Użytkownik "Jackare" <123@123.tralala.com> napisał w wiadomości
news:j91n87$hfa$1node2.news.atman.pl...
Skrzypiące zawiasy zamykanej bramy garażu sprawiają że ciarki rozchodzą
się po całym kręgosłupie. Przeczucie czegoś złego, czy czegoś
niesamowitego co być może się dziś wydarzy ?
Jakiś wewnętrzny imperatyw każe usiąść na siodełku i po prostu posiedzieć przed odpaleniem silnika. Wzrok omiata znane szczegóły: licznik, manetki, klamki, wystające spod osłon kierownicy mocowania szyb.
Ostre jesienne słońce zaczyna grzać czarny pancerz skórzanej kurtki zmuszając w końcu do zrobienia czegoś. Zpowrotem do garażu czy na
asfalt? Na asfalt. Zrobić rundkę po okolicy i do domu. Znowu ten
dreszcz niepokoju na kręgosłupie.
Stacyjka, przycsk rozrusz.... ups przecież już od roku nie działa. Czubek buta na kopke. Dwa słabe, jeden mocny i silnik starej vespy zaskakuje
swoim brym-bym-bym. Niebieski dymek kręci znajomo w nosie.
Kilka ruchów manetką, jedynka, ruszamy dwójkatrójka, jazda. Myśli i
niepokój zostają pod garażem, resztki rozważań zastępuje instynkt.
Wyostrza się wzrok, radar słuchu wyłuskuje z pomiędzy pracy dwusuwowego
silnika inne odgłosy ważne, nieważne i nie wiadomo jakie.
Chłodny wiatr omiata twarz, chce wcisnąć się pod kask, ale nie mogąc, przyjemnie pogwizduje na jego krawędziach. Ciało, dłonie, stopy, tyłek - wszytko to przyrasta do niewielkiego skutera i lekko drżąc balansuje po szaro-czarnej wstążce asfaltu.
Czerwone światło. Szare twarze w stojącym obok autobusie. Nieostre i
nieco zniekształcone wibracjami okien wielkiej metalowej puszki.
Wiszący w powietrzu ciężki kleks spalin diesla. Znowu ruch. Na
światłach pierwszy, potem odstawiony przez dżokejów w focusach,
civicach i oplach. Krótka walka z koleinami, skręt w prawo, skręt w
lewo. Znajome ulice, zaułki, mijane po raz stoniewiadomoktóry twarze
zawsze tych samych zdegenerowanych lokalesów. Rozluźnienie. Zza ściany
instynktownego skupienia dobiega do świadomości jakiś blues. Ni to
Riedel, ni to Niemen, ni to Nalepa.
Bluesowy zaśpiew próbuje dopasować się do bzyczącego silnika vespy. O!
Fajna dupa idzie. Co tam dupa. Motocykl jest jednoosobowy. Każdy. I
żaden dodatkowy balast nie jest tu potrzebny choćby był nie wiem jak
blodnwłosy i długonogi.
Dziura, hamulec, unik gaz, znów fajna dupa ale tamta pierwsza fajniejsza była, liście przy krawężniku, dużo liści - trzeba minąć bo może woda pod nimi, ty debilu w puszce nie tak blisko , czekaj kurka blaszka to ci na światłach się niezły opierdol przytrafi. Światła, debil w puszce okazuje
się być wiekowym księdzem, nauka kultury na drodze nie dochodzi do
skutku. Jesienne słońce szybko się chowa. Jeszcze kilka uliczek i do
garażu. Chłodno się robi, pęcherz dopomina się o swoje prawa.Zielone
światło, noga postawiona na podeście trochę ścierpła i zaczyna mrówkować.
Znów gdzieś z tyłu głowy zaczyna wibrować znany-nieznany blues. Kto to grał? Co ten tył tak dobija? Przytyło się...Znajomy zjazd w kerunku
garażu, myśli już ustwiają się wokół tego że taki kawał trzeba
zpowrotem piechotą, ścierpnięta noga jeszcze troszkę mrówkuje. Może
jakaś fajna kolacyjka, może potem browarek z kumplami. Hamulec, dziura,
unik - jak zawsze w tym miejscu. Oczy szukają następnej znajomej dziury
w szybko zpadającym zmroku. I te światła. O tej porze dnia to fikcja.
Zakręt w prawo (uwaga na żwirek), kałuża która tu jest zawsze - chyba
od bitwy pod Grunwaldem, trochę garbów w starym asfalcie i jest garaż.
Światła, kranik, stacyjka, kask. Blues znika i jeszcze bardziej ucieka
wgłąb bluesowy wątek. Kto go do cholery grał i w ogóle co to za
melodia. Nie ważne. Dwa zamki, skrzypienie bramy, znajoma mieszanina
garażowych zapachów. Ręka szuka wyłącznika, pstryk, światło garażowych
lamp atakuje źrenice. Rozgrzany silnik sprawia że zapach garażu staje
się bardziej intensywny. Bardziej znany, bardziej namacalny przywołuje
do pamięci parę napraw wykonywanych w kucki przy motocyklach. Kask
ląduje na lusterku, blokada unieruchamia kierownicę i skuter staje się
jakby sparaliżowanym zwierzątkiem łypiącym smutnym skrzywionym okiem
reflektora. Pstryczek od światła, brama która tym razem skrzypi bardziej
sennie. Swędzienie szyi uwolnionej z kołnierza kurtki. Piętnaście minut
spcerkiem do domu w lekko wilgotnym powietrzu jesiennego wieczoru.
Dwóch garażowych sąsiadów też wraca do domu, jeden siedzi na krzesełku
przed garażem i zaciąga się papierosem. Macha ręką zapraszając na
szklankę kawy z gruntem. Gdzieś szczeka pies, gdzieś słychać syrenę
straży pożarnej. Zycie jest piękne...
Nie wiem co chciałeś przekazać potomnym. Ja jedyne co z tego zrozumieałem to, że nie lubisz dup. Pedał?
--
Grzybol
|