Data: 2011-03-10 07:56:49 | |
Autor: Grzegorz Z. | |
święte prawo własności | |
Przez lata walczyła z urzędnikami i właścicielami kamienicy, którzy chcieli
wyrzucić ją z mieszkania. Choć nasyłano na nią osiłków, pomagała innym mieszkańcom w beznadziejnych sytuacjach. Zwęglone ciało 64-letnie Jolanty Brzeskiej znaleziono w Lesie Kabackim. Stowarzyszenie lokatorów jest pewne, że ma to związek z jej działalnością. - Wszystkich nas nie spalicie - skandował dziś tłum pod urzędem na warszawskiej Pradze. - Mamy moralny obowiązek pamiętać o Joli - mówi Andrzej Smosarski z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, które razem z Komitetem Obrony Lokatorów organizowało manifestację pod urzędem dzielnicy Pragi Północ. Przyszło ok. 80 osób, manifestacji przyglądali się policjanci. - Jola wstąpiła do stowarzyszenia razem z mężem - opowiada przez megafon Smosarski. - Była dzielną kobietą, ofiarą bezpośrednich ataków właścicieli budynku, w którym mieszkała. Ci ludzie nachodzili ją w mieszkaniu, zastraszali ją. A ci, którzy powinni jej pomóc, byli odwróceni. Działacze organizacji lokatorskich mówili, że Jolanta Brzeska przychodziła na wszystkie manifestacje, pomagała lokatorom w trudnej sytuacji, brała udział w rozmowach z urzędnikami dotyczących polityki mieszkaniowej Warszawy. Zdaniem działaczy moralną odpowiedzialność za śmierć kobiety ponoszą radni poprzedniej kadencji. - Trzeba przeczytać listę nazwisk - wołali. Śmierć działaczki uczczono minutą ciszy. Spalone zwłoki znaleziono w lesie Ta makabryczna historia rozpoczęła się tydzień temu we wtorek. Mężczyzna spacerujący po Lesie Kabackim zauważył ogień. Gdy podszedł bliżej, okazało się, że płoną ludzkie zwłoki. Mężczyzna, który najpierw myślał, że płonie ognisko, gdy zorientował się, że widzi nieruchome ludzkie ciało, zadzwonił na policję. Ta nie podaje więcej informacji o okolicznościach makabrycznego zdarzenia. Policja i prokuratura przez wiele dni próbowały ustalić, kim jest zmarła. Dopiero w poniedziałek pojawił się trop - ofiarą może być Jolanta Brzeska, działaczka Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Ostatni raz widziano ją właśnie we wtorek 1 marca. Według relacji córki, która komunikat o zaginięciu zamieściła w internecie, Jolanta Brzeska wyszła z domu bez dokumentów i pieniędzy. Miejsce zaginięcia: okolice Łazienek. Dlaczego więc odnaleziono ją aż na Kabatach? Tego na razie nie wiadomo. Na dobrą sprawę nie ma też stuprocentowej pewności, że spalona kobieta to właśnie Jolanta Brzeska. Na razie jej bliscy zidentyfikowali dwie rzeczy, które znaleziono przy spalonych zwłokach - zegarek i klucze. Samego ciała wciąż jednak nikt nie rozpoznał. - Niezbędne będą badania genetyczne - mówi prok. Monika Lewandowska. Eksperci porównają próbki DNA pobrane z ciała znalezionej z członkiem rodziny Jolanty Brzeskiej. I dopiero po zakończeniu badania będą mogli formalnie uznać, że to zaginiona przed tygodniem kobieta. Wykluczono udział osób trzecich Wśród działaczy, którzy wspólnie z Jolantą Brzeską walczyli o prawa lokatorów, pojawiły się sugestie, że została zamordowana. Na razie nic jednak na to nie wskazuje. - Mamy już wstępny protokół z sekcji zwłok. Podczas badania wykluczono udział osób trzecich - mówi prokurator Monika Lewandowska. - Przyczyną śmierci był uraz termiczny - dodaje. To znaczy, że kobieta spłonęła żywcem. A "wykluczenie udziału osób trzecich" - że podpaliła się sama. Tyle w każdym razie wynika ze wstępnych ustaleń śledztwa. Działacze z ruchów lokatorskich, którzy znali Jolantę Brzeską, mówią o niej tak: - Była bardzo silną osobą. Nie sądzimy, żeby to było samobójstwo - mówi Jakub Gawlikowski z Komitetu Obrony Lokatorów, który współdziała z WSL. - Jeśli chciałaby popełnić samobójstwo, zrobiłaby to w miejscu publicznym. - To osoba, która mimo swoich kłopotów pomagała innym ludziom, chodziła na zajęcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku, brała udział w naszych manifestacjach, spotkaniach i protestach - dodaje Oskar Hejka, lider Strony Społecznej. - Wiele osób jest poruszonych jej śmiercią. Komunikat: "Ofiara bezwzględnego systemu" KOL rozesłał do mediów komunikat, w którym określił nieżyjącą jako ofiarę "bezwzględnego systemu, który stawia lokatorów w sytuacji bez wyjścia, nie oferując żadnej pomocy. Jolanta jest symbolem, gdyż jej los jest losem setek i tysięcy lokatorów, którzy znaleźli się w takiej samej sytuacji jak ona. To ludzie, których życie i zdrowie zniszczyła bezduszna polityka lokalowa miasta i którzy zostali pozbawieni nadziei". - Pani Jola nie mogła dostać mieszkania komunalnego, a nie było jej stać na lokal na wolnym rynku - mówił podczas dzisiejszej manifestacji Jakub Gawlikowski z Komitetu Obrony Lokatorów. - W takiej sytuacji są tysiące ludzi. - Cokolwiek wykryje śledztwo, Jola była ofiarą przemocy mieszkaniowej. Była zaszczuwana - krzyczy Andrzej Smosarski. "Dziesiątki tysięcy długu, spodziewała się eksmisji" Jolanta Brzeska zaangażowała się w sprawy lokatorów, bo sama była lokatorką w zreprywatyzowanym budynku przy ul. Nabielaka na Mokotowie. Udziały w tym budynku miał Marek Mossakowski, znany w Warszawie ze skupywania roszczeń i złych relacji z lokatorami (jego historię o kamienicy przy Hożej opisywaliśmy w ubiegłym roku). Cztery lata temu lokatorzy, a wśród nich Jolanta Brzeska, zorganizowali wymierzoną przeciw niemu i opisywaną m.in. w "Gazecie" pikietę. Jak wyglądały relacje lokatorów Nabielaka z właścicielami budynku, opisuje na swojej stronie internetowej Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów. Jest tam mowa m.in. o wieczornym dobijaniu się do rodziny Brzeskich przez właścicieli w towarzystwie kilku mężczyzn, o cięciu zawiasów w drzwiach. Znajomi kobiety mówią o idącym w dziesiątki tysięcy złotych długu, który wziął się z niezapłaconego czynszu, spodziewała się eksmisji. 12 tys. lokatorów zagrożonych eksmisją Urzędnicy szacują, że w Warszawie jest ponad 12 tys. warszawiaków, którzy zostali wraz z budynkami przekazani w prywatne ręce. O ich losie decydują spadkobiercy dawnych właścicieli nieruchomości albo ci, którzy kupili od nich roszczenia. Ponad 2,4 tys. warszawiaków ma wyroki sądowe i czeka na eksmisję do lokalu socjalnego (z najniższym czynszem). W tej grupie ok. 400 to mieszkańcy domów prywatnych, wojskowych i innych. Do tego dochodzi grupa ponad 650 osób, które również mają sądowe wyroki o eksmisji, ale bez prawa do lokalu socjalnego. Mogą być eksmitowane np. na miesiąc do hotelu robotniczego. Ratusz ma przepisy, które pozwalają pomóc osobom z reprywatyzowanych budynków: mogą one dostać przydział mieszkania z miejskiej puli, ale by tak się stało, trzeba spełnić określone kryteria, m.in. dochodowe. Mieszkań jest ciągle mniej, niż potrzebujących, więc czekają w kolejce. Co pewien czas słychać o głośnych konfliktach między lokatorami, a prywatnymi właścicielami. Bywa, że prowadzą oni remonty w uciążliwy sposób, odcinają media. I windują czynsze. Co jakiś czas najdrastyczniejsze konflikty trafiają do mediów: m.in. z ul. Nabielaka (gdzie mieszkała Jolanta Brzeska), Hożej, Noakowskiego, Wspólnej, Konduktorskiej. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9222882,Lokatorzy_do_deweloperow___Wszystkich_nas_nie_spalicie_.html |
|
Data: 2011-03-10 09:00:08 | |
Autor: jadrys | |
ĹwiÄte prawo wĹasnoĹci | |
W dniu 2011-03-10 07:56, Grzegorz Z. pisze:
Tak, pojechaĹa do lasu i sama siÄ spaliĹa.. To ten co wydaĹ taka opinie powinien siÄ spaliÄ, ze wstydu. -- Kapitalizm jest chorobÄ (zarazÄ ) z ktĂłrÄ naleĹźy walczyÄ.. InstalujÄ c Linuksa na swoim komputerze robisz pierwszy krok w tym kierunku.. |
|