Data: 2009-06-16 06:07:14 | |
Autor: Anioł | |
relacja z egzaminu PPL(A) | |
kiedyś o to pytałem i nie wiele było odpowiedzi (za te które były raz
jeszcze dziękuje) i obiecałem, że jak sam to "przeżyję" to opisze.. Słowo się rzekło... 28 maja - mam wyznaczony termin (czekałem na niego w sumie - z różnych powodów organizacyjnych) niemal 2 miesiące. Pogoda... rano ok, ale od południa zapowiadają przelotne deszcze i burze... Lot mam zaplanowany na 12 (lokalnego); trasa Babice-Lublinek-Modlin-Babice. O ok. 11:30 na lotnisku pojawił się egzaminator (ja tam byłem od 9tej... i się przygotowywałem), a wciąż nie było aktualnej prognozy dla rejonu lotu. W naprętce zatem zkleciłem na podstawie prognozy poprzedniej (a więc do 12-stej) dziennik nawigacyjny i.. ruszamy. Szkoliłem się poza Warszawą, dlatego wiele elementów procedur i zasad na tym lotnisku było dla mnie zaskoczeniem. Po pierwsze - każdy ma własne słuchawki - ja takowych nie posiadam, ale na szczęście zostałem poratowany. Po drugie - wypisywanie PDtów, zleceń i wypełnianie segregatorów - oczywiście miałem już takie doswiadczenia, ale każdy ośrodek ma swoje zasady i trochę mi to zajęło. Bardzo pozytywnie oceniam pomoc pracowników i pilotów Auroklubu Warszawskiego - którzy w zdecydowanej większości - chętnie mi pomagali. Startujemy. Przy starcie (sic!!) lekko robię kangura lewym kołem (!!). Jest dość silny boczny wiatr. Warunki do lotu jednak są (5/500). Tuż przed lotem dowiaduję się od życzliwego, że lecę "rzęchem", ale wbrew tej opinii samolot (C-150) sprawuje się wzorowo... Egzaminator jest spokojny (ja mniej, ale nadrabiam miną). W przypadku popełniania przeze mnie błędu - delikatnie stuka długopisem w w odpowiedni wskaźnik na tablicy przyrządów. Lecimy. Egzaminator sugeruje mi korzystanie z radiolatarni, ale ja głupieję - nie pamiętam czy lecąc od mam lecieć "za kreską", czy wręcz przeciwnie... po kilku nieśmiałych mikroskopinych zwrotach - które miałyby odpowiedzieć na tą moją watpliwość - zarzucam tą pomoc i lecę według mapy... Tak mi się przynajmniej wydaje.. Żyro i busola pokazują różne wskazania (nawet do 40 stopni). Więc lecę na "czuja". Lecę i lecę... i po pewnym czasie przestaję być pewny gdzie jestem. Tak na "oko" to wiem, ale niezbyt dokładnie... Mijają długie minuty.... po czym okazuje się, że lecę idealnie po "kresce" na mapie! Moja radość jest zatem wielka :) ale... Według mapy oraz mojej wiedzy i pamięci, za Strykowem - nad którym jestem pewien że jestem - ma być początek autostrady (OSKAR), a jego nie ma... Nie daję nic po sobie poznać i lecę dalej. Oczywiście pomyliłem się. Za Stryków wziąłem Głowno, ale egzaminator chyba tego nie zauważył. Teraz powinienem przejść na łączność z Lublinkiem. Żegnam się z "Warszawą" i.. nie mogę nawiązać z Łodzią!! Po kliku próbach, egzaminator polec mi zgłosić to Warszawie, w między czasie skręcam, żeby nie wlecieć w CTR. W momencie przechodzenia na łączność z Warszawą orientuje się w czym był problem.. Niechcący - zmieniając częstotliwość zciszyłem radio :( W Łodzi mnie słyszeli, a ja ich nie. Znów udaję, że nic się nie stało. Informuję Warszawę o swoich trudnościach oraz o tym, że spróbuję ponownie. Wracam na częstotliwość Łodzi i tym razem juz bez problemów nawiązuje łączność i dostaję zgodę na wlot w CTR. Zaczyna padać, a właściwie to lać! Widoczność bardzo spada, tak, że nie mogę znaleść punktu NOVEMBER, i zaczynam się zastanawiać, czy wogle pozwolą mi lądować. Egzaminator pomaga mi znaleźć punkt, po chwili trochę się przejaśnia i ląduje (konwojer). Lądowanie kiepskie. Egzaminator wręcz pomaga mi walczyć z bocznym wiatrem, a po odlocie mocno krytykuje moje wyczyny. Odlatujemy na północ. Tu trasa jest w miarę prosta, ale i tak na moment tracę orientację. Przelatuje nad jakimiś torami, których według mojej kreski - nie powinno tam być. Na wszelki wypadek odkręcam w lewo i zaczynam lecieć wzdłuż nich. Po chwili okazuje się, że lecę dokładnie "po kresce". Uff... Robi mi się "ciepło". Stres, turbulencje i zmęczenie (oraz niewygodny fotel) dają mi się we znaki. Jestem cały napięty i mam już trochę "dość", a przede mną jeszcze ok. 1,5 h lotu!! Czuję że robi mi się niedobrze, więc otwieram nawiew. Przy tej okazji "zadzieram nos" nie kontroljąc przy tym obrotów, prędkości i wysokości. Mocno mi się za to dostaje od egzaminującego.. Z Łowicza na Wyszogród znów leje. Widoczność spada, a kompas i żyro nie chcą mi zdradzić dokąd lecę, więc znów na czuja lecę "gdzies na północ". Po kilku minutach widzę Wisłę. No dobrze - Wyszogród jest w lewo, czy w prawo?? Znów powoli dopada mnie rozpacz, po czym okazuje się, ze dokładnie przede mną widać most w Wyszogrodzie (znów gigantyczny fart!!). Ech... Przechodzę na "Olsztyn" i wykonuję w kierunku Modlina. Tu się już nie zgubię - Wisła wspaniale pokazuje kierunek. Egzaminator poleca mi zasłonić oczy i "w zakrytej" wykonać wiraże z różnych nachyleniem. Przy wirażu w prawo tracę 150 ft wysokości!! Właściwie nie wiem jak. Byłem przekonany, że wykonywałem maner prawiłowo... Kolejne już są OK. Przeciągnięcia (statyczne i dynamiczne). Egzaminator używa trochę innych sformułowań niż moi instruktorzy, więc ciut się gubię, ale właściwie wykonałem jego polecenia (choć przy wychodzeniu wpierw dałem obroty, a dopiero później oddałem stery). Modlin. Imitacja. Troche mnie zaskakuje moment (jestem jakieś 200 m nad początkiem pasa i lecę prostopadle do niego) rozpoczęcia. Wykonuję ciasny skręt w lewo i bardzo wysoko mijam początek pasa. Egzaminator ma wątpliwości czy się "zmieszcze w pasie", ale pomagają mi pełne klapy i wiatr - ląduje prawidłowo, choć daleko na pasie. Wracamy po pasie (w pierszej chwili chciałem startować z konwojera, ale egzaminator uświadomił mi, że mogłoby nam nie starczyc pasa...). Wracamy na Babice. Znów fatalne lądowanie z bocznym wiatrem i lekko zdenerwowany egzaminator nakazuje powtórzyć manewr. Robimy niski południowy krąg i ... tym razem wychodzi idealnie.. Egzaminator to potwierdza, choć z uśmiechem zauważa, że akurat w tym momecie wiatr przycichł... Ja oceniam swój egzamin bardzo słabo, ale egzaminator uznał, że zaliczam. Powtórzył mi moje błędy (nie było słowa o nawigowaniu, więc być może nie zorientował się, że praktycznie 3 krotnie nie byłem pewien lokalizacji). Wielka ulga. Zmeczenie i stres spowodowały, że moja reakcja po egzaminie była analogiczna do sukcesu zdania przez Mamę Mikołajka na prawo jazdy (z pewnej znanej książki - niezorientowanych informuję, że Mama Mikołajka po egzaminie nigdy więcej nie usiadła za kierownicą...:). Szybko mi przeszło i teraz nie mogę się doczekać odebrania licencji i "wniebowzięcia" :)) Co dalej? o tym to chyba osobny wątek :) Pozdrawiam Anioł |
|
Data: 2009-06-16 15:08:54 | |
Autor: Marcin | |
relacja z egzaminu PPL(A) | |
[ciach]
Swietny text, oby wiecej takich :) |
|
Data: 2009-06-16 21:06:48 | |
Autor: Sqeeb | |
relacja z egzaminu PPL(A) | |
On Tue, 16 Jun 2009 06:07:14 -0700 (PDT)
Anioł wrote: [ciach] Dzięki że podzieliłeś się wiedzą i wrażeniami ;-) -- Pozdrawiam, Sqeeb |
|
Data: 2009-06-16 22:23:43 | |
Autor: szadok | |
relacja z egzaminu PPL(A) | |
Dnia 16.06.2009 Sqeeb <sqeeb@internet.community> napisał/a:
On Tue, 16 Jun 2009 06:07:14 -0700 (PDT) No i przede wszystkim: GRATULACJE ;) pzdr, szadok -- 'To jest cnota nad cnotami - trzymać język za zębami' śp. babcia ANTYSPAM:usuń cyfry z adresu mail |
|
Data: 2009-06-17 12:15:01 | |
Autor: Anioł | |
relacja z egzaminu PPL(A) | |
DZIEKI Wam wielkie :)
A. |
|
Data: 2009-06-28 04:50:39 | |
Autor: T.F. | |
relacja z egzaminu PPL(A) | |
Anioł wrote:
'ciekawe' Co dalej? o tym to chyba osobny wątek :) juz zaczynam sie bac... -- T.F. |
|
Data: 2009-06-28 11:02:57 | |
Autor: Ralph | |
relacja z egzaminu PPL(A) | |
Gratulacje dla świeżo upieczonego pilota!
Pamiętaj, że teraz już będziesz przeważnie latał sam i nikt nie będzie poprawiał Twoich błędów, radzę od czasu do czasu branie jakiegoś doświadczonego pilota jako pasażera. Każdy pilot ma inny punkt widzenia i może udzielić różnych pomocnych wskazówek. Dobrym rozwiązaniem jest dalsze szkolenie - loty nocne, itd. Sam w ten sposób zrobiłem, że od razu po kursie podstawowym zrobiłem uprawnienia do latania w nocy, potem kurs akrobacyjny i IMC (brytyjska uproszczona odmiana IR). Przy okazji: mamy już jeden opis egzaminu. A może by tak ktoś jeszcze opisał jak wyglądał jego egzamin? Jestem bardzo ciekawy jak takie egzaminy wyglądają w Polsce, bo ja robiłem kurs w Anglii i wyglądało to trochę inaczej. -- |