Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   rozmowa z Radosławem Pazurą

rozmowa z Radosławem Pazurą

Data: 2010-02-23 10:33:12
Autor: mkarwan
rozmowa z Radosławem Pazurą
(...)największą łaską było to, że w podobny sposób odczytaliśmy tamte
wydarzenia.
Po wypadku wokół nas działy się same "przypadki", które w cudowny sposób
ratowały mi życie.
Trudno to teraz streścić, opisać, bo w ułamkach sekund działo się wiele.
Diagnoza, natychmiastowa decyzja Doroty, leczenie, kolejna diagnoza, kolejna
decyzja.
Lekarze robili, co mogli, Dorota była przy mnie.
Ale stało się jasne, że nad nami był jeszcze Ktoś.
Inaczej nie mielibyśmy szans.
Dorota była doprowadzona do takiego stanu, że nie miała wyboru - stanęła
przed Bogiem.
Zaczęła do Niego mówić, właściwie - jak sama wspomina - wyć.
Błagała Go o pomoc, ratunek, robiła rozrachunek z naszym dotychczasowym
życiem.
Ale również prosiła o to, żeby Bóg nauczył ją żyć beze mnie.
Jeśli taka będzie Jego wola...
I po tym momencie, po tej spowiedzi, po tym pogodzeniu i zaufaniu, zaczęły
się dziać rzeczy zupełnie niezwykłe.
Przykład: jednego dnia na zdjęciu RTG moich płuc właściwie nie ma, a
następnego są.
Wróciłem po dwóch tygodniach.
(...)Przez 7 lat od wypadku, odkąd staramy się żyć z Bogiem - wciąż
odczytuję Jego obecność.
Czasem dreszcz mnie przechodzi, gdy zauważam, jak namacalnie działa.
Kojarzę pewne sytuacje, ludzi, wydarzenia, książkę, która akurat wpadła mi
do ręki - to są takie małe pomoce od Niego.
On cały czas nas prowadzi.
Ktoś powie "crazy man", a ja dzięki tym znakom wiem, że idziemy dobrą drogą.
więcej w
http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&cr=0&kolej=0&art=1266501648&dzi=1104764436&katg=

Data: 2010-02-23 11:59:08
Autor: MH
rozmowa z RadosławemPazurą
(...)największą łaską było to, że w podobny sposób odczytaliśmy tamte
wydarzenia.
Po wypadku wokół nas działy się same "przypadki", które w cudowny sposób
ratowały mi życie.
Trudno to teraz streścić, opisać, bo w ułamkach sekund działo się wiele.
Diagnoza, natychmiastowa decyzja Doroty, leczenie, kolejna diagnoza, kolejna
decyzja.
Lekarze robili, co mogli, Dorota była przy mnie.
Ale stało się jasne, że nad nami był jeszcze Ktoś.
Inaczej nie mielibyśmy szans.
Dorota była doprowadzona do takiego stanu, że nie miała wyboru - stanęła
przed Bogiem.
Zaczęła do Niego mówić, właściwie - jak sama wspomina - wyć.
Błagała Go o pomoc, ratunek, robiła rozrachunek z naszym dotychczasowym
życiem.
Ale również prosiła o to, żeby Bóg nauczył ją żyć beze mnie.
Jeśli taka będzie Jego wola...
I po tym momencie, po tej spowiedzi, po tym pogodzeniu i zaufaniu, zaczęły
się dziać rzeczy zupełnie niezwykłe.
Przykład: jednego dnia na zdjęciu RTG moich płuc właściwie nie ma, a
następnego są.
Wróciłem po dwóch tygodniach.
(...)Przez 7 lat od wypadku, odkąd staramy się żyć z Bogiem - wciąż
odczytuję Jego obecność.
Czasem dreszcz mnie przechodzi, gdy zauważam, jak namacalnie działa.
Kojarzę pewne sytuacje, ludzi, wydarzenia, książkę, która akurat wpadła mi
do ręki - to są takie małe pomoce od Niego.
On cały czas nas prowadzi.
Ktoś powie "crazy man", a ja dzięki tym znakom wiem, że idziemy dobrą drogą.
więcej w

http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&cr=0&kolej=0&art=1266501648&dzi=1104764436&katg=

===============================

Jakiś czas temu , niezbyt dawno , leciał w TV dokument z Korei Północnej.
Okulista (chyba z Kanady ??) , przybył tam aby dokonać zabiegu usunięcia zaćmy
u wielu osób , u których postęp schorzenia był do tego stopnia zaawansowany , iż
praktycznie były niewidome.. Po pozytywnym zakończeniu zabiegu , pacjenci
dziękowali .... UKOCHANEMU WIELKIEMU WODZOWI ...

MH

--


Data: 2010-02-23 13:24:43
Autor: mkarwan
rozmowa z RadosławemPazurą
Użytkownik "MH" <logiznam@op.pl> napisał w wiadomości news:5065.0000068e.4b83b4fcnewsgate.onet.pl...
Jakiś czas temu , niezbyt dawno , leciał w TV dokument z Korei Północnej.
Okulista (chyba z Kanady ??) , przybył tam aby dokonać zabiegu usunięcia zaćmy
u wielu osób , u których postęp schorzenia był do tego stopnia zaawansowany , iż
praktycznie były niewidome.. Po pozytywnym zakończeniu zabiegu , pacjenci
dziękowali .... UKOCHANEMU WIELKIEMU WODZOWI ...
Jeśli dzięki  decyzji  "wielkiego wodza" ściągnięto okulistę, to trudno im sie dziwić.

(...)Rz: Skąd ten pański katolicyzm? Z tradycji?

Ireneusz Krzemiński: Co prawda byłem ochrzczony, ale moi rodzice byli
lewicowcami z przekonania, ojciec działał jeszcze w PPS. W tym moim
ateistycznym domu obchodzono jednak wszystkie chrześcijańskie święta i
byliśmy wysyłani z ciotkami do kościoła, z czego powstawały różne dziwne
historie, bo zapomniały nam czapek zdjąć albo brat ukradł mi jajka do
święcenia i wybuchła awantura. Być może jednak to wychowanie było tym
pomostem, który pozwolił mi być otwartym na Tego, który przychodzi. A
później zostałem wychowany przez Ducha Świętego.

Rz: Jak?

Ireneusz Krzemiński: Koniec tego, nic więcej panu nie powiem.

Rz: Ale co takiego się wydarzyło, że pan uwierzył?

Ireneusz Krzemiński: Nic. Po prostu przyszedł Pan i powiedział: "Ja jestem".
Bóg jest tym, który był, który jest i który przychodzi. Ta teologiczna
prawda, że to Bóg przychodzi do człowieka, nie odwrotnie, jest
rzeczywistością, przynaj-mniej w moim przypadku. Pan Jezus do każdego
przychodzi osobno, bo traktuje nas indywidualnie.

Rz: Jak potraktował pana?

Ireneusz Krzemiński: To jest coś, co przenika człowieka na wylot.

Rz: To było przeżycie intelektualne?

Ireneusz Krzemiński: A skąd, jakie tam intelektualne! Intelekt wtedy stanął
mi dęba. Byłem w szoku, zupełnie nie wiedziałem, co mam dalej ze swoim
życiem zrobić, co takiego się wydarzyło?!

Rz: Przeżył pan iluminację jak święty Paweł?

Ireneusz Krzemiński: (śmiech) Wolałbym nie być porównywany do świętego
Pawła. To jednak zbyt daleko idące, ale jak pan chce, to niech pan to nazwie
iluminacją.

Rz: A pan jak by to nazwał?

Ireneusz Krzemiński: Ja to zawsze nazywam momentem spotkania. O nie, po co
ja to wszystko w ogóle panu mówię?

Rz: Bo mi dobrze z oczu patrzy.

Ireneusz Krzemiński: Ale mówienie o tym sprawia mi wielką trudność. Może
kiedyś.

Rz: Modli się pan?

Ireneusz Krzemiński: A jak pan myśli? Modlę się modlitwą brewiarzową, cztery
razy dziennie.

Rz: Ten łoskot, który dało się usłyszeć, to odgłos mojej spadającej szczęki.

Ireneusz Krzemiński: (śmiech) Ale jak człowiek wierzący może się nie modlić?
Modlitwę uważam za jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. (cisza)
źródło http://www.rp.pl/artykul/388876_Intelekt__stanal_mi_deba.html

Data: 2010-02-23 12:05:53
Autor: -heÂŽsk-
rozmowa z Radosławem Pazurą
On Tue, 23 Feb 2010 10:33:12 +0100, "mkarwan" <mkarwan@poczta.onet.pl>
wrote:

(...)największą łaską było to, że w podobny sposób odczytaliśmy tamte
wydarzenia.
Po wypadku wokół nas działy się same "przypadki", które w cudowny sposób
ratowały mi życie.
Trudno to teraz streścić, opisać, bo w ułamkach sekund działo się wiele.
Diagnoza, natychmiastowa decyzja Doroty, leczenie, kolejna diagnoza, kolejna
decyzja.
Lekarze robili, co mogli, Dorota była przy mnie.
Ale stało się jasne, że nad nami był jeszcze Ktoś.
Inaczej nie mielibyśmy szans.
Dorota była doprowadzona do takiego stanu, że nie miała wyboru - stanęła
przed Bogiem.
Zaczęła do Niego mówić, właściwie - jak sama wspomina - wyć.
Błagała Go o pomoc, ratunek, robiła rozrachunek z naszym dotychczasowym
życiem.
Ale również prosiła o to, żeby Bóg nauczył ją żyć beze mnie.
Jeśli taka będzie Jego wola...
I po tym momencie, po tej spowiedzi, po tym pogodzeniu i zaufaniu, zaczęły
się dziać rzeczy zupełnie niezwykłe.
Przykład: jednego dnia na zdjęciu RTG moich płuc właściwie nie ma, a
następnego są.
Wróciłem po dwóch tygodniach.
(...)Przez 7 lat od wypadku, odkąd staramy się żyć z Bogiem - wciąż
odczytuję Jego obecność.
Czasem dreszcz mnie przechodzi, gdy zauważam, jak namacalnie działa.
Kojarzę pewne sytuacje, ludzi, wydarzenia, książkę, która akurat wpadła mi
do ręki - to są takie małe pomoce od Niego.
On cały czas nas prowadzi.
Ktoś powie "crazy man", a ja dzięki tym znakom wiem, że idziemy dobrą drogą.
więcej w
http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&cr=0&kolej=0&art=1266501648&dzi=1104764436&katg
--

 HeSk

"Nieprawdą jest, jakoby Internet był ziemią niczyją
 i terytorium darmowego opluwania innych."
* My personal opinions are just mine.(Art. 54 Konstytucji RP)

Wlacz swiatla, wylacz myslenie! Stan dróg poprawi sie sam !
http://bezswiatel.4.pl/

Data: 2010-02-23 14:25:47
Autor: boukun
rozmowa z Radosławem Pazurą

Użytkownik "mkarwan" <mkarwan@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości news:hm07hh$15m$1atlantis.news.neostrada.pl...
(...)największą łaską było to, że w podobny sposób odczytaliśmy tamte
wydarzenia.
Po wypadku wokół nas działy się same "przypadki", które w cudowny sposób
ratowały mi życie.
Trudno to teraz streścić, opisać, bo w ułamkach sekund działo się wiele.
Diagnoza, natychmiastowa decyzja Doroty, leczenie, kolejna diagnoza, kolejna
decyzja.
Lekarze robili, co mogli, Dorota była przy mnie.
Ale stało się jasne, że nad nami był jeszcze Ktoś.
Inaczej nie mielibyśmy szans.
Dorota była doprowadzona do takiego stanu, że nie miała wyboru - stanęła
przed Bogiem.
Zaczęła do Niego mówić, właściwie - jak sama wspomina - wyć.
Błagała Go o pomoc, ratunek, robiła rozrachunek z naszym dotychczasowym
życiem.
Ale również prosiła o to, żeby Bóg nauczył ją żyć beze mnie.
Jeśli taka będzie Jego wola...
I po tym momencie, po tej spowiedzi, po tym pogodzeniu i zaufaniu, zaczęły
się dziać rzeczy zupełnie niezwykłe.
Przykład: jednego dnia na zdjęciu RTG moich płuc właściwie nie ma, a
następnego są.
Wróciłem po dwóch tygodniach.
(...)Przez 7 lat od wypadku, odkąd staramy się żyć z Bogiem - wciąż
odczytuję Jego obecność.

Ale dlaczego nie pomógł ten bóg tym dzieciom i kobietom zbombardowanym przez terrorystyczną organizację NATO?
http://fakty.interia.pl/swiat/news/afganistan-33-cywilow-zabitych-w-nalocie-nato,1442315,6425



W co myśmy kurwa wdepnęli? Z kim przyszło nam się zadawać?

boukun

rozmowa z Radosławem Pazurą

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona