W dniu 13-05-29 19:42, ToMasz pisze:
witam
nie młody już jestem, nie wiele kilometrów robię, ale codziennie. mam
młodszego kolegę, który na rowerze spędza każdą wolną chwile. gadamy
sobie tak o rowerach. Mówię mu, że ja to bym nawet z nim pojeździł, bo
nogi jeszcze sprawne, ale gdzieś w piersi boli, tchu nie mogę złapać czy
coś... Młodszy kolega spojrzał na mnie, zapytał czy serce mam zdrowe,
płuca też... i delikatnie acz stanowczo zasugerował że ów ból musiałbym
przetrzymać i pedałować.
w ostatnią niedziele mój młodszy kolega zapragnął zmierzyć się z
półzawodowcami w wyścigu rowerów górskich. 4 okrążenia po 5km. Trochę
się przeliczył z własnymi siłami, odpadł na 3 okrążeniu. Stoje koło
niego, dyszy jak lokomotywa, głupio mi jest się odezwać, nie wiem czy
pocieszać, przytulić nie wypada, aż tu nagle gada: "(...) na trzecim
kółku, na podjeździe, myślałem że płuca wypluje a ten (...) mnie mija
jakby dopiero wystartował". PŁUCA! mówisz?! -odparłem zdziwiony.
Pytam doświadczonych rowerzystów. jak to jest z tymi płucami? Dlaczego
wydaje nam się że limitem możliwości nie są zmęczone mięśnie nóg tylko
brak tchu lub podobne objawy?
ToMasz
Po zimie należy najpierw poprawić wydolność płuc jeżdżąc na długich trasach po szosie bez żadnego wysiłku. A dopiero później należy jeździć na twardszych przełożeniach i po górkach celem nabrania tkanki mięśniowej
pozdr
|