. Paliłem i myślałem, co robić. Zadzwoniłem do
Marii, ale byłem tak przerażony, że nie mogłem mówić. Zdołałem tylko
powiedzieć: "mam problemy". Powiedziała, bym przyjechał do niej do
pierogarni, bo znalazła w Google'u organizację, która pomaga takim jak
ja. Pobiegłem na przystanek autobusowy. Gdy wysiadłem z autobusu,
zobaczyłem pędzącego samochodem w moim kierunku Jana. Zacząłem biec co
sił. To była 7 rano, na ulicy pusto, nikogo kto by mi pomógł. Ja
skręcałem i on skręcał, miałem wrażenie, że chce mnie rozjechać. To
było jak w filmie. Wreszcie dobiegłem do pierogarni i zatrzasnąłem
drzwi. To był mój ostatni dzień w Piasecznie.

Maria wraz z mężem zawieźli Abdullaha do Stowarzyszenia Interwencji
Prawnej do Warszawy. Jego sytuacją zajęła się prawniczka Ewelina
Mokrzecka. To ona zawiadomiła prokuraturę. Dołączyła zeznania
Abdullaha. W uzasadnieniu wniosku napisała: stosowanie gróźb z powodu
przynależności rasowej, zakaz modlitwy zgodnej z wyznaniem, zmuszanie
do pracy oraz pozbawienie środków do życia, bicie, wyszydzanie,
dręczenie głodem, wyganianie zimą z domu, zmuszanie do picia alkoholu
i oglądania seksu żony z kochankiem.

Ewelina Mokrzecka: - Abdullah przyjechał do Polski na miesięcznej
wizie. W celu przedłużenia pobytu cudzoziemiec musi złożyć odpowiedni
wniosek 45 dni przed jej wygaśnięciem. Nie miał więc szans - został z
góry skazany przez żonę, która była jego pełnomocnikiem, na pozostanie
nielegalnym.

Czemu na to pozwolił?

Abdullah przez kilka dni przebywał w La Stradzie - Fundacji przeciwko
Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu. Potem mieszkał w warszawskiej
siedzibie Caritasu.

Ewelina Mokrzecka: - Ogromnym problemem było znalezienie dla Abdullaha
dachu nad głową, bo jest mężczyzną i pochodzi z innego kręgu
kulturowego. Jest bardzo mało noclegowni dla mężczyzn będących
ofiarami przemocy w rodzinie. A mieszkanie wśród kobiet dla
muzułmanina jest niezgodne z jego kulturą, wręcz uwłaczające.

Zorganizowała dla niego zbiórkę ubrań, bo Abdullah wszystkie rzeczy
zostawił w Piasecznie. Miał zaburzenia psychoruchowe, bał się
wychodzić na ulicę, nie mógł jeść. Skierowano go do psychologa
międzykulturowego z fundacji Ocalenie.

Dwa miesiące temu poznał Egipcjanina z rodzimego miasta, który
zaproponował mu pracę w barze z kuchnią turecką w Grójcu. Jest tam
kucharzem. Bar reklamuje się hasłem "Kucharz z Egiptu!". Abdullah
pracuje od rana do ostatniego klienta. - Jest w porządku. Mam
pieniądze. Chcę dostać kartę stałego pobytu i otworzyć swój bar -
mówi. - Może kiedyś spotkam dobrą kobietę.

Do Egiptu nie może wrócić. Jego rodzina wie tylko, że miał problemy z
żoną i od niej odszedł. - Nie mogłem im opowiedzieć o swojej sytuacji.
Zapytaliby, czemu pozwoliłem jej tak się traktować. Nie mogę też
wrócić z pustymi rękoma do domu. Mam pięć sióstr i brata. To ja im
zawsze pomagałem. Nie mogę wrócić tylko z problemami.

30 listopada 2010 r. sprawa Abdullaha trafiła do Sądu Okręgowego w
Piasecznie. Wciąż się toczy. Alicji i Tadeuszowi grozi od trzech
miesięcy do pięciu lat więzienia.


http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,9204524,Egipcjanin_w_Polsce___Bylem_niewolnikiem_zony_.html?as=2&startsz=x

Pięknym za nadobne:

Dziennik: Honorowe morderstwa dotarły do Polski


Agnieszki A. szukała w ubiegłym roku cała Polska. Po 10 dniach znaleziono jej zwłoki. O zabójstwo został oskarżony jej mąż, obywatel Pakistanu, Naeem A.

Morderstwa kobiet „w obronie honoru” to prawdziwa plaga w muzułmańskich rodzinach. Czy dotarła do Polski?

32-letnia matka czworga dzieci zniknęła nagle, 7 czerwca, zapadła się jak kamień w wodę. Po 10 dniach od zaginięcia odnaleziono zwłoki. Kobieta została zamordowana dwoma ciosami noża w brzuch. Oskarżony o zabójstwo mąż , obywatel Pakistanu, Naeem A. właśnie stanął przed sądem w Łodzi.

Naeem w Polsce prowadzi od lat interesy. To tu, pod koniec lat 90 narodziło się ich uczucie. Na świat przychodziły ich dzieci: chłopiec i trzy dziewczynki. Kiedy w 2004 roku Agnieszka wyjechała do Pakistanu w lot pojęła, że w rodzinnym kraju męża nie będzie traktowana na równi z nim.

Tam panowały zupełnie inne zasady. Jako ostatnia dostawała resztki jedzenia i wodę. Członkowie jego rodziny ubliżali jej i poniżali ją na każdym kroku.

Postanowiła uciec. Nie było to łatwe, bo mąż zabrał jej i dzieciom paszporty. Ale zdesperowanej kobiecie udało się skontaktować z ambasadą. Dostała schronienie, wyjechała do Polski. Miała nadzieję, że wreszcie skończyło się jej piekło.

więcej: http://tinyurl.com/6z9qmu5


--
tois egregorosin hena kai koinon kosmon einai
ton de koimomenon hekaston eis idion apostrephesthai

Data: 2011-03-06 12:29:16
Autor: Grzegorz Z.
multikulti po polsku
Jakub A. Krzewicki napisał:

Pięknym za nadobne:

To prawda. Przypadek "Abdullacha" wytrąca jednak argument
nacjonalistyczno-katolickiemu oszołomstwu straszącego polską patologiczną
biedotę perspektywą minaretów i zachęcającemu ich do jeszcze większego
namnażania się.

Bo tak naprawdę "my" i "oni" mamy wewnętrznie tą samą naturę.

Data: 2011-03-06 12:50:13
Autor: jadrys
multikulti po polsku
W dniu 2011-03-06 12:29, Grzegorz Z. pisze:
Jakub A. Krzewicki napisał:

Pięknym za nadobne:
To prawda. Przypadek "Abdullacha" wytrąca jednak argument
nacjonalistyczno-katolickiemu oszołomstwu straszącego polską patologiczną
biedotę perspektywą minaretów i zachęcającemu ich do jeszcze większego
namnażania się.

Bo tak naprawdę "my" i "oni" mamy wewnętrznie tą samą naturę.

Ale my nie nawołujemy do "Świętych Wojen".

--
Kapitalizm jest chorobą (zarazą) z którą należy walczyć..
Instalując Linuksa na swoim komputerze robisz pierwszy krok w tym kierunku..

Data: 2011-03-06 12:58:11
Autor: Jakub A. Krzewicki
multikulti po polsku
niedziela, 6 marca 2011 12:29. carbon entity 'Grzegorz Z.' <jacksparrow@noname.com>
contaminated pl.soc.polityka with the following letter:

Jakub A. Krzewicki napisał:

Pięknym za nadobne:

To prawda. Przypadek "Abdullacha" wytrąca jednak argument
nacjonalistyczno-katolickiemu oszołomstwu straszącego polską patologiczną
biedotę perspektywą minaretów i zachęcającemu ich do jeszcze większego
namnażania się.

Bo tak naprawdę "my" i "oni" mamy wewnętrznie tą samą naturę.

SUMMARY

Biała Arabeska + kochanek Saracen = perwersyjna zabawa pt. "Kto kogo wyrucha" ;)

--
tois egregorosin hena kai koinon kosmon einai
ton de koimomenon hekaston eis idion apostrephesthai

multikulti po polsku

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona