Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.rowery   »   podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)

podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)

Data: 2010-08-23 12:31:45
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Cześć!

W czasach mojej młodości turyści pozdrawiali się na trasie oraz pomagali   sobie wzajemnie w razie potrzeby. Na całkowicie nieznajomego człowieka, ale również turystę, można było liczyć niemal jak na przyjaciela. Spotkania na trasie, na biwaku lub w podróży wyglądały zwykle tak, jak by się spotkało niewidzianych od dawna przyjaciół. Niemal każdy szanujący się turysta, starał się przede wszystkim pomóc, nie przejmując się aż tak bardzo swoimi "czterema literami".

Niestety czasy te odeszły w niepamięć, a z moich obserwacji wynika, że dzisiaj już chyba mało kto o tym wogóle pamięta. Szkoda - bo wiele w tym było uroku a i łatwiej było wędrować - na kogo przecież można liczyć na trasie bardziej niż na kogoś, kto równie dobrze powinien znać trudy i potrzeby turystycznej peregrynacji?


Tym bardziej, za pośrednictwem Precla chciałbym podziekować przypadkiem spotkanemu sakwiarzowi za pomoc w załadowaniu mojej rodziny oraz naszych rowerów do pociągu, oraz ustąpienie miejsca Najważniejszej_Z_Żon z małym dzieckiem na ręku. Jeżeli czytujesz Precla - dziękujemy! Fajnie jest spotkać kogoś takiego jak Ty.

Dla ustalenia uwagi: sytuacja miała miejsce wczoraj (niedziela 22 sierpnia 2010) w pociagu KM "Słoneczny". Wsiadaliśmy w Działdowie do przedziału przeznaczonego do przewozu rowerów (i innego wiekszego bagażu) - przedział na czole składu. Wysiadaliśmy wspólnie na Wschodnim w W-wie. Ostatecznie wsiedliśmy i dojechaliśmy.


Opinii podróznych nt. korzystania z pociągu przez rowerzystów nie będę cytował, bo staram się - choć nie zawsze mi to wychodzi tak jak bym chciał - zaliczać do ludzi kulturalnych. Pakowania rowerów przez innych rowerzystów w taki sposób, że 2-4 rowery zajmują cały przedział/wagon i uniemożliwiają skorzystanie przez innych (nie każdy wsiada na stacji początkowej), też nie podejmuję się komentować.

Pozdrawiam,
PABLO
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -
Zapraszam na strone WWW Klubu Karpackiego: http://www.klub-karpacki.org

Data: 2010-08-23 14:22:19
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia pon, 23 sie 2010 tako rzecze Paweł Pontek:

W  czasach   mojej  młodości  turyści  pozdrawiali   się  na  trasie
oraz  pomagali  sobie  wzajemnie  w razie  potrzeby.  Na  całkowicie
nieznajomego  człowieka,  ale  również turystę,  można  było  liczyć
niemal  jak na  przyjaciela. Spotkania  na trasie,  na biwaku  lub w
podróży wyglądały zwykle  tak, jak by się  spotkało niewidzianych od
dawna  przyjaciół. Niemal  każdy szanujący  się turysta,  starał się
przede  wszystkim pomóc,  nie przejmując  się aż  tak bardzo  swoimi
"czterema literami".

Niestety czasy te odeszły w  niepamięć, a z moich obserwacji wynika,
że dzisiaj  już chyba  mało kto  o tym wogóle  pamięta. Szkoda  - bo
wiele w tym było uroku a i  łatwiej było wędrować - na kogo przecież
można  liczyć na  trasie bardziej  niż na  kogoś, kto  równie dobrze
powinien znać trudy i potrzeby turystycznej peregrynacji?

E,  mnie  niestety  dość  często   dotyka  pomoc  przy  wsiadaniu  lub
wysiadaniu  z  pociągu. Piszę  niestety  i  dotyka,  bo z  tej  pomocy
zazwyczaj wynikają  straty. Ciężki zapakowany rower  trekingowy trzeba
wiedzieć gdzie, jak i za co chwycić  by nic nie popsuć, ani też samemu
nie zostać nim przygniecionym  czy ogólnie steranym. Odrobina techniki
i znajomości sprzętu  pozwali mi mimo wszystko  doskonale sobie radzić
samemu  w każdych  pociągach, bez  zdejmowania sakw.  Niestety szczera
bądź co nie bądź pomoc nadchodzi tak szybko i tyle się dzieje, że albo
nie  zdążę  jakoś grzecznie  z  niej  wybrnąć  albo  nie mam  na  tyle
asertywności by taki gest odrzucić łudząc  się, że jakoś to będzie ;|.
No  i  m.in. już  był  połamany  licznik, urwany  dzwonek,  powyrywane
z  zatrzasków  błotniki,  rozgoryczony  nieproszony  pomocnik  umazany
niemożebnie smarem z łańcucha, a  z ostatniej chwili z wczoraj, niemal
wyrwana z plastikowego kufra roweru poziomego "antenka" :/.

Natomiast fakt faktem, że zazwyczaj  trekerzy potrafią pomóc innym bez
owych strat, bo wiedzą co i jak.  Mi też się zdarza pomagać innym, ale
nie na siłę.


--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-23 15:03:01
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Paweł Suwiński pisze:

Odrobina techniki
i znajomości sprzętu  pozwali mi mimo wszystko  doskonale sobie radzić
samemu  w każdych  pociągach, bez  zdejmowania sakw. 


Pisząc maila nie chciałem dziękować za pomoc w "dźwignięciu" roweru,
ale za sensowne podejście do sprawy. Kiedy pociąg jest nabity, a mało
rozgarnięci rowerzyści zawalają swoimi kilkoma rowerami miejsce na
którym - przy odrobinie wyobraźni i pomyślunku oraz chęci ruszenia
dupska - zmieściło by się znacznie więcej rowerów, potrafią tylko
tępo gapić się na zmagania z wejściem do pociągu. Kiedy zmęczony
i poirytowany męczącą podróżą tłum podróżnych próbuje - mniej lub
bardziej kulturalnie - dać Ci do zrozumienia: "spadaj człowieku, tu
nie ma już miejsca" - wtedy konstruktywna pomoc z "czeluści" wagonu
jest niemal bezcenna.

Oczywiście będąc z dziećmi i tak - najwyżej po trupach - wsiadłbym
do tego pociągu, ale to, że ktoś zdecydował się pomóc, po czym
ustąpił swoje miejsce (facet przysypiał potem na stojąco) było bardzo
budujące i uważam, że takie podejście należy w ludziach wzmacniać.


P.S.

Paweł Suwiński pisze:
> Ciężki zapakowany rower  trekingowy trzeba
> wiedzieć gdzie, jak i za co chwycić  by nic nie popsuć, ani też samemu
> nie zostać nim przygniecionym  czy ogólnie steranym. Odrobina techniki
> i znajomości sprzętu  pozwali mi mimo wszystko  doskonale sobie radzić
> samemu  w każdych  pociągach, bez  zdejmowania sakw.

Moim zdaniem, na czas transportu sakwy powinno się odpiąć i przewozić
na półkach, pod siedzeniami, itp. W ten sposób w pociągu może się
zmieścić znacznie więcej rowerów. Sakwy pozostawione na rowerze
zabierają miejsce na inne rowery, kiedy to mogłyby się z powodzeniem
znaleźć w tym czasie gdzieś indziej. Dla doświadczonego turysty,
umiejącego się spakować - odpinanie sakw to żaden problem i trwa to
kilkanaście sekund. Trudniej to zrobić później, w pośpiechu, kiedy
takich rowerów zbierze się więcej, itp.


> No  i  m.in. już  był  połamany  licznik

Takie rzeczy jak licznik, lampki, itp. - moim zdaniem - należy odpiąć
od roweru przed wsiadaniem. Pozwala to uniknąć przykrych niespodzianek,
począwszy od kradzieży, poprzez zniszczenie czy zgubienie, po bezmyślną
dewastację - np. przez palaczy nagminnie odwiedzających ostatni
przedsionek w pociągu, gdzie często przychodzi przewozić rowery.

>
> Natomiast fakt faktem, że zazwyczaj  trekerzy potrafią pomóc innym bez
> owych strat, bo wiedzą co i jak.  Mi też się zdarza pomagać innym, ale
> nie na siłę.

Jedną z form pomocy jest nieprzeszkadzanie i takie rozporządzanie
wspólną przestrzenią, aby pozostawić jej jak najwięcej dla innych :-)

PABLO
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -
Zapraszam na strone WWW Klubu Karpackiego: http://www.klub-karpacki.org

Data: 2010-08-23 16:00:32
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia pon, 23 sie 2010 tako rzecze Paweł Pontek:

 Kiedy  zmęczony  i  poirytowany  męczącą  podróżą  tłum  podróżnych
próbuje -  mniej lub bardziej  kulturalnie - dać Ci  do zrozumienia:
"spadaj  człowieku, tu  nie ma  już miejsca"  - wtedy  konstruktywna
pomoc z "czeluści" wagonu jest niemal bezcenna.

Tu zgoda.


Paweł Suwiński pisze:
> Ciężki zapakowany  rower trekingowy  trzeba wiedzieć gdzie,  jak i
> za  co chwycić  by  nic  nie popsuć,  ani  też  samemu nie  zostać
> nim  przygniecionym  czy  ogólnie steranym.  Odrobina  techniki  i
> znajomości sprzętu pozwali mi mimo wszystko doskonale sobie radzić
> samemu w każdych pociągach, bez zdejmowania sakw.

Moim  zdaniem,  na  czas  transportu  sakwy  powinno  się  odpiąć  i
przewozić na półkach,  pod siedzeniami, itp. W ten  sposób w pociągu
może  się zmieścić  znacznie więcej  rowerów. Sakwy  pozostawione na
rowerze zabierają  miejsce na  inne rowery, kiedy  to mogłyby  się z
powodzeniem znaleźć w tym  czasie gdzieś indziej. Dla doświadczonego
turysty, umiejącego się spakować - odpinanie sakw to żaden problem i
trwa to kilkanaście sekund. Trudniej to zrobić później, w pośpiechu,
kiedy takich rowerów zbierze się więcej, itp.

Znam doskonale Wasz "system" rowerowy.  Ja mam zupełnie inne podejście
i tego nie podzielam. Rower z sakwami to jeden poręczny gabaryt, który
wstawiam  do  pociągu  kilkoma  szybkimi ruchami  w  ciągu  kilkunastu
sekund. Rower rozebrany  z sakw to 5 tobołów  (nie jestem zwolennikiem
skrajnej  minimalizacji i  nie lubię  dawać wszystkiego  na tył,  więc
jeżdżę z pełnym kompletem sakw)  plus rower. Zapakowanie wszystkiego w
pociąg  wymaga  wiele  więcej  czasu  i  podwójnego  chodzenia.  Łatwo
coś  zawieruszyć, zostawić,  niezdążyć na  przesiadkę, np.  sytuacja z
wczoraj,  4minuty na  przesiadkę, Olsztyn  Główny, pociągi  na różnych
peronach, burza  z gradobiciem  - przesiadaj  się z  10cioma tobołami,
dziękuję ;). Nie zgadzam się też z  tym, że rower z sakwami zabiera aż
tak więcej miejsca, tym bardziej, że dwa rowery (bo zazwyczaj jeździmy
we dwoje) ustawione z sakwami na zakładkę nie zajmują tak dużo.

A co  do upychania rowerów  na kupę to  wcale nie chciałbym,  aby ktoś
tak  skrupulatnie i  altruistycznie wykorzystując  miejsce co  do joty
kompresował moje  rowery. Nic dobrego  (dla mnie) z  takiej przesadnej
uprzejmości nie  wynika, tylko  potem liczę  straty. Już  miałem takie
doświadczenia.  Pogięte błotniki,  pęknięte  szprychy lub  pokrzywiony
wózek przerzutki. Chociaż by dlatego  zostawiam sakwy, że dają one ten
paro  centymetrowy dystans  i rower  sam się  tym niejako  broni przed
dewastacją.

Sory,  ale nie  odpowiadają mi  indyjskie standardy  przewozu ludzi  i
rowerów.  Dlatego  też  wybieram  takie  okresy  i  takie  pociągi,  w
których  wiem, że  raczej  nie natknę  się na  dzikie  tłumy, albo  na
takich organizatorów  przestrzeni co to  będą mi kazać  powiesić rower
trekingowy z  bagażem na  tych beznadziejnych wieszakach.  Dlatego też
zazwyczaj na rowerowe  wyrypy jeżdżę wiosną i jesienią.  To mój sezon.
Latem jeżeli już uderzam w rejony mniej oblegane.


> Natomiast fakt faktem, że  zazwyczaj trekerzy potrafią pomóc innym
> bez owych  strat, bo wiedzą  co i jak.  Mi też się  zdarza pomagać
> innym, ale nie na siłę.

Jedną z  form pomocy  jest nieprzeszkadzanie i  takie rozporządzanie
wspólną przestrzenią,  aby pozostawić  jej jak najwięcej  dla innych
:-)

Najmniej będziesz przeszkadzał  innym jak nie wsiądziesz  do pociągu i
pewnie tego najbardziej ci inni by od ciebie oczekiwali ;).



--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-23 16:08:55
Autor: Andrzej W.
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
W dniu 2010-08-23 16:00, Paweł Suwiński pisze:


Znam doskonale Wasz "system" rowerowy.  Ja mam zupełnie inne podejście
i tego nie podzielam. Rower z sakwami to jeden poręczny gabaryt, który
wstawiam  do  pociągu  kilkoma  szybkimi ruchami  w  ciągu  kilkunastu
sekund.

Zdradź proszę ten sposób, ja wsiadając przez te małe drzwiczki w standardowych wagonach zawszę potrzebuję kogoś kto mi przytrzyma kierownicę na wprost. Niestety stojąc na zewnątrz by unieść bagażnik z sakwami nie jestem w stanie wewnątrz przytrzymać kierownicy by mi się nie złożyła..

--
Pozdrawiam,
Andrzej

Data: 2010-08-23 16:28:20
Autor: Paweł Suwiński
wsiadanie do pociągu [było Re: podziekowanie za pomoc...]
Dnia pon, 23 sie 2010 tako rzecze Andrzej W.:

Znam  doskonale  Wasz  "system"  rowerowy.  Ja  mam  zupełnie  inne
podejście i tego  nie podzielam. Rower z sakwami  to jeden poręczny
gabaryt, który wstawiam do pociągu kilkoma szybkimi ruchami w ciągu
kilkunastu sekund.

Zdradź proszę  ten sposób,  ja wsiadając przez  te małe  drzwiczki w
standardowych  wagonach zawszę  potrzebuję kogoś  kto mi  przytrzyma
kierownicę na wprost. Niestety stojąc na zewnątrz by unieść bagażnik
z sakwami nie jestem w  stanie wewnątrz przytrzymać kierownicy by mi
się nie złożyła..

Skoro jesteś już przy  skręcającej się kierownicy to na pewno już
doszedłeś do tego, że nie trzeba roweru w całości dźwigać by go
wstawić do wagonu. Dla tych którzy  nie doszli: przy użyciu tylnego  hamulca rower stawia
się "dęba"  i tak  umieszcza przednie koło  w środku.  Potem wystarczy
podnieść z  tyłu za  bagażnik i  wtoczyć do  środka. Dźwiga  się tylko
część masy  roweru i można samemu  wstawić rower taki, którego  by się
nie uniosło. Czasami  przy bagażniku nie ma za co  chwycić. Ja tak mam
bo na  bagażniku mam wór z  namiotem. Puściłem w okół  worka idącą pod
bagażnikiem pętlę z paska "parcianego" i ona robi za uchwyt.

I  teraz kwestia  kierownicy.  Jeżeli jadę  "we  dwoje" to  dziewczyna
odbiera  ode mnie  rowery pomagając  je wtoczyć  po prostu  ciągnąc za
uchwyt  od low  ridera. Wtedy  problemu  nie ma  z kierownicą.  Jeżeli
jestem sam  to przed wejściem  zakładam albo (1)  ekspandor prostujący
kierownicę -  idzie w około rury  podsiodłowej i jest po  obu stronach
przedniego koła  jest haczykami zaczepiony o  low-rider (ten ekspandor
używam  garażując rower  w mieszkaniu  by skręcone  koło nie  brudziło
ściany)  albo (2)  "lejce"  na  gripy które  sięgają  do  tyłu i  przy
wstawianiu  trzymam je  jedną  ręką utrzymując  kierownicę na  wprost.
Wysiadać trzeba w odwrotnej kolejności, czyli tyłem (!).

W każdy rodzaj pociągu w ten sposób wsiadamy bez zdejmowania sakw. A
nasze rowery zapakowane wyglądają tak: http://picasaweb.google.pl/Pawel.Suwinski/RowerySkarbyDolinySUpi#5337047888668686402


O a tu masz przykład lejców na gripach, zwinięte, ale nadal założone
bo było pchanie po piachach:

http://picasaweb.google.pl/Pawel.Suwinski/WJMNaPoziomie#5508509247555118194


--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-23 16:40:01
Autor: Andrzej W.
wsiadanie do pociągu [było Re: podziekowanie za pomoc...]
Dzięki za instrukcję, muszę sobie takie lejce zrobić, często podróżuję samotnie i wtedy mam problemy, jeszcze by się przydał tylny hamulec.... :-)


--
Pozdrawiam,
Andrzej

Data: 2010-08-23 16:23:37
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Paweł Suwiński pisze:

Znam doskonale Wasz "system" rowerowy. 

Nie mamy takiego systemu - dostosowujemy się do sytuacji. Inaczej na
długich dystansach, z przesiadkami, w pociągach gdzie nie można
przewozić rowerów, itp.; inaczej na krótkich trasach, w pociągach
wyposażonych w wagon lub przedział rowerowy, inaczej nocą inaczej za
dnia, itp., ..., itp.


Ja mam zupełnie inne podejście
i tego nie podzielam. Rower z sakwami to jeden poręczny gabaryt, który
wstawiam  do  pociągu  kilkoma  szybkimi ruchami  w  ciągu  kilkunastu
sekund.

Też często wsiadamy z zapakowanymi rowerami, ale zwykle - o ile nie jest
to wagon-stodoła, już w pociągu zdejmujemy sakwy.


Nie zgadzam się też z  tym, że rower z sakwami zabiera aż
tak więcej miejsca, tym bardziej, że dwa rowery (bo zazwyczaj jeździmy
we dwoje) ustawione z sakwami na zakładkę nie zajmują tak dużo.

.... no ale przemieszczanie rowerów w wagonie, "upychanie", itp.;
szczególnie kiedy nie jedzie się samemu jest znacznie łatwiejsze, kiedy
rower jest bez sakw.



A co  do upychania rowerów  na kupę to  wcale nie chciałbym,  aby ktoś
tak  skrupulatnie i  altruistycznie wykorzystując  miejsce co  do joty
kompresował moje  rowery.

Możesz to zrobić samemu - wtedy na pewno będzie dobrze.



Sory,  ale nie  odpowiadają mi  indyjskie standardy  przewozu ludzi  i
rowerów.  Dlatego  też  wybieram  takie  okresy  i  takie  pociągi,  w
których  wiem, że  raczej  nie natknę  się na  dzikie  tłumy,

Też tak robię, ale nie zawsze się da.


albo  na
takich organizatorów  przestrzeni co to  będą mi kazać  powiesić rower
trekingowy z  bagażem na  tych beznadziejnych wieszakach. 


Irytuje mnie wieszanie rowerów na hakach bo w ten sposób do przedziału
rowerowego wchodzi znacznie mniej rowerów. Niestety są ludzie, którzy
widząc wieszaki muszą tam powiesić swoje rowery (no przecież jest
pusto). Moim zdaniem wsiadając od razu powinno się ustawiać rowery w
takie sposób, aby potencjalnie inni (nawet gdyby miało ich nie być)
mogli w każdej chwili wejść i się zmieścić.


Natomiast fakt faktem, że  zazwyczaj trekerzy potrafią pomóc innym
bez owych  strat, bo wiedzą  co i jak.  Mi też się  zdarza pomagać
innym, ale nie na siłę.
Jedną z  form pomocy  jest nieprzeszkadzanie i  takie rozporządzanie
wspólną przestrzenią,  aby pozostawić  jej jak najwięcej  dla innych
:-)

Najmniej będziesz przeszkadzał  innym jak nie wsiądziesz  do pociągu i
pewnie tego najbardziej ci inni by od ciebie oczekiwali ;).

Są też inne sposoby :-)

PABLO
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -
Zapraszam na strone WWW Klubu Karpackiego: http://www.klub-karpacki.org

Data: 2010-08-23 16:53:24
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia pon, 23 sie 2010 tako rzecze Paweł Pontek:

Paweł Suwiński pisze:

Znam doskonale Wasz "system" rowerowy. 

Nie mamy takiego systemu - dostosowujemy się do sytuacji. Inaczej na
długich dystansach, z przesiadkami, w pociągach gdzie nie można
przewozić rowerów, itp.; inaczej na krótkich trasach, w pociągach
wyposażonych w wagon lub przedział rowerowy, inaczej nocą inaczej za
dnia, itp., ..., itp.

No ok, ale  znani jesteście z tego  wręcz masochistycznego rozbierania
rowerów na części pierwsze :).  Też sobie przypomniałem, że na długich
dystansach  w wagonach  rowerowych  czasami  zdejmowaliśmy sakwy.  Nie
jestem tutaj jakoś usztywniony. Natomiast staram się o ile to możliwe,
a  zazwyczaj dzięki  odpowiednio wybranym  okresom i  rejonom jest  to
możliwe w 9/10 przypadków, pozostawić rower nierozebrany.


Nie zgadzam się też z  tym, że rower z sakwami zabiera aż
tak więcej miejsca, tym bardziej, że dwa rowery (bo zazwyczaj jeździmy
we dwoje) ustawione z sakwami na zakładkę nie zajmują tak dużo.

... no ale przemieszczanie rowerów w wagonie, "upychanie", itp.;
szczególnie kiedy nie jedzie się samemu jest znacznie łatwiejsze, kiedy
rower jest bez sakw.

No zgoda, pewnie też bym tak postępował wyjeżdżając w liczniejszym
gronie.
Irytuje  mnie  wieszanie  rowerów  na  hakach bo  w  ten  sposób  do
przedziału rowerowego  wchodzi znacznie  mniej rowerów.  Niestety są
ludzie, którzy widząc  wieszaki muszą tam powiesić  swoje rowery (no
przecież jest pusto).

Tylko jako  przeciwnicy wieszaków  jesteśmy w mniejszości  nawet wśród
rowerzystów, bo to zazwyczaj  trekerzy z ciężkimi rowerami dostrzegają
absurd  tego wynalazku.  Pomijając już  kwestie przestrzeni,  roweru z
pełnymi sakwami na tym nie powiesi, no i te wieszaki mogą pogiąć koło,
szczególnie te ustawione poprzecznie do  jazdy. W nich się dobrze mają
puste rowery górskie z grubymi oponami. Pamiętam jak kiedyś jeden gość
z  góralem tak  na nas  nastawał,  "że są  wieszaki i  on sobie  życzy
powiesić i nie będzie opierał o nasze rowery", że nie było wyjścia jak
przestawić rowery.  W efekcie dopiero  po tym powieszeniu  zrobiło się
naprawdę ciasno.


Moim zdaniem wsiadając  od razu powinno się ustawiać  rowery w takie
sposób, aby potencjalnie inni (nawet  gdyby miało ich nie być) mogli
w każdej chwili wejść i się zmieścić.

Zgadzam  się, daleki  jestem  od nonszalanckiego  stawiania roweru  na
środku  i  barykadowania  innym   dostępu.  Zazwyczaj  stawiam  gdzieś
pod  ścianą i  na  zakładkę  jeżeli we  dwoje.  Na  miejsce tak  dwóch
postawionych rowerów z sakwami zmieściły by  się nie więcej niż trzy i
to upchane rowery. Więc to  IMHO nie jest jakieś drastyczne zabieranie
miejsca. Moim punktem wyjścia  jest zacząć od zapewnienia sobie  i moim rowerom
"osobistej"  przestrzeni  dającej  jakieś  chociażby  minimum  wygody/
ochrony.  Dopiero po  tym jak  jest  konieczność z  tego rezygnuję  na
rzecz  innych.  Wtedy  też  mógłbym  widzieć  konieczność  ściągnięcia
sakw  jeżeli to  rzeczywiście by  pomogło. Natomiast  nie zaczynam  od
skrajnej minimalizacji  swojej przestrzeni życiowej, moje  imie to nie
"czterdzieści i cztery" :).


--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-24 12:57:26
Autor: Marcin Hyła
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
On 2010-08-23 16:00, Paweł Suwiński wrote:

Znam doskonale Wasz "system" rowerowy.  Ja mam zupełnie inne podejście
i tego nie podzielam. Rower z sakwami to jeden poręczny gabaryt, który
wstawiam  do  pociągu  kilkoma  szybkimi ruchami  w  ciągu  kilkunastu
sekund.

Ja mam w sakwach ze 30-40 kilo. Podnoszenie i manwerowanie 55-60 kg to jednak jest coś innego niż 15-20 kg, zwłaszcza z niskiego peronu. Dlatego niemal zawsze ściągam sakwy na peronie.

Rower rozebrany  z sakw to 5 tobołów  (nie jestem zwolennikiem
skrajnej  minimalizacji i  nie lubię  dawać wszystkiego  na tył,  więc
jeżdżę z pełnym kompletem sakw)  plus rower. Zapakowanie wszystkiego w
pociąg  wymaga  wiele  więcej  czasu  i  podwójnego  chodzenia.

Ja jestem w stanie uwinąć się w mniej niż 30 sekund, począwszy od sakw założonych na rower. Nie wiem, jakich sakw używasz - Ortlieby klikają się w jedną i w drugą stronę w sekundę i tworzą dwie bardzo poręczne pary. Zdejmowanie ich dopiero w przedsionku albo pozostawianie ich na rowerze to kradzież czasu albo miejsca innym rowerzystom, którzy by chcieli się tam zmieścić (i utrudnienie dla zwykłych pasażerów, którzy tamtędy wchodzą czy idą do kibla). Poza tym bagaże wolę mieć na oku, rower zapinam ulockiem.

coś  zawieruszyć, zostawić,  niezdążyć na  przesiadkę, np.  sytuacja z
wczoraj,  4minuty na  przesiadkę, Olsztyn  Główny, pociągi  na różnych
peronach, burza  z gradobiciem  - przesiadaj  się z  10cioma tobołami,

Bez jaj. Założenie crosso trwa niewiele dłużej niż ortliebów. No chyba, że masz jakieś pseudowynalazki, to co innego - współczuję.

Nie zgadzam się też z  tym, że rower z sakwami zabiera aż
tak więcej miejsca, tym bardziej, że dwa rowery (bo zazwyczaj jeździmy
we dwoje) ustawione z sakwami na zakładkę nie zajmują tak dużo.

Napisałeś, że jeździsz z przednimi i tylnymi (masz "pięć tobołów"). Rower z takimi sakwami zajmuje miejsce dwóch rowerów bez sakw. I praktycznie nie da się nawet ustawić dwóch rowerów z sakwami każdy w przedsionku, żeby dało się swobodnie dotrzeć do drzwi i toalety.

A co  do upychania rowerów  na kupę to  wcale nie chciałbym,  aby ktoś
tak  skrupulatnie i  altruistycznie wykorzystując  miejsce co  do joty
kompresował moje  rowery. Nic dobrego  (dla mnie) z  takiej przesadnej
uprzejmości nie  wynika, tylko  potem liczę  straty. Już  miałem takie
doświadczenia.  Pogięte błotniki,  pęknięte  szprychy lub  pokrzywiony
wózek przerzutki. Chociaż by dlatego  zostawiam sakwy, że dają one ten
paro  centymetrowy dystans  i rower  sam się  tym niejako  broni przed
dewastacją.

Gdybym trafił na rower z sakwami w przedsionku, to najpierw bym wrzasnął na właściciela, a jakby ten się nie pojawił, to bym osobiście odpiął i wywalił je do korytarza. I byłoby mu potem bardzo przykro zwłaszcza gdyby miał coś na ten temat innego do powiedzenia niż ja.

Dwa przypadki, kiedy taszczę się z rowerem nie zdejmując sakw: niski peron i niska podłoga oraz szerokie drzwi (np. szynobus) a w środku nie ma haków na wieszanie rowerów, albo wysoka podłoga i wysoki peron oraz szerokie drzwi (np. Statler Flirt, SKM w GDA i podobne).

Ale ostatnio wiozłem tak rower i nagle na stacji wpadło towarzystwo z rowerami, nie zdążyłem odpiąć sakw i się prawie nie pomieściliśmy bo mój blokował miejsce. Ale nie wpadli na pomysł, żeby poprosić, ja nie zauważyłem wczesniej że ich tak dużo, a jak rower miałem już zastawiony pięcioma kolejnymi to się poddaliśmy i jechaliśmy w zabawnym tłoku.

marcin ha
--
Miasta dla rowerów http://www.rowery.org.pl

Data: 2010-08-24 13:51:07
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia wto, 24 sie 2010 tako rzecze Marcin Hyła:

Gdybym trafił na rower z sakwami w przedsionku, to najpierw bym wrzasnął na właściciela, a jakby ten się nie pojawił, to bym osobiście odpiął i wywalił je do korytarza. I byłoby mu potem bardzo przykro zwłaszcza gdyby miał coś na ten temat innego do powiedzenia niż ja.

To bym się zdenerwował  i uwierz, że nie mi byłoby  przykro :|. Ja bym
tak nie chojraczył z cudzym mieniem bez pytania, bo nigdy nie wiesz na
kogo  możesz  trafić,  np.  w  moim przypadku  byś  trafił  na  byłego
zawodnika bjj.

A ad  meritum to po  prostu preferuję inny  system, dużo jeżdżę  i nie
zauważyłem  za bardzo,  że bym  komuś  w ten  sposób jakoś  specjalnie
utrudniał życie,  gdyż inaczej  poszukałbym po prostu  innego systemu.
Raczej pokojowy i  uczynny jestem człowiek, ale nie  mam też tendencji
do skrajnej minimalizacji własnej przestrzeni życiowej "bo inni".

--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-24 14:42:26
Autor: Marcin Hyła
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
On 2010-08-24 13:51, Paweł Suwiński wrote:

To bym się zdenerwował  i uwierz, że nie mi byłoby  przykro :|. Ja bym
tak nie chojraczył z cudzym mieniem bez pytania, bo nigdy nie wiesz na
kogo  możesz  trafić,  np.  w  moim przypadku  byś  trafił  na  byłego
zawodnika bjj.

Byś se tym jujitsu sakwe z gardła wyciągał :-) Piszę wyraźnie, że najpierw bym wrzasnął na własciciela, ale jakby ciota się gramoliła z tymi sakwami "bo ma taki system" to byłby problem. Rozumiem, że PKP robi mi problemy, ale drugi rowerzysta?

A ad  meritum to po  prostu preferuję inny  system, dużo jeżdżę  i nie
zauważyłem  za bardzo,  że bym  komuś  w ten  sposób jakoś  specjalnie
utrudniał życie,  gdyż inaczej  poszukałbym po prostu  innego systemu.

Może jeździsz pustymi pociągami, ale bezmyślność prowokuje kłopoty. Z tego co widzę, rowerzyści zachowują czujność i na dworcach patrzą się na rower w przedsionku - czy nikt nie kradnie lub czy nie trzeba pomóc jak się inny rowerzysta ładuje. I nigdy nie trafiłem na rower z sakwami, zawsze ludzie trzymają w przedziale czy generalnie - rozładowane.

marcin ha
PS. Ze dwa tygodnie temu na WAW Zachodnia do IC Lajkonik wlazła grupa kolarzy jadących - jak się miało okazać - do Białegostoku. Pogubili sakwy, zrobili mega kocioł w wagonie rowerowym, przewiesili mi rower bez pytania, powiesili swoje jak było im wygodnie i pozapinali biedalinkami a na dwie minuty przed odjazdem z Centralnego zorientowali się, że pomylili pociągi. Wielka była to ulga, jak udało im się wyszarpać z wagonu :-)
--
Miasta dla rowerów http://www.rowery.org.pl

Data: 2010-08-24 15:10:55
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia wto, 24 sie 2010 tako rzecze Marcin Hyła:

To bym się zdenerwował  i uwierz, że nie mi byłoby  przykro :|. Ja bym
tak nie chojraczył z cudzym mieniem bez pytania, bo nigdy nie wiesz na
kogo  możesz  trafić,  np.  w  moim przypadku  byś  trafił  na  byłego
zawodnika bjj.

Byś se tym jujitsu sakwe z gardła wyciągał :-)

Boksować się na preclu to ty rzeczywiście potrafisz ;|.


A ad  meritum to po  prostu preferuję inny  system, dużo jeżdżę  i nie
zauważyłem  za bardzo,  że bym  komuś  w ten  sposób jakoś  specjalnie
utrudniał życie,  gdyż inaczej  poszukałbym po prostu  innego systemu.

Może jeździsz pustymi pociągami, ale bezmyślność prowokuje kłopoty.

Dla  mnie brakiem  wyobraźni jest  oczekiwanie, że  w szczycie  sezonu
wsiądę do pociągu  w połowie najbardziej obleganej trasy.  Poza tym to
nie medycyna katastrof czy wojna gdzie  liczy się człowiek na sztuki z
pominięciem jego  prywatnego interesu,  chociażby ten interes  był tak
prozaiczny  i  egoistyczny  jak  chęć wygodnego  i  bezpiecznego  (dla
sprzętu) przewiezienia roweru. No bo  przecież więcej ludzi jeszcze by
weszło do pociągu jakby ci co siedzą wstali, albo jakoś się poukładali
jak  w klockach  tetris, dlaczego  nie  tak? Jakby  zrobić porządek  z
rowerzystami, którzy nie rozbierają rowerów można by się po tym zabrać
za podróżnych,  którzy się nie  gną jak  klocki tetris. Zawsze  był by
jakiś front by toczyć bój. Mógłbyś wtedy wrzasnąć, a potem wyjmować im
coś z gardła i nawet znajomość bjj by im nie pomogła ;).


 I nigdy nie  trafiłem na rower z sakwami, zawsze  ludzie trzymają w
przedziale czy generalnie - rozładowane.

O popatrz,  a ja bardzo często  spotykam. Sam też na  końcu składu tak
stawiam dwa rowery na  zakładkę zdejmując ewentualnie sakwy zewnętrzne
z zewnętrznego roweru.

--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-24 15:18:14
Autor: Marcin Hyła
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
On 2010-08-24 15:10, Paweł Suwiński wrote:

Dla  mnie brakiem  wyobraźni jest  oczekiwanie, że  w szczycie  sezonu
wsiądę do pociągu  w połowie najbardziej obleganej trasy.

Bo jakiś debil zastawił przedsionek rowerem obwieszonym sakwami i uważa że to jest super pomysł na przewożenie roweru?

marcin ha
--
Miasta dla rowerów http://www.rowery.org.pl

Data: 2010-08-24 15:23:36
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia wto, 24 sie 2010 tako rzecze Marcin Hyła:

Dla mnie brakiem  wyobraźni jest oczekiwanie, że  w szczycie sezonu
wsiądę do pociągu w połowie najbardziej obleganej trasy.

Bo jakiś  debil zastawił  przedsionek rowerem obwieszonym  sakwami i
uważa że to jest super pomysł na przewożenie roweru?

Nie bo "szczyt sezonu" i "oblegana trasa" nazywały by się wtedy
inaczej.  --
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-24 15:22:22
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Paweł Suwiński pisze:
Sam też na  końcu składu tak
stawiam dwa rowery na  zakładkę zdejmując ewentualnie sakwy zewnętrzne
z zewnętrznego roweru.

No i właśnie to jest moim zdaniem bardzo złe postępowanie w stosunku do
innych rowerzystów. Kiedy komuś przyjdzie wsiadać do pociągu
(niekoniecznie na stacji początkowej) trafia na przedsionek zawalony na
maksa przez dwa rowery. I ma problem (a czasu jest mało) - tylko
dlatego, że Tobie nie chciało się ruszyć tyłka i ustawić rowerów w taki
sposób, aby zająć możliwie mało miejsca. W takiej sytuacji powinno się
zdjąć te Twoje sakwy i wyrzucić ma peron, robiąc tym samym wolne miejsce
dla innych, albo ustawić rowery na Twoich (przy okazji masakrując Ci
część osprzętu).

Pomijam już fakt, że pozostawienie w ostatnim przedsionku rowerów
z sakwami to zaproszenie różnych "dresów" do ich dewastacji przy okazji
wędrówek na fajka czy do kibla.

To tak jak wyrzucanie śmieci nie skompresowanych (np. butelki PET,
kartony po napojach, itp.) do publicznej śmietniczki. Oczywiście można,
tylko, że w ten sposób śmietniczka staje się zapełniona po krótkim
czasie i w efekcie inni, wywalają śmieci obok (przecież butelka jest
zbyt ciężka aby zabrać ją ze sobą kiedy brakuje miejsca w śmietniczce)
bo - jak uważają - nie mają gdzie tego zrobić.

Przestrzeń publiczna nie jest wyłącznie dla tego kto pierwszy (ten
lepszy). To prymitywne myślenie rodem z głębokiego PRLu.

PABLO
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -
Zapraszam na strone WWW Klubu Karpackiego: http://www.klub-karpacki.org

Data: 2010-08-24 15:40:00
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia wto, 24 sie 2010 tako rzecze Paweł Pontek:

Sam  też  na  końcu  składu  tak stawiam  dwa  rowery  na  zakładkę
zdejmując ewentualnie sakwy zewnętrzne z zewnętrznego roweru.

No i właśnie to jest moim zdaniem bardzo złe postępowanie w stosunku
do  innych rowerzystów.  Kiedy  komuś przyjdzie  wsiadać do  pociągu
(niekoniecznie na stacji początkowej) trafia na przedsionek zawalony
na maksa przez dwa rowery.

Tam  i tak  nie wejdzie  więcej  niż trzy  puste rowery  chyba, że  na
składakach Dahona  uprawiasz turystykę.  Zupełnie zaskakujesz  mnie tą
tyradą.
I  ma problem  (a czasu  jest mało)  - tylko  dlatego, że  Tobie nie
chciało się ruszyć tyłka i ustawić  rowerów w taki sposób, aby zająć
możliwie mało miejsca. W takiej  sytuacji powinno się zdjąć te Twoje
sakwy  i wyrzucić  ma  peron,  robiąc tym  samym  wolne miejsce  dla
innych, albo  ustawić rowery  na Twoich  (przy okazji  masakrując Ci
część osprzętu).

Spóźniłeś się,  sakwy już Hyła  wyrzucił na korytarz, przy  czym jedną
musiał  mi wyjąć  z gardła  ;).  A tak  w  ogóle to  już mi  strasznie
zmasakrowaliście sprzęt, cóż za poziom agresji ;|.
Przestrzeń publiczna nie jest wyłącznie dla tego kto pierwszy (ten
lepszy). To prymitywne myślenie rodem z głębokiego PRLu.

Jestem  daleki  od  takiego   podejścia.  Odnoszę  wrażenie,  że  masz
tendencje to skrajnego różnicowania typu  zero - jeden, czarne - białe
(?) :|.


--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-24 15:53:42
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Paweł Suwiński pisze:

Tam  i tak  nie wejdzie  więcej  niż trzy  puste rowery 

Wejdzie, wejdzie - wystarczy ustawić je z głową. Dodatkowo,
ustawiając kierownicę wzdłuż ramy i odkręcając pedały (a to
tylko kilkanaście sekund roboty, do zrobienia jeszcze przed
wejściem do pociągu, na peronie) można uzyskać miejsce na
kolejne sztuki.

PABLO
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -
Zapraszam na strone WWW Klubu Karpackiego: http://www.klub-karpacki.org

Data: 2010-08-24 16:21:44
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia wto, 24 sie 2010 tako rzecze Paweł Pontek:

Tam i tak nie wejdzie więcej niż trzy puste rowery

Wejdzie,  wejdzie  -  wystarczy   ustawić  je  z  głową.  Dodatkowo,
ustawiając kierownicę  wzdłuż ramy i  odkręcając pedały (a  to tylko
kilkanaście sekund  roboty, do  zrobienia jeszcze przed  wejściem do
pociągu, na peronie) można uzyskać miejsce na kolejne sztuki.

W miarę na  bieżąco śledzę Wasze galerie i wiem  co potraficie robić z
rowerami - origami ;).

A  z tymi  kilkunastoma sekundami  na odkręcenie  pedałów mógłbym  Cię
zaskoczyć. W swoim rowerze chciałem _w garażu_ wymienić pedały na inne
i WD40, duży  francuz plus młotek w ramach wsparcia  przez pół godziny
nie  dały rady.  Dałem sobie  spokój. Do  serwisu gdzie  mają klucz  z
metrowym ramieniem  przejadę się  jak łożyska  padną.

Poza  tym jeździmy  na trekingach  z szeroką  giętą kierownicą,  które
zajmują nieco więcej  miejsca niż górale. Proszę  bardzo, teraz czekam
na kolejną tyradę, tym razem przeciwko rowerzystom na trekingach ;). I
możesz  mi już  spokojnie wyrzucić  rower  na peron,  bo po  ostatnich
przejściach pewnie i  tak się do jazdy  nie nadaje ;). I  obyś się nie
spotkał  z atakiem  rowerzystów na  Dahonach,  bo oni  o wiele  lepiej
potrafią  skompresować swoje  rowery i  na miejsce  dwóch górali  ze 3
takie wejdą.


--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-24 16:38:22
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Paweł Suwiński pisze:

A  z tymi  kilkunastoma sekundami  na odkręcenie  pedałów mógłbym  Cię
zaskoczyć. W swoim rowerze chciałem _w garażu_ wymienić pedały na inne
i WD40, duży  francuz plus młotek w ramach wsparcia  przez pół godziny
nie  dały rady.  Dałem sobie  spokój.


Moim zdaniem, szanujący się rowerzysta nie dopuszcza do takiej sytuacji
aby czegoś w rowerze nie dało się odkręcić (podobnie żeby coś
skrzypiało, klekotało, żeby śruby zardzewiały lub się "zapiekły", itp.).

Takie sprawy (lenistwo) zwykle mszczą się w kluczowym momencie, kiedy
pojawia się jakaś awaria i nie można jej z tego powodu naprawić. Ba -
próba naprawy, może spowodować daleko idące uszkodzenia, itp.

Wystarczy na bieżąco (ale bez przesadyzmu) dbać o rower i takie sytuacje
się nie pojawią. Warto dbać również o to, czego gołym okiem nie widać
.... Dobrze utrzymany, prosty rower będzie się zdecydowanie lepiej
sprawował, niż nawet najlepszej marki sprzęt, o który nie dba się na
bieżąco.

PABLO
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -
Zapraszam na strone WWW Klubu Karpackiego: http://www.klub-karpacki.org

Data: 2010-08-24 17:46:48
Autor: Marcin Hyła
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
On 2010-08-24 16:38, Paweł Pontek wrote:

Moim zdaniem, szanujący się rowerzysta nie dopuszcza do takiej sytuacji
aby czegoś w rowerze nie dało się odkręcić (podobnie żeby coś
skrzypiało, klekotało, żeby śruby zardzewiały lub się "zapiekły", itp.).

Ale też bez przesady - naprawdę wozisz klucz do pedałów na wyprawy? Ja nie :-) Pociąg to nie samolot, zysk z odręcenia pedałów jest minimalny, tzn. jak najbardziej porównywalny z rozumnym poustawianiem korb tak, żeby zachodziły na siebie. Przekręcanie kierownicy paru znajomych owszem, praktykowało - ale zdaje się do przewożenia roweru w korytarzu, nie przedsionku. Ja nie potrzebowałem nigdy.

Jak ktoś kto nie zna realiów i czyta tę dyskusję to może się przestraszyć. W praktyce nigdy nie zdarzyło mi się, żeby roweru się przewieźć nie dało - a widziałem szynobus z 15 rowerami w środku (bez wieszaków na rowery) czy wagon rowerowy Hańczy z ponad 20 (a na fotce widziałem też ten wagon zastawiony chyba 40, ale to inna sprawa).

marcin ha
--
Miasta dla rowerów http://www.rowery.org.pl

Data: 2010-08-24 21:15:51
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Marcin Hyła pisze:

Ale też bez przesady - naprawdę wozisz klucz do pedałów na wyprawy?

Tak, ale to żaden problem. Staram się być przygotowany tak, aby zachować
możliwie dużą niezależność w terenie oraz w transporcie.

Generalnie, niezależnie od tego na ile czasu i gdzie jadę zabieram
podobny ekwipunek: http://www.klub-karpacki.org/informator/rowery_ekwipunek.html

Części zamienne i klucze mieszczą się w torbie zawieszonej na ramie.

Ja nie :-)

Twoja sprawa.
Ja nie lubię zmieniać planów ze względu na jakąś pospolitą awarię
lub z powodu obsuwu w transporcie.

PABLO
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -
Zapraszam na strone WWW Klubu Karpackiego: http://www.klub-karpacki.org

Data: 2010-08-24 21:23:52
Autor: MadMan
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia Tue, 24 Aug 2010 21:15:51 +0200, Paweł Pontek napisał(a):

Ja nie lubię zmieniać planów ze względu na jakąś pospolitą awarię
lub z powodu obsuwu w transporcie.

Ja nie wożę zapasowych pedałów, zatem klucz do nich byłby dla mnie
zbędnym ciężarem. --
Pozdrawiam,
Damian Karwot         damian.karwot (at) gmail kropa com
JabberID: damian.karwot (at) jabster kropa pl
Tlen: madman1985, GG: 2283138

Data: 2010-08-24 21:42:55
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
MadMan pisze:
Dnia Tue, 24 Aug 2010 21:15:51 +0200, Paweł Pontek napisał(a):

Ja nie lubię zmieniać planów ze względu na jakąś pospolitą awarię
lub z powodu obsuwu w transporcie.

Ja nie wożę zapasowych pedałów, zatem klucz do nich byłby dla mnie
zbędnym ciężarem.

Ja akurat nie wożę klucza do zapasowych pedałów :-)

Mnie po prostu ten dodatkowy "ciężar" w niczym nie przeszkadza. Skolei
lubię być niezależny. Niech każdy robi tak jak lubi i przygotowuje się
w taki sposób, jaki z jego punktu widzenia jest istotny.

Dla mnie istotne jest, że kiedy przychodzi wracać nocnym pociągiem -
wystarczy odkręcić pedały, wyprostować kierownicę i bez większych
ceregieli można wrzucić kilka (!) rowerów na półki w pociągu. Nie
trzeba się wtedy martwić o to czy będzie rowerowy wagon, czy w nocy
rower będzie bezpieczny w przedsionku, itp.

Jak się jedzie ekipą i trzeba przewieźć kilka rowerów, każdy sposób
kompresji jest istotny. Poza tym, czasem zdarza się, że rowery trzeba
przewieźć autobusem, taryfą, busem (marszrutką), itp. Naprawdę
upierdliwe jest upychanie wielu rowerów w autobusie, pomiędzy
siedzeniami, albo w korytarzu pociągu, jeżeli nie ma możliwości
odkręcenia pedałów. Każdy przechodzący podróżny od razu włącza bluzgi
zahaczając nogami o wystające pedały.

PABLO
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -
Zapraszam na strone WWW Klubu Karpackiego: http://www.klub-karpacki.org

Data: 2010-08-25 00:43:11
Autor: Jarek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)

Ja nie wożę zapasowych pedałów, zatem klucz do nich byłby dla mnie
zbędnym ciężarem.


Niektóre spd przykręcane są zwykłym imbusem (np. shimano PDM-540). Można mieć takie.
I na prawdę nie trzeba ich przykręcać metrowym kluczem, tak żeby potem nikt ich ruszyć nie mógł.
Ja moje przykręcam zwykłym multitoolem i nigdy się nie odkręciły.

Pozdrawiam
Jarek

Data: 2010-08-25 12:51:44
Autor: Marcin Hyła
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
On 2010-08-24 21:15, Paweł Pontek wrote:

Generalnie, niezależnie od tego na ile czasu i gdzie jadę zabieram
podobny ekwipunek:
http://www.klub-karpacki.org/informator/rowery_ekwipunek.html


Rękawice robocze w powyższym zestawieniu (cokolwiek to jest, sounds grubo) możesz zamienić na lateksowe rękawiczki medyczne, do kupienia za grosze w aptekach, lekkie, cienkie i trwałe. Ja woże z 10 sztuk, łańcuch można w nich zmieniać i ręce będą bez ani jednej plamki od smaru. Masz doskonałe czucie w palcach i są zaskakująco trwałe (można i z 10 razy używać zanim sie przedrze). Pasty BHP możesz w związku z tym nie brać (albo zastąpić ją Ludwikiem do naczyń, jeśli wozisz pełen zestaw biwakowy).

Te wszystkie klucze i części zamienne o których piszesz w linku można wozić, ale może niekoniecznie tam gdzie jest cywilizacja i _jakies_ warsztaty. To naprawdę poważne obciążenie - a i tak nie przewidzisz wszystkiego.

W tym roku na Warmii i Mazurach pękł mi dziesięcioletni aluminiowy lowrider i to w takim miejscu że spawanie było niemożliwe (oczko na gwint mocujący do widelca na końcu wysięgnika). Miałem wieźć ze sobą zapasowy bagażnik, czy spawarkę do aluminium? Problem rozwiązał zwykły sznurek i Wojtek Deneka, który przywiózł mi na trasę nowego tubusa. Notabene w zeszłym roku pękł mi tylny bagażnik SL Bike, też alu, znaleźli się spawacze i zrobili.

Ja nie lubię zmieniać planów ze względu na jakąś pospolitą awarię
lub z powodu obsuwu w transporcie.

Jw - "pospolita awaria" niejedno ma imię i naprawdę nie wszystko weźmiesz ze sobą :-)

marcin ha
--
Miasta dla rowerów http://www.rowery.org.pl

Data: 2010-08-25 13:36:16
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Marcin Hyła pisze:
On 2010-08-24 21:15, Paweł Pontek wrote:

Generalnie, niezależnie od tego na ile czasu i gdzie jadę zabieram
podobny ekwipunek:
http://www.klub-karpacki.org/informator/rowery_ekwipunek.html


Rękawice robocze w powyższym zestawieniu (cokolwiek to jest, sounds grubo) możesz zamienić na lateksowe rękawiczki medyczne, do kupienia za grosze w aptekach, lekkie, cienkie i trwałe. Ja woże z 10 sztuk, łańcuch można w nich zmieniać i ręce będą bez ani jednej plamki od smaru. Masz doskonałe czucie w palcach i są zaskakująco trwałe (można i z 10 razy używać zanim sie przedrze).

Ja wożę cieniutkie jedwabne rękawiczki, które nie sprawdziły się na
zimowych wycieczkach (jako podkład pod właściwe rękawice).

Pasty BHP możesz w związku z tym nie brać (albo zastąpić ją Ludwikiem do naczyń, jeśli wozisz pełen zestaw biwakowy).

Pastę BHP wożę i bardzo sobie to chwalę - często jestem ubrudzony tak
(i to nie na skutek napraw), że tylko przy użyciu pasty udaje się coś
domyć. Ludwika nie wożę, menażki myję po prostu wodą, jako zmywak
używam trawy lub gałązek - co jest pod ręką.



Te wszystkie klucze i części zamienne o których piszesz w linku można wozić, ale może niekoniecznie tam gdzie jest cywilizacja i _jakies_ warsztaty.


To naprawdę poważne obciążenie - a i tak nie przewidzisz wszystkiego.

Mnie się to wszystko (narzędzia, części, itp.) mieści w torbie
zawieszonej w trójkącie ramy. Czyli wbrew pozorom nie ma tego tak
wiele. Niezależność zaś jest względnie duża przy względnie małym
nakładzie masy/objętości/kosztów. Dla mnie argument o tym, że w
okolicy jest warsztat jest mało przekonujący. Miewałem już różne
dziwne uszkodzenia, które gdybym nie był na nie przygotowany,
skutecznie by mnie uziemiły. Lubię sobie sam radzić w takich
sytuacjach.



Ja nie lubię zmieniać planów ze względu na jakąś pospolitą awarię
lub z powodu obsuwu w transporcie.

Jw - "pospolita awaria" niejedno ma imię i naprawdę nie wszystko weźmiesz ze sobą :-)

Dlatego staram się być przygotowany w taki sposób aby niewiele mnie
to kosztowało w sensie dodatkowego obciążenia (masa i objętość), a
w  zamian dawało możliwie dużą niezależność na najbardziej prawdopodobne
awarie.

Myślę, że nie ma co się przekonywać. Każdy ma inne podejście do takich
spraw. Poza tym, musiałbyś popróbować takiej turystyki jaką ja się
zajmuje i wtedy może też inaczej byś spojrzał na całe zagadnienie. Tego
nie da się opisać - to trzeba przeżyć i samemu dojść do niektórych
wniosków.

PABLO
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -
Zapraszam na strone WWW Klubu Karpackiego: http://www.klub-karpacki.org

Data: 2010-08-25 13:45:34
Autor: Marcin Hyła
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
On 2010-08-25 13:36, Paweł Pontek wrote:

Ja wożę cieniutkie jedwabne rękawiczki, które nie sprawdziły się na
zimowych wycieczkach (jako podkład pod właściwe rękawice).

DO NAPRAW ROWERU rękawice! Do izolacji od brudu i smaru! Chyba nie chcesz powiedzieć, że do tego używasz jedwabnych? :-)

Pastę BHP wożę i bardzo sobie to chwalę - często jestem ubrudzony tak
(i to nie na skutek napraw), że tylko przy użyciu pasty udaje się coś
domyć.

Mnie się nie zdarza jakoś. Jedyne co brudzi, to smary od części rowerowych, problem rozwiązują lateksy.

Mnie się to wszystko (narzędzia, części, itp.) mieści w torbie
zawieszonej w trójkącie ramy.

Trójkąt ramy jest na picie, bidony itp. Mnie się wszystko mieści w topeaku podsiodłowym - dętki, alien, lateksy, łyżki, baterie zapasowe itp. itd. Klucz do pedałów mógłbym wrzucić do sakwy, ale właściwie po co?

Dlatego staram się być przygotowany w taki sposób aby niewiele mnie
to kosztowało w sensie dodatkowego obciążenia (masa i objętość), a
w zamian dawało możliwie dużą niezależność na najbardziej prawdopodobne
awarie.

Złamanie bagażnika jest IMHO równie prawdopodobne jak konieczność odkręcania pedałów. A nawet bardziej - bo pedał w ciągu 15 lat uszkodziłem tylko raz (i dojechałem kilkadziesiąt km do sklepu), a bagażniki złamałem w tym czasie trzy. Chyba że ktoś jeździ na plastikowych. Korby też nie było potrzeby odkręcać.

marcin ha
--
Miasta dla rowerów http://www.rowery.org.pl

Data: 2010-08-25 14:01:12
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Marcin Hyła pisze:
On 2010-08-25 13:36, Paweł Pontek wrote:


Pastę BHP wożę i bardzo sobie to chwalę - często jestem ubrudzony tak
(i to nie na skutek napraw), że tylko przy użyciu pasty udaje się coś
domyć.

Mnie się nie zdarza jakoś. Jedyne co brudzi, to smary od części rowerowych, problem rozwiązują lateksy.

No widzisz - uprawiamy zupełnie inny model turystyki, stąd mamy
zupełnie inne potrzeby w zakresie ekwipunku.

Dlatego staram się być przygotowany w taki sposób aby niewiele mnie
to kosztowało w sensie dodatkowego obciążenia (masa i objętość), a
w zamian dawało możliwie dużą niezależność na najbardziej prawdopodobne
awarie.

Złamanie bagażnika jest IMHO równie prawdopodobne jak konieczność odkręcania pedałów. A nawet bardziej - bo pedał w ciągu 15 lat uszkodziłem tylko raz (i dojechałem kilkadziesiąt km do sklepu)

Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiałeś: ja nie wożę klucza do pedałów
w celu ich naprawy, ale w celu możliwości szybkiego dostosowania
roweru do potrzeb skorzystania z nietypowej komunikacji. Poza tym
to zwykły, mały klucz płaski (do użycia także przy innych okazjach) -
staram się utrzymywać wszystkie gwinty w rowerze w takim stanie, aby
ich odkręcenie nie wymagało "klucza kowalskiego".


bagażniki złamałem w tym czasie trzy.

.... może warto kupić dobry (solidny a nie markowy) bagażnik?

Do doraźnej naprawy bagażnika mam drut, cybanty oraz narzędzia.



Korby też nie było potrzeby odkręcać.

Abstrahując od przykładu z korbą - rozumując bardziej ogólnie, to
że coś Ci się nie przytrafiło, nie oznacza, że Ci się nie może
przytrafić. W zależności od tego gdzie wtedy jesteś, ile masz czasu,
na czym Ci bardziej zależy, itp. - mniej lub bardziej "wtapiasz".

W zależności od własnych preferencji (i doświadczenia) decydujesz,
na co się przygotowujesz a na co nie.

PABLO

Data: 2010-08-25 14:10:32
Autor: Marcin Hyła
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
On 2010-08-25 14:01, Paweł Pontek wrote:

Mnie się nie zdarza jakoś. Jedyne co brudzi, to smary od części
rowerowych, problem rozwiązują lateksy.

No widzisz - uprawiamy zupełnie inny model turystyki, stąd mamy
zupełnie inne potrzeby w zakresie ekwipunku.

Nie wiem czy inny, w sumie nieistotne, ale pasta BHP jest pomocna tylko w przypadku chemii organicznej: smarów itp. Każdy rodzaj błota albo zmyjesz wodą (nawet bez dodatku detergentów), albo poczekasz aż wyschnie i wykruszysz. Możesz się unurzać w błocie po szyję taszcząc rower przez chaszcze i nie wiem, w czym pasta BHP ci pomoże. Raczej proszek do prania, bo ciuchy też bedziesz miał brudne.

Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiałeś: ja nie wożę klucza do pedałów
w celu ich naprawy, ale w celu możliwości szybkiego dostosowania
roweru do potrzeb skorzystania z nietypowej komunikacji.

Samolotu? Pisałem już, że wykręcenie pedałów niewiele zmieni. Jeśli już to przekręcenie kierownicy o 90 stopni, a do tego potrzeba imbusa.

Poza tym
to zwykły, mały klucz płaski (do użycia także przy innych okazjach) -
staram się utrzymywać wszystkie gwinty w rowerze w takim stanie, aby
ich odkręcenie nie wymagało "klucza kowalskiego".

"Zwykły, mały"? Swoje 30 cm powinien mieć, inaczej niekoniecznie zadziała. Nie chodzi o zardzewienie itp. ale pedały mają tendencję do samodokręcania się podczas jazdy.

... może warto kupić dobry (solidny a nie markowy) bagażnik?

SL Bike to _jest_ bardzo solidny bagażnik. Powiedziałbym, że na równi z tubusem (teraz oba bagażniki mam tubusa: przód i tył). Ale SL Bike był aluminiowy. Pęknięcia dziesięcioletniego lowridera nie przewidziałem :-)

Możesz rozwinąć myśl "solidny a nie markowy"? Zaprzyjaźniony kowal wytworzył i dał słowo honoru? :-)

Do doraźnej naprawy bagażnika mam drut, cybanty oraz narzędzia.

W pierwszym przypadku do doraźnej naprawy miałem spawacza, w drugim - sznurek, bo żaden cybant by nie pomógł.

marcin ha
--
Miasta dla rowerów http://www.rowery.org.pl

Data: 2010-08-25 14:22:48
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Marcin Hyła pisze:
On 2010-08-25 14:01, Paweł Pontek wrote:


Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiałeś: ja nie wożę klucza do pedałów
w celu ich naprawy, ale w celu możliwości szybkiego dostosowania
roweru do potrzeb skorzystania z nietypowej komunikacji.

Samolotu? Pisałem już, że wykręcenie pedałów niewiele zmieni. Jeśli już to przekręcenie kierownicy o 90 stopni, a do tego potrzeba imbusa.

No widzisz, a ja pisałem, że zmieni - i co, ani ja nie przekonam Ciebie,
ani Ty mnie. Ale - dopóki nie wybieramy się gdzieś razem (a na to się
raczej nie zanosi) - ja nie zamierzam Cię przekonywać do wyników moich
doświadczeń. Robisz jak chcesz. Ty i tylko Ty odpowiadasz za siebie.

Ja po prostu wiem z własnego doświadczenia jak wiele zmienia odkręcenie
pedałów, szczególnie w sytuacjach kiedy rower jest przewożony niemal "grzecznościowo", szczególnie kiedy tych rowerów trzeba przewieźć wiele
na raz.

Myślę, że ciągnięcie tej dyskusji dalej nie ma sensu.



Możesz rozwinąć myśl "solidny a nie markowy"? Zaprzyjaźniony kowal wytworzył i dał słowo honoru? :-)


Miałem na myśli to, że ja np. zanim coś kupię dokładnie oglądam i staram
się ocenić ile jest warte, jak się może uszkodzić i czy da się w
warunkach polowych naprawić, itp. Nie ma rzeczy niezniszczalnych, tym
bardziej w akceptowalnym przedziale cenowym, ale są rzeczy zrobione
mniej lub bardziej sensownie i mniej lub bardziej podatne na naprawy
doraźne, wykonywane we własnym zakresie. I nie marka, waga, wygląd jest
dla mnie wyznacznikiem tylko właśnie to, o czym napisałem wyżej.

Współczesny sprzęt jest pod tym względem coraz gorszy. Rosną wymagania
na zmniejszenie wagi, na atrakcyjny wygląd, maleją wymagania co do
nośności (statystycznie ludzie mało wożą), materiały i robocizna dobrej
jakości przegrywa z Chinami - stąd coraz trudniej jest trafić na
naprawdę dobry (w sensie sensowny) sprzęt do turystyki w wydaniu dawnego
CCCP.

PABLO

Data: 2010-08-25 14:33:58
Autor: Marcin Hyła
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
On 2010-08-25 14:22, Paweł Pontek wrote:
Możesz rozwinąć myśl "solidny a nie markowy"? Zaprzyjaźniony kowal
wytworzył i dał słowo honoru? :-)
Miałem na myśli to, że ja np. zanim coś kupię dokładnie oglądam i staram
się ocenić ile jest warte, jak się może uszkodzić i czy da się w
warunkach polowych naprawić,

Zwłaszcza w Polsce masz niebywałe możliwości dokonania oględzin i oceny :-/ I pewnie masz bagażnik firmy Crosso :-P

Kiedyś na preclu tłumaczyłem dlaczego SL Bike (wyszło, że musiałem bo na żadnym innym bym nie dał rady jechać z sakwami). Dlaczego Tubus chyba tłumaczyć nie muszę. Złamanie bagażnika nie zdarza się codziennie, na preclu pamiętam złamane ramy ale bagażników (oprócz moich przypadków - także w _miejskim_ rowerze, tranz-x) oprócz moich sobie nie przypominam :-)

Współczesny sprzęt jest pod tym względem coraz gorszy. Rosną wymagania
na zmniejszenie wagi, na atrakcyjny wygląd, maleją wymagania co do
nośności (statystycznie ludzie mało wożą), materiały i robocizna dobrej
jakości przegrywa z Chinami - stąd coraz trudniej jest trafić na
naprawdę dobry (w sensie sensowny) sprzęt do turystyki w wydaniu dawnego
CCCP.

Nie ma to jak rower marki Ukraina. Urala też miałem. Sorry, nie przekonasz mnie :-)

Co do Chin - z chińskiej lampki za 70 dolców plus 60 złotych cła jestem duuuuuuużo bardziej zadowolony niż z cateye (też pewnie made in china).

marcin ha
--
Miasta dla rowerów http://www.rowery.org.pl

Data: 2010-08-25 15:00:37
Autor: Fabian
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
W dniu 25.08.2010 14:33, Marcin Hyła pisze:
On 2010-08-25 14:22, Paweł Pontek wrote:
Możesz rozwinąć myśl "solidny a nie markowy"? Zaprzyjaźniony kowal
wytworzył i dał słowo honoru? :-)
Miałem na myśli to, że ja np. zanim coś kupię dokładnie oglądam i staram
się ocenić ile jest warte, jak się może uszkodzić i czy da się w
warunkach polowych naprawić,

Zwłaszcza w Polsce masz niebywałe możliwości dokonania oględzin i oceny
:-/ I pewnie masz bagażnik firmy Crosso :-P

Kiedyś na preclu tłumaczyłem dlaczego SL Bike (wyszło, że musiałem bo na
żadnym innym bym nie dał rady jechać z sakwami). Dlaczego Tubus chyba
tłumaczyć nie muszę. Złamanie bagażnika nie zdarza się codziennie, na
preclu pamiętam złamane ramy ale bagażników (oprócz moich przypadków -
także w _miejskim_ rowerze, tranz-x) oprócz moich sobie nie przypominam :-)

No bez przesady. Połamane bagażniki to chyba jednak kwestia czasu. Np.
na moim (coś jak crosso) widać kilkumilimetrowe wyżłobienia w miejscu
oparcia się sakw. A przebieg ma mierny - klika tyś. km. I raczej nie
napiszę jak się złamie, bo to normalne zużycie ;) Poprzedni, też
aluminiowy z tanich accenta jakiś pogiął się tak, że nie mogłem go
używać jak spadł mi rower. Nic innego wtedy się rowerowi nie stało.

Fabian.

Data: 2010-08-25 14:55:40
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia śro, 25 sie 2010 tako rzecze Paweł Pontek:

Złamanie bagażnika  jest IMHO równie prawdopodobne  jak konieczność
odkręcania pedałów.  A nawet  bardziej -  bo pedał  w ciągu  15 lat
uszkodziłem tylko raz (i dojechałem kilkadziesiąt km do sklepu)

Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiałeś:  ja nie wożę klucza do pedałów
w celu  ich naprawy,  ale w  celu możliwości  szybkiego dostosowania
roweru do potrzeb skorzystania z nietypowej komunikacji. Poza tym to
zwykły, mały klucz  płaski (do użycia także przy  innych okazjach) -
staram się utrzymywać wszystkie gwinty w rowerze w takim stanie, aby
ich odkręcenie nie wymagało "klucza kowalskiego".

W przypadku pedałów i kaset nie jest  to takie proste, bo te gwitny są
zaprojektowane na  dokręcanie się  podczas jazdy. Zakładam,  że często
odkręcasz i  przykręcasz te pedały i  skoro o tym piszesz  to jesteś w
stanie  je odkręcić  takim  "kluczykiem". Ale  mam  wrażenie, że  mimo
wszystko nie  wiele brakuje by  te gwitny  się tak dokręciły  by tylko
serwisowy klucz dał temu radę.

A zestaw do wymiany szprychy w tylnym kole tych od strony kasety masz?


--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-25 15:03:13
Autor: Fabian
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
W dniu 25.08.2010 14:55, Paweł Suwiński pisze:
W przypadku pedałów i kaset nie jest  to takie proste, bo te gwitny są
zaprojektowane na  dokręcanie się  podczas jazdy. Zakładam,  że często
odkręcasz i  przykręcasz te pedały i  skoro o tym piszesz  to jesteś w
stanie  je odkręcić  takim  "kluczykiem". Ale  mam  wrażenie, że  mimo
wszystko nie  wiele brakuje by  te gwitny  się tak dokręciły  by tylko
serwisowy klucz dał temu radę.

Ja np. mam tylko jedną parę pd520 i regularnie przekładam ;)

A zestaw do wymiany szprychy w tylnym kole tych od strony kasety masz?

Ma.

Jest też jeden naprawdę fajny patent:
http://toosh88.blogspot.com/2010/06/klucz-do-kasety.html

Fabian.

Data: 2010-08-25 15:03:15
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Paweł Suwiński pisze:
Dnia śro, 25 sie 2010 tako rzecze Paweł Pontek:

Złamanie bagażnika  jest IMHO równie prawdopodobne  jak konieczność
odkręcania pedałów.  A nawet  bardziej -  bo pedał  w ciągu  15 lat
uszkodziłem tylko raz (i dojechałem kilkadziesiąt km do sklepu)
Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiałeś:  ja nie wożę klucza do pedałów
w celu  ich naprawy,  ale w  celu możliwości  szybkiego dostosowania
roweru do potrzeb skorzystania z nietypowej komunikacji. Poza tym to
zwykły, mały klucz  płaski (do użycia także przy  innych okazjach) -
staram się utrzymywać wszystkie gwinty w rowerze w takim stanie, aby
ich odkręcenie nie wymagało "klucza kowalskiego".

W przypadku pedałów i kaset nie jest  to takie proste, bo te gwitny są
zaprojektowane na  dokręcanie się  podczas jazdy. Zakładam,  że często
odkręcasz i  przykręcasz te pedały i  skoro o tym piszesz  to jesteś w
stanie  je odkręcić  takim  "kluczykiem". Ale  mam  wrażenie, że  mimo
wszystko nie  wiele brakuje by  te gwitny  się tak dokręciły  by tylko
serwisowy klucz dał temu radę.

Generalnie kilka razy do roku odkręcam te gwinty, czyszczę i smaruję.
Na przeciągu kilku lat (codziennie jeżdżę do/z pracy 36 km + wyjazdy),
odkąd stosuję takie podejście, nie miałem kłopotu z odkręcaniem.


A zestaw do wymiany szprychy w tylnym kole tych od strony kasety masz?

Oczywiście.

Już pisałem co wożę:
http://www.klub-karpacki.org/informator/rowery_ekwipunek.html

Wielokrotnie mnie (i nie tylko mnie) zdarzało się, że zerwała się
szprycha w tylnym kole od strony kasety. Myślę, że bez wymiany, podczas
jazdy w terenie (np. zjazdy po kamieniach) z obciążeniem kolejne
szprychy szybko by się zaczęły zrywać lawinowo.

Oczywiście wiadomo, że im lepiej zaplecione koło tym szansa na to
mniejsza, mimo to zdarza się i to wcale nie rzadko.

PABLO

Data: 2010-08-24 17:56:42
Autor: MadMan
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia Tue, 24 Aug 2010 16:38:22 +0200, Paweł Pontek napisał(a):

Moim zdaniem, szanujący się rowerzysta nie dopuszcza do takiej sytuacji
aby czegoś w rowerze nie dało się odkręcić (podobnie żeby coś
skrzypiało, klekotało, żeby śruby zardzewiały lub się "zapiekły", itp.).

Jak chronić śruby przed zardzewieniem?
Poważnie pytam. --
Pozdrawiam,
Damian Karwot         damian.karwot (at) gmail kropa com
JabberID: damian.karwot (at) jabster kropa pl
Tlen: madman1985, GG: 2283138

Data: 2010-08-24 18:56:50
Autor: Jan Srzednicki
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
On 2010-08-24, MadMan wrote:
Dnia Tue, 24 Aug 2010 16:38:22 +0200, Paweł Pontek napisał(a):

Moim zdaniem, szanujący się rowerzysta nie dopuszcza do takiej sytuacji
aby czegoś w rowerze nie dało się odkręcić (podobnie żeby coś
skrzypiało, klekotało, żeby śruby zardzewiały lub się "zapiekły", itp.).

Jak chronić śruby przed zardzewieniem?
PowaĹźnie pytam.

Kupić nierdzewki. :)

--
  Jan Srzednicki :: wrzaskd@IRCNet :: http://wrzask.pl/

Data: 2010-08-24 21:01:51
Autor: MadMan
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Dnia Tue, 24 Aug 2010 18:56:50 +0000 (UTC), Jan Srzednicki napisał(a):

Jak chronić śruby przed zardzewieniem?
Poważnie pytam.

Kupić nierdzewki. :)

A jakieś lepsze pomysły, które nie powodują nadmiernego wzrostu masy
roweru? :P

--
Pozdrawiam,
Damian Karwot         damian.karwot (at) gmail kropa com
JabberID: damian.karwot (at) jabster kropa pl
Tlen: madman1985, GG: 2283138

Data: 2010-08-25 00:28:37
Autor: Leszek Karlik
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
On Tue, 24 Aug 2010 17:56:42 +0200, MadMan <madman15@nie-spamo-wac.wp.pl>  wrote:

[...]
Moim zdaniem, szanujący się rowerzysta nie dopuszcza do takiej sytuacji
aby czegoś w rowerze nie dało się odkręcić (podobnie żeby coś
skrzypiało, klekotało, żeby śruby zardzewiały lub się "zapiekły", itp.).

Jak chronić śruby przed zardzewieniem?

Posmarować klejem do gwintów (Loctite i inne takie) przy wkręcaniu.

W rowerach akurat kleje do gwintów są mniej istotne bo nie ma takich
wibracji jak w jednośladzie z silnikiem V2 :-) ale ja bym i tak walnął,
Loctite drogie nie jest.

--
Leszek 'Leslie' Karlik

Data: 2010-08-24 17:47:03
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Dnia wto, 24 sie 2010 tako rzecze Marcin Hyła:

To bym się zdenerwował  i uwierz, że nie mi byłoby  przykro :|. Ja bym
tak nie chojraczył z cudzym mieniem bez pytania, bo nigdy nie wiesz na
kogo  możesz  trafić,  np.  w  moim przypadku  byś  trafił  na  byłego
zawodnika bjj.

Byś se tym jujitsu sakwe z gardła wyciągał :-)

Poza tym,jak by nie ten smile na końcu, to bym napisał, że poraża mnie
twoja pewność siebie,  z której bym wnioskował, że  albo jesteś mocnym
zawodnikiem w  jednym z  zapaśniczych stylów  (nie w  jakiś śmiesznych
aikidach, karatach  czy kungfach) albo to  taka wojowniczość wirtualna
albo nigdy nie miałeś do czynienia z Vale Tudo i zawodnikami bjj/sambo
i w realu mógłbyś się wykazać dosyć niebezpiecznym brakiem rozwagi. Na
szczęście w  przeciwieństwie do potyczki  np. z bokserem  thai, fajter
bjj, jeżeli to nie jakiś bezmózgi bandzior, zanim by coś komuś połamał
dałby szansę odklepać i się poddać. To tak na marginesie i OT.



--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-24 17:59:14
Autor: Marcin Hyła
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
On 2010-08-24 17:47, Paweł Suwiński wrote:

Byś se tym jujitsu sakwe z gardła wyciągał :-)

Poza tym,jak by nie ten smile na końcu, to bym napisał, że poraża mnie
twoja pewność siebie,  z której bym wnioskował, że  albo jesteś mocnym
zawodnikiem w  jednym z  zapaśniczych stylów  (nie w  jakiś śmiesznych
aikidach, karatach  czy kungfach) albo to  taka wojowniczość wirtualna
albo nigdy nie miałeś do czynienia z Vale Tudo

Strrrrrrrrrrrrrrrasznie mocno przeżywasz tę dyskusję :-)

marcin ha
--
Miasta dla rowerów http://www.rowery.org.pl

Data: 2010-08-24 18:06:53
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Dnia wto, 24 sie 2010 tako rzecze Marcin Hyła:

On 2010-08-24 17:47, Paweł Suwiński wrote:

Byś se tym jujitsu sakwe z gardła wyciągał :-)

Poza tym,jak by nie ten smile na końcu, to bym napisał, że poraża mnie
twoja pewność siebie,  z której bym wnioskował, że  albo jesteś mocnym
zawodnikiem w  jednym z  zapaśniczych stylów  (nie w  jakiś śmiesznych
aikidach, karatach  czy kungfach) albo to  taka wojowniczość wirtualna
albo nigdy nie miałeś do czynienia z Vale Tudo

Strrrrrrrrrrrrrrrasznie mocno przeżywasz tę dyskusję :-)

Ej, bo mi  wyrzuciłeś sakwy na korytarz, i to  mnie zruszyło nieco :).
Dla mnie  rower i  sakwy to coś  więcej niż tylko  sprzęt, to  pasja i
synonim wolności.  Natomiast jakbyś  poprosił o  przestawienie rowerów
albo zdjęcie to bym to zrobił i  by się obyło bez wyciągania niczego i
nikomu  z  gardła  :).  Tak  jak wcześniej  już  napisałem,  a  szybko
przemalowaliście mnie na czarno :/, nie jestem usztywniony i zamknięty
na ludzi, ani na jakąś pomoc innym. Skoro tak szybko można zdjąć sakwy
to równie  dobrze mogę  to zrobić  w momencie jak  widzę, że  się inny
rowerzysta  nie mieści  albo ktoś  nie może  dość do  kibla. Natomiast
skoro jest miejsce  i nie ma tłoku  to nie widzę powodu  bym jak fakir
się składał  z całym sprzętem  jak to  tylko możliwe, bo  mogą nadejść
jacyś wyimaginowani i potencjalni "inni".  I tyle po prostu. Klucza do
odkręcania pedałów też nie wożę :).


--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-25 11:46:17
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Paweł Suwiński pisze:
Skoro tak szybko można zdjąć sakwy
to równie  dobrze mogę  to zrobić  w momencie jak  widzę, że  się inny
rowerzysta  nie mieści  albo ktoś  nie może  dość do  kibla.

"Terefere" ... siedzisz sobie wygodnie w przedziale, albo nawet
przysypiasz i niewiele widzisz co się dzieje. Nie wspominając już
o czasie reakcji. Tymczasem pociąg zatrzymuje się w jakiejś pipidówie,
stoi tam sekundę, a kanar już gwiżdże żeby szybciej wsiadać. Na
korytarzu kupa ludzi, którzy z niechęcią patrzą na każdego kolejnego
pasażera - dając do zrozumienia, że nie ma miejsca i że już żaden rower
(zgodnie z prawdą) nie wejdzie. Dobiegam do ostatnich drzwi pociągu
a tam ... dwa rowerki, rozkosznie pozostawione z całym ekwipunkiem (bo
przecież było luźno) które całkowicie blokują wejście do wagonu innym
podróżnym z rowerami.

I wtedy rozumiem, że pojawia się wyluzowany gość (czyli Ty), drapie
się po głowie i kombinuje jak by tu teraz rozładować te rowery ...
(miejsca mało, jeden rower ogranicza dostęp do drugiego, na korytarzu
full ludzi, itp.). Zaczyna się skomplikowana operacja robienia
wolnego miejsca, my czekamy, pociąg stoi, ... wszyscy robią się
coraz bardziej wyluzowani.

Tak to wygląda od drugiej strony.

PABLO

Data: 2010-08-25 12:45:46
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Dnia śro, 25 sie 2010 tako rzecze Paweł Pontek:

Skoro tak szybko można zdjąć sakwy
to równie  dobrze mogę  to zrobić  w momencie jak  widzę, że  się inny
rowerzysta  nie mieści  albo ktoś  nie może  dość do  kibla.

"Terefere" ... [ ...ciach jak to wygląda od tej drugiej strony...]
Tak to wygląda od drugiej strony.

Wydaje mi się, że winić  za to należałoby przewoźnika, że niedopasował
tabor, a nie szukać kogoś kto  nie skompresował się zgodnie z _Twoimi_
standardami. Ktoś  na którejś  stacji by nie  wsiadł, tak  bywa jeżeli
to  szczyt sezonu.   Kiedyś  padło  na mnie  i  daleki  byłem by  swoją
niefrasobliwość i rozgoryczenie przerzucać na innych. Nie mniej, żeby nie przyjmować tak  roli chłopca do bicia w tym wątku,
wspomnę, że sporadycznie mi się  zdarzyło jechać w "pośpiechu" z dwoma
nierozpakowanymi  rowerami na  końcu  składu. I  było  to raczej  poza
sezonem i  w pociągu były  luzy. Nie  było sytuacji, żeby  ktoś przeze
mnie został na peronie.

Natomiast  w tym  wątku odkryłem  jak  to jestem  brudny i  niegodziwy
otoczony przez samych dobrych  samarytaninów i ludzi bardziej świętych
od  papierza, co  to altruistycznie  tylko o  dobrze innych  myślą ;/.
Zastanawiałem się też,  tak wracając do tych ataków, np.  czy jak ktoś
na parkingu ustawi samochód nieoptymalnie _wg Twoich_ standardów i się
nie  zmieścisz to  też mu  demolujesz pojazd,  wyrywasz wycieraczki  i
kołpaki wyrzucając je  na ulicę (?). Ciekawe też,  jakbyś zareagował i
co radził  w przypadku  wypraw na rowerze  poziomym [1],  którego poza
odczepieniem wora nie da się złożyć ani bardziej rozpakować, a zajmuje
więcej miejsca  niż treking z  sakwami. Mam nadzieję, że  nie "robisz"
przy  przepisach  PKP, bo  bym  mógł  się rychło  spodziewać  ścisłych
wytycznych i ograniczeń jakiego typu rowery można przewozić i na jakie
drobne części należy je rozłożyć ;|.

[1] http://picasaweb.google.pl/Pawel.Suwinski/WJMNaPoziomie#5508509247555118194


--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-25 12:56:40
Autor: Sebastian
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Paweł Suwiński pisze:
Dnia śro, 25 sie 2010 tako rzecze Paweł Pontek:

Skoro tak szybko można zdjąć sakwy
to równie  dobrze mogę  to zrobić  w momencie jak  widzę, że  się inny
rowerzysta  nie mieści  albo ktoś  nie może  dość do  kibla.
"Terefere" ... [ ...ciach jak to wygląda od tej drugiej strony...]
Tak to wygląda od drugiej strony.

Wydaje mi się, że winić  za to należałoby przewoźnika, że niedopasował
tabor, a nie szukać kogoś kto  nie skompresował się zgodnie z _Twoimi_
standardami.

Pewnie po co myśleć o innych...
Niech sobie radzą. Ważne, że JA wsiadłem.

Więcej zrozumienia i poszanowania dla innych a będzie nam
wszystkim łatwiej.
Co Ci zależy zdjąć sakwy zawsze gdy wsiadasz do pociągu
i ustawić rower tak aby zajmował jak najmniej miejsca?
To nie jest ani trudne ani czasochłonne.
A bardzo ułatwia (wszystkim) podróż.

Zastanawia mnie czemu odbierasz tą dyskusję jako atak na siebie
a jeszcze bardziej czemu starasz sie "kontratakować" w dodatku
argumentacją w stylu "a u was to murzynów biją".

Pozdrowienia,
Sebastian.

Data: 2010-08-25 13:13:11
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Dnia śro, 25 sie 2010 tako rzecze Sebastian:

Wydaje mi się, że winić  za to należałoby przewoźnika, że niedopasował
tabor, a nie szukać kogoś kto  nie skompresował się zgodnie z _Twoimi_
standardami.

Pewnie po co myśleć o innych...
Niech sobie radzą. Ważne, że JA wsiadłem.
                      ^^^^^^^^^^^^
Chyba ważne, co?  :) Jeżeli nie chcesz innym sprawiać kłopotu to
najlepiej nie wychodź z domu, a już w ogóle nie wsiadaj do pociągu.
Więcej zrozumienia i poszanowania dla innych a będzie nam
wszystkim łatwiej.

Wyżywanie się na cudzym sprzęcie i  na innych za to, że przewoźnik dał
za mało wagonów ma nie wiele wspólnego z poszanowaniem.


Zastanawia mnie czemu odbierasz tą dyskusję jako atak na siebie
a jeszcze bardziej czemu starasz sie "kontratakować"

No cóż,  po tak się  poczułem, jakby to ja  przez to, że  jeżdżąc poza
sezonem nie mam w zwyczaju zdejmowania sakw utrudniłem życie ludziom z
pociągu "Słoneczny" w ostatni łikend ;|.

--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-25 13:25:18
Autor: Sebastian
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Paweł Suwiński pisze:
Dnia śro, 25 sie 2010 tako rzecze Sebastian:

Zastanawia mnie czemu odbierasz tą dyskusję jako atak na siebie
a jeszcze bardziej czemu starasz sie "kontratakować"

No cóż,  po tak się  poczułem, jakby to ja  przez to, że  jeżdżąc poza
sezonem nie mam w zwyczaju zdejmowania sakw

Spoko, ale dasz wiarę, że w środku maja albo w środku października
akurat na Twojej pustej na ogół trasie może się trafić wycieczka
na pięć rowerów?
Zdejmuj sakwy, proszę :)

Pozdrowienia,
Sebastian.

Data: 2010-08-25 13:41:11
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Paweł Suwiński pisze:

utrudniłem życie ludziom z
pociągu "Słoneczny" w ostatni łikend ;|.

Przedział dla podróżnych z większym bagażem jest przeznaczony przede
wszystkim - jak sam nazwa wskazuje - dla takich właśnie podróżnych.
Dla kretynów, którzy tego nie rozumieją, jest to dodatkowo wyjaśnione
na naklejkach umieszczonych wewnątrz, wraz z prośbą o zajmowanie
miejsc w pozostałej części pociągu oraz ustąpienie miejsca takim
właśnie podróżnym. Nie uważam, abym wsiadając do takiego przedziału,
komukolwiek utrudniał życie, a wręcz przeciwnie.

PABLO

Data: 2010-08-25 13:59:32
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Dnia śro, 25 sie 2010 tako rzecze Paweł Pontek:

utrudniłem życie ludziom z
pociągu "Słoneczny" w ostatni łikend ;|.

Przedział dla podróżnych z większym bagażem jest przeznaczony przede
wszystkim - jak sam nazwa wskazuje - dla takich właśnie podróżnych.
Dla kretynów, którzy tego nie rozumieją, jest to dodatkowo wyjaśnione
na naklejkach umieszczonych wewnątrz, wraz z prośbą o zajmowanie
miejsc w pozostałej części pociągu oraz ustąpienie miejsca takim
właśnie podróżnym. Nie uważam, abym wsiadając do takiego przedziału,

Ej,  stonuj :).  To nie  było o  Tobie tylko  o mnie,  taki erystyczny
zabieg okraszony drwiną ( ";|"  ). Przeczytaj jeszcze raz na
spokojnie :).


--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-25 13:57:53
Autor: Alfer_z_pracy
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Paweł Suwiński napisał:
Wydaje mi się, że winić  za to należałoby przewoźnika, że niedopasował
tabor, a nie szukać kogoś kto  nie skompresował się zgodnie z _Twoimi_
standardami.

Jak przewoźnik dupa to i tak go nie zmienisz a wagon się magicznie nie rozciągnie na peronie. Nic nie jesteś w stanie zrobić.

Ale jak użytkownik nie pomyśli i swoim zasakwionym rowerem zastawi całe miejsce to już się da zmienić. Na przykład poprzez własnoręczne wypięcie sakw i położenie obok (wersja kulturalna), ale także przez skompresowanie jego bagażu swoim własnym ciężarem :-) I wtedy to kolega sakwiarz ma problem, bo się okazuje że mu się bagażnik połamał czy inne szopki.

Piszę to czysto teoretycznie, nikomu niczego nie połamałem, ale widząc jak ludzie zachowują się m.in. w zatłoczonych składach zupełnie nie dziwiłbym się takim akcjom. I wtedy sam prosisz się o kłopot, nie mówiąc już o ryzyku kradzieży - chyba że naprawdę cały czas masz sakwy na oku.

Po co utrudniać komuś życie, z lenistwa czy ze złośliwości? Hm, pada chyba tu mit wędrowców sakwiarzy, przyjaznych otoczeniu, współpracująych z innymi... liczy się tylko własna d...?

Z 2 strony teraz przypomniały mi się akcje innego typu. Dużo rowerów w tym przedziale dla bagażu, trzeba się upchnąć i zaczynają się jazdy :-) Mi akurat zwisa kolejna rysa na rowerze, ale widziałem już sporo bajkerów drżących nad stanem lakieru ich maszyn, dosłownie postawić roweru obok nie można BO SIĘ PRZECIEŻ PORYSUJE! I też mamy zonk :-)

A.

Data: 2010-08-25 14:43:11
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Dnia śro, 25 sie 2010 tako rzecze Alfer_z_pracy:

Piszę to czysto teoretycznie, nikomu niczego nie połamałem, ale widząc jak ludzie zachowują się m.in. w zatłoczonych składach zupełnie nie dziwiłbym się takim akcjom. I wtedy sam prosisz się o kłopot, nie mówiąc już o ryzyku kradzieży - chyba że naprawdę cały czas masz sakwy na oku.

Owszem zawsze jestem  przy rowerze i tak gwoli  ścisłości dosyć rzadko
mi  się zdarzało  jechać na  końcu  składu w  "pośpiechu". Staram  się
wybierać bardziej przyjazne pociągi. Poza  tym wiem, że dla większości
rowerzystów  główny okres  do wycieczek  to lato,  stąd tyle  emocji i
przytaczanych  tu sytuacji  rodem  z  Indii. Ja  się  bardzo rzadko  z
tym  spotkałem, bo  unikam  stawiania siebie  w  takich sytuacjach.  I
podkreślam, że nie  przypominam sobie by ktoś przeze  mnie został, nie
wsiadł czy  coś takiego  czy cierpiał jakieś  skrajne niewygody,  a ja
byłem rozparty jak ten przysłowiowy basza.
Po  co utrudniać  komuś życie,  z lenistwa  czy ze  złośliwości? Hm,
pada  chyba  tu  mit  wędrowców  sakwiarzy,  przyjaznych  otoczeniu,
współpracująych z innymi... liczy się tylko własna d...?

Robienie się na świętszego od papieża  i co chwilę podkreślanie jak to
należy dbać  o "innych"  to dla  mnie ocieranie  się o  hipokryzję. To
najbardziej ludzkie, że  najpierw się dba o siebie  i swoich bliskich,
potem  o znajomych,  potem  o tzw.  "pokrewne  dusze" (wspólna  pasja,
poglądy, itp.),  a dalej o  resztę. I jak duży  jest ten balon  i kogo
obejmuje w danym  momencie zależy od wewnętrznego stanu  danej osoby i
zaspokojenia jej osobistych  potrzeb (fizjologicznych, bezpieczeństwa,
wygody itp). Teoretycznie religijni święci próbują objąć tym "balonem"
możliwe najszersze  grono ludzi, najlepiej całą  ludzkość, niestety to
tylko  w  teorii  i  większość  z nich  zazwyczaj  kończy  na  choroby
autogresywne, bo  to nie jest  zgodne z  naturą człowieka. Ale  to już
temat zupełnie wykraczający poza ramy tej grupy.

A wracając bardziej do meritum,  sztywne ograniczanie się _do minimum_
z  zasady   (np.  zdejmowanie  sakw  w   pustym  przedziale  bagażowym
"elektrycznego") , bo a nóż  ten wyimaginowany "inny" może się pojawić
to przesada i zupełny brak  elastyczności. Bez hipokryzji, niech rzuci
kamieniem  ten,  komu  nie  zdarzyło  się  zająć  całego  siedzenia  w
przedziale i położyć się na nim i np. spać w śpiworze.


Z 2 strony teraz przypomniały mi się akcje innego typu. Dużo rowerów w tym przedziale dla bagażu, trzeba się upchnąć i zaczynają się jazdy :-) Mi akurat zwisa kolejna rysa na rowerze, ale widziałem już sporo bajkerów drżących nad stanem lakieru ich maszyn, dosłownie postawić roweru obok nie można BO SIĘ PRZECIEŻ PORYSUJE! I też mamy zonk :-)

Otóż to. Mi rysa na ramie  nie przeszkadza, ale pedał wciskający się w
szprychę, wygięty błotnik  czy zgięty wózek przerzutki już  tak. I dla
mnie  jest  to ta  akceptowalna  osobista  przestrzeń do  której  jest
się  wstanie  skurczyć, ale  nie  dalej.  Wątpię  bym  był w  tym  tak
osamotniony.

--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-25 14:51:11
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Paweł Suwiński pisze:

Otóż to. Mi rysa na ramie  nie przeszkadza, ale pedał wciskający się w
szprychę,

M.in. dlatego, jak się przewozi rowery całej ekipy na małej powierzchni
warto po prostu odkręcić pedały.

PABLO

Data: 2010-08-25 14:53:35
Autor: Alfer_z_pracy
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Paweł Suwiński napisał:
A wracając bardziej do meritum,  sztywne ograniczanie się _do minimum_
z  zasady   (np.  zdejmowanie  sakw  w   pustym  przedziale  bagażowym
"elektrycznego") , bo a nóż  ten wyimaginowany "inny" może się pojawić
to przesada i zupełny brak  elastyczności.

Nie no jasne, zrozumiałem że wbijasz się do Słonecznego i się tam rozstawiasz z całym stafem. Widzisz, sam mam tak że nie przepadam za staniem w pociągu i tym podobnymi atrakcjami, ale niemal zawsze patrzę czy jakaś kobita czy dziadek o kuli nie powinien usiąść zamiast mnie. Ja się jeszcze nasiedzę.

Otóż to. Mi rysa na ramie  nie przeszkadza, ale pedał wciskający się w
szprychę, wygięty błotnik  czy zgięty wózek przerzutki już  tak. I dla
mnie  jest  to ta  akceptowalna  osobista  przestrzeń do  której  jest
się  wstanie  skurczyć, ale  nie  dalej.

Trzeba mieć zdrowy rozsądek, fanatyzm czy to religijny, czy choćby rowerowy ("bo się mi rower porysuje!!!") bywa groźny :)

A.

Data: 2010-08-25 00:32:26
Autor: Leszek Karlik
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
On Tue, 24 Aug 2010 17:47:03 +0200, Paweł Suwiński <dracono@wp.pl> wrote:

[...]
Poza tym,jak by nie ten smile na końcu, to bym napisał, że poraża mnie
twoja pewność siebie,  z ktĂłrej bym wnioskował, Ĺźe  albo jesteś mocnym
zawodnikiem w  jednym z  zapaśniczych stylĂłw  (nie w  jakiś śmiesznych
aikidach, karatach  czy kungfach)

Zapaśniczych sraśniczych, BJJ jest dobre w klatce ale na dwóch chłopa
ze sztachetami już może być gorzej. Albo na gaz pieprzowy. Albo na nóż.
Albo na cegłę w tył głowy. Nie mówiąc już o tym, że BJJ średnio działa
na państwowy aparat przymusu a "Wysoki Sądzie, on wyrzucił moje sakwy
i musiałem pokazać mu, gdzie jego miejsce" jest średnio skuteczną obroną.

To tak na marginesie i OT.

No ja też tak na marginesie i OT, BJJ jest fajne, ale może prowadzić
do fałszywej pewności siebie i to może być dość przykre w konfrontacji
z rzeczywistością.

--
Leszek 'Leslie' Karlik

Data: 2010-08-25 08:07:48
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Dnia śro, 25 sie 2010 tako rzecze Leszek Karlik:

On Tue, 24 Aug 2010 17:47:03 +0200, Paweł Suwiński <dracono@wp.pl> wrote:

[...]
Poza tym,jak by nie ten smile na końcu, to bym napisał, że poraża mnie
twoja pewność siebie,  z której bym wnioskował, że  albo jesteś mocnym
zawodnikiem w  jednym z  zapaśniczych stylów  (nie w  jakiś śmiesznych
aikidach, karatach  czy kungfach)

Zapaśniczych sraśniczych, BJJ jest dobre w klatce

A wąski korytarz to nie klatka?
ale na dwóch chłopa ze sztachetami  już może być gorzej. Albo na gaz
pieprzowy. Albo na nóż. Albo na cegłę  w tył głowy.

Mocno odszedłeś  od tematu i chyba  naoglądałeś się za dużo  filmów od
nindżach. Zapaśnik bjj  to nie nindża, który  rozkłada oddział marins.
Natomiast  starcie z  człowiekiem,  który nigdy  nie trenował  żadnych
stylów zapaśniczych to niemal jak  odbieranie dziecku lizaka. I to nie
przechwalanie  się tylko  zwyczajna  wiedza o  technikach i  posiadane
nawyki. To jak  szachy, wygrywa ten kto zna więcej  "zagrań" i potrafi
je lepiej  zastosować. Poza za tym  to NTG, do takich  dyskusji zawsze
mieliśmy pełno amatorów bijących pianę, ale najlepiej przyjdź sobie do
któregoś klubu i się przekonaj. Ja też kiedyś mając pięcioletni staż w
kikcboksingu poszedłem  z drwiną  na matę i  zostałem za  pomocą kilku
technik bjj rozłożony przez młodszego zawodnika z jednorocznym stażem.
Szybko się przekwalifikowałem.
Nie mówiąc  już o  tym, że  BJJ średnio  działa na  państwowy aparat
przymusu a "Wysoki Sądzie, on wyrzucił moje sakwy i musiałem pokazać
mu, gdzie jego miejsce" jest średnio skuteczną obroną.

To tylko  wskazuje, że nie  wiele wiesz na temat  stylów zapaśniczych.
Akurat  w  przeciwności  np.  do boksu  czy  podobnych  mogę  pokonać,
wygrać czy  zmiękczyć przeciwnika nie  robiąc mu żadnej krzywdy  i nie
pozostawiając żadnych śladów, np.  wykorzystując duszenia. Sądzić mnie
może  tylko za  uszczerbek na  ego. Poza  tym jak  napisałem, ostatnią
rzeczą do której  bym się uciekał to rozwiązania siłowe.  Nie ja w tym
"wirtualnym" starciu byłem agresorem.

--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-09-01 21:43:53
Autor: Leszek Karlik
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
On Wed, 25 Aug 2010 08:07:48 +0200, Paweł Suwiński <dracono@wp.pl> wrote:

[...]
Zapaśniczych sraśniczych, BJJ jest dobre w klatce
A wąski korytarz to nie klatka?

Nie, do klatki nie można wchodzić z nożem, trzema kumplami czy
trzonkiem od siekiery. :-) Warunki kontrolowane to coś zupełnie
innego niż przemoc fizyczna w świecie rzeczywistym.

[...]
Mocno odszedłeś  od tematu i chyba  naoglądałeś się za duĹźo  filmĂłw od
nindĹźach. Zapaśnik bjj  to nie nindĹźa, ktĂłry  rozkłada oddział marins.
Natomiast  starcie z  człowiekiem,  ktĂłry nigdy  nie trenował  Ĺźadnych
stylĂłw zapaśniczych to niemal jak  odbieranie dziecku lizaka.

Niemal. Chyba şe ma nóş, w starciu z którym walka w parterze jest bardzo
keipskim pomysłem. Wydaje mi się, że ewidentnie nie zrozumiałeś sensu
mojej wypowiedzi, więc powiem jeszcze raz, bardzo powoli: jakiekolwiek
sztuki walki nie mają wiele wspólnego ze stosowaniem agresji w rzeczywistym
świecie, przeciwko człowiekowi o którym nic nie wiesz. Dlatego policjantów
nie uczy się, jak założyć komuś balachę albo jak wyjść z gardy, tylko że
trzeba działać w zespole i mieć narzędzia, od gazu pieprzowego po pałkę.

Ja tam bym się bał wchodzić w zwarcie z nieznajomym, potencjalnie  agresywnym
człowiekiem, niezależnie od tego, czy miałbym pół roku, rok, czy dziesięć
lat doświadczenia w stylach zapaśniczych. Ale ja ogólnie to bym wolał
zadzwonić na policję, a jeżeli trzeba się bronić tu i teraz to skorzystać
z dowolnego narzędzia, taki ze mnie tool user. ;-)

[...]
To tylko  wskazuje, Ĺźe nie  wiele wiesz na temat  stylĂłw zapaśniczych.

Wiem całkiem sporo na temat stylów zapaśniczych. Ale wiem również, że
to są _sporty_. A sporty walki tak się mają do walki w świecie rzeczywistym
jak, wracając trochę w stronę tematyki grupy, jazda na rowerze do jazdy
na motocyklu sportowym.

Znaczy, niby się trochę rzeczy przekłada, ale jak się myśli że to to samo
to może się łatwo skończyć tragedią.

--
Leszek 'Leslie' Karlik

Data: 2010-09-02 11:41:03
Autor: Paweł Suwiński
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. [OT]
Dnia śro, 01 wrz 2010 tako rzecze Leszek Karlik:

Zapaśniczych sraśniczych, BJJ jest dobre w klatce

A wąski korytarz to nie klatka?

Nie,  do klatki  nie można  wchodzić  z nożem,  trzema kumplami  czy
trzonkiem  od siekiery.  :-)  Warunki kontrolowane  to coś  zupełnie
innego niż przemoc fizyczna w świecie rzeczywistym.

O, już  mi tam tłum  zrobiłeś w tym  korytarzu kolejowym, a  był tylko
wkurzony Marcin.  Dobrze, że nie  dodałeś mafioza z pistoletem,  bo to
byłaby klamra erystyczna, którą trudno byłoby mi skontrować ;).

A tak mogę napisać, że wbrew pozorom w ciasnym pomieszczeniu _łatwiej_
się bronić przed wieloma przeciwnikami  albo przed jakąś bronią niż na
otwartym terenie. Pomijam wystąpienie  wszystkiego na raz, szczególnie
kilku  z nożami,  bo wtedy  sytuacja robi  się niezbyt  nadziejna, ale
przynajmniej  tanio skóry  się nie  sprzeda. Nie  mniej na  tym polega
właśnie fenomen tych  stylów chwytanych. Broni typu  pałka lub besjbol
nie  da się  na zbyt  ograniczonej  przestrzeni skutecznie  użyć, a  z
przewagą liczebną  przeciwnika w  takiej sytuacji może  być jak  w tym
kazusie, że sześciu chłopa ze szpadlami nie wykopie szybciej dołu metr
na metr  niż jeden. Dodatkowo przytrzymując  jednego przeciwnika można
się  nim  zasłaniać  przed  pozostałymi. Takie  rzeczy  się  normalnie
trenuje na sparingach. Natomiast nikt tutaj nie zakłada zerowych strat
własnych, bo te są niejako wpisane w te style.


Mocno odszedłeś  od tematu i chyba  naoglądałeś się za dużo  filmów od
nindżach. Zapaśnik bjj  to nie nindża, który  rozkłada oddział marins.
Natomiast  starcie z  człowiekiem,  który nigdy  nie trenował  żadnych
stylów zapaśniczych to niemal jak  odbieranie dziecku lizaka.

Niemal. Chyba że ma nóż, w starciu z którym walka w parterze jest bardzo
keipskim pomysłem.

A co,  lepiej stać na  odległość jak ktoś dźga  i wymachuje, a  ty nie
możesz  uciec  ani wiecznie  się  cofać?  To  właśnie wtedy  nóż  jest
najgroźniejszy. W zapasach ruchy  przeciwnika się "wyczuwa" ciałem, co
jest o  wiele bardziej  dla człowieka  naturalne i  skuteczniejsze niż
super refleks na odległość rodem z  Bruce'a Lee, do którego się dąży w
stylach uderzanych. W walce z nożem  poza ucieczką zmierza się albo do
wytrącenia  narzędzia,  albo  do  kontaktu  i  kontroli  ręki.  A  dla
zapaśnika kontakt i kontrolowanie ciała przeciwnika to jest właśnie to
na czym ta zabawa polega i w czym się dobrze czuje.


Wydaje mi się, że ewidentnie nie zrozumiałeś sensu mojej wypowiedzi,
więc powiem  jeszcze raz,  bardzo powoli: jakiekolwiek  sztuki walki
nie  mają  wiele wspólnego  ze  stosowaniem  agresji w  rzeczywistym
świecie,  przeciwko  człowiekowi o  którym  nic  nie wiesz.  Dlatego
policjantów nie uczy się, jak założyć komuś balachę albo jak wyjść z
gardy, tylko że  trzeba działać w zespole i mieć  narzędzia, od gazu
pieprzowego po pałkę.

Obawiam się,  że zupełnie z  innego powodu  naszych nie szkolą.  BJJ z
tego co  się orientuję  jest podstawą  treningu armii  amerykańskiej i
francuskiej, a  sambo specjalnych  jednostek rosyjskich (bo  na więcej
ich pewnie  nie stać). "Narzędzie" łatwo  stracić i co wtedy?  Albo co
jak  pierwsza technika  obezwładniająca nie  wyjdzie i  rozpocznie się
szarpanina?  Tym  się  właśnie  różni  tzw.  samoobrona  lub  techniki
obezwładniające od stylów walki, że jak  te pierwsze nie wyjdą to robi
się chaotycznie  i groźnie, bo  nie wiadomo co dalej.  Natomiast style
walki  uczą prowadzić  i co  najważniejsze zakończać  walkę i  nawet w
sposób nie destrukcyjny dla stron. 
Ja tam  bym się bał  wchodzić w zwarcie z  nieznajomym, potencjalnie
agresywnym człowiekiem,  niezależnie od tego, czy  miałbym pół roku,
rok, czy dziesięć lat doświadczenia w stylach zapaśniczych.

To była moja kwestia, od której zacząłem przepychanki z Marciem H. ;|.

Na podsumowanie i trochę odchodząc szczegółowego sporu...jestem daleki
od jakiejkolwiek skrajności, ani tej którą przedstawiasz, że i tak nic
nie  zadziała, bo  zaraz się  zjawi cały  tłum agresorów  z pałkami  i
innym  wyposażeniem, ani  tej, którą  próbujesz mi  wcisnąć w  "usta",
że  niby  twierdzę  jakoby  zapaśnik  bjj/sambo  to  nindża  z  filmu,
który  sobie z  każdej sytuacji  poradzi. Te  style już  same w  sobie
zakładają zgodę  na pewne straty w  stylu "możesz mi obić  gębę, ale i
tak  ostatecznie sprowadzę  cie  do parteru  i  założę duszenie"  oraz
zakładają  świadomość, że  ostatecznie  są po  prostu przeznaczone  do
walki jeden  na jeden. Doskonale  znam ich ograniczenia, a  sam jestem
zdania,  że  przemocą  niczego  konstruktywnego  się  nie  osiągnie  i
bardziej  jestem zwolennikiem  tzw.  kompetencji interpersonalnych,  w
trudniejszych  sytuacjach posuniętych  do psychotechnik  niż do  walki
wręcz.

--
Pozdrawiam
Paweł Suwiński

Data: 2010-08-23 21:20:09
Autor: Marek 'marcus075' Karweta
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Paweł Pontek bredzi/łże/gada/bełkocze/zeznaje/kwiczy (niepotrzebne
skreślić):
Tym bardziej, za pośrednictwem Precla chciałbym podziekować przypadkiem spotkanemu sakwiarzowi za pomoc w załadowaniu mojej rodziny oraz naszych rowerów do pociągu, oraz ustąpienie miejsca Najważniejszej_Z_Żon z małym dzieckiem na ręku. Jeżeli czytujesz Precla - dziękujemy! Fajnie jest spotkać kogoś takiego jak Ty.

To ja w takim razie mogę pochwalić kierownika pociągu, którym jechałem
początkiem lipca. Miałem ze sobą rower z sakwami i generalnie łatwo nie
było. Kierownik pociągu widząc moje zmagania z rowerem podniósł tylną część
roweru znacznie ułatwiając mi tym życie. Sprawa działa się w Wołowie, w
pociągu TLK. Potem kierpoć pomógł mi z wysiadaniem, ale już na wysokim
peronie w Katowicach.

A odnośnie turystów: widać, że dawno nie było Cię w nieuczęszczanych stonką
górach. Polecam.

--
Pozdrowienia,                            | Próżnoś repliki się spodziewał
Marek 'marcus075' Karweta                | Nie dam ci prztyczka ani klapsa.
GG:3585538 | JID: m_karweta@jabster.pl   | Nie powiem nawet pies cię j***ł,
Tuwima c(z)ytuję z przyjemnością         | Bo to mezalians byłby dla psa.

Data: 2010-08-23 21:36:12
Autor: Paweł Pontek
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Marek 'marcus075' Karweta pisze:


A odnośnie turystów: widać, że dawno nie było Cię w nieuczęszczanych stonką
górach. Polecam.


W góry w zasadzie jeżdżę niemal wyłącznie w takie miejsca, gdzie wogóle nie spotykam innych turystów po drodze. Tyle, że nie na rowerze, pieszo
lub zimą - jak jest śnieg - na nartach.

PABLO
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -
Zapraszam na strone WWW Klubu Karpackiego: http://www.klub-karpacki.org

Data: 2010-08-23 22:11:01
Autor: Marek 'marcus075' Karweta
podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)
Paweł Pontek bredzi/łże/gada/bełkocze/zeznaje/kwiczy (niepotrzebne
skreślić):
Marek 'marcus075' Karweta pisze:


A odnośnie turystów: widać, że dawno nie było Cię w nieuczęszczanych stonką
górach. Polecam.


W góry w zasadzie jeżdżę niemal wyłącznie w takie miejsca, gdzie wogóle nie spotykam innych turystów po drodze. Tyle, że nie na rowerze, pieszo
lub zimą - jak jest śnieg - na nartach.

I nie spotykasz wtedy Prawdziwych Turystów (TM)? ;-)

--
Pozdrowienia,                            | Próżnoś repliki się spodziewał
Marek 'marcus075' Karweta                | Nie dam ci prztyczka ani klapsa.
GG:3585538 | JID: m_karweta@jabster.pl   | Nie powiem nawet pies cię j***ł,
Tuwima c(z)ytuję z przyjemnością         | Bo to mezalians byłby dla psa.

podziekowanie za pomoc przy wsiadaniu z rowerami do poc. "Sloneczny" - wczoraj (niedziela 22.08.2010)

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona