Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   trochę o "laureacie nobla" wiadomo jakim

trochę o "laureacie nobla" wiadomo jakim

Data: 2009-10-09 21:29:19
Autor: Mariusz Merta
trochę o "laureacie nobla" wiadomo jakim
MAJOR FLASH: POkój i miłość buraka obamy
Kilka tygodni temu Obama zaprzeczył, że miał kontakty z Partią
Komunistyczną USA. Jednak sam w swojej biografii napisał, że jego
mentorem w okresie dorastania był Frank. - Obama próbował przemilczeć,
że chodzi o Franka Marshalla Davisa, który w 1933 r. został przez
kierownictwo Partii Komunistycznej wysłany na Ha-waje - opowiada dr
Jerome Corsi, autor najnowszej biografii senatora "Obama Nation".
Obama podkreśla, że Frank miał olbrzymi wpływ na ukształtowanie się
jego światopoglądu.
Gdy media ujawniły, że senator ukrywał ten fakt, utracił tylko kilka
procent popularności. Już tydzień później na wiecu wyborczym w
Teksasie okazało się, że Obama ma więcej tajemnic. Kilka dni wcześniej
brytyjski "Mail on Sunday" napisał, że kariera polityczna kandydata na
prezydenta rozpoczęła się w domu byłych terrorystów z organizacji
Weather Underground: Billa Ayersa i Bernardine Dohrn. - Ta organizacja
powstała z pieniędzy większej grupy Studenci na rzecz Społeczeństwa
Demokratycznego, która była finansowana przez Komunistyczną Partię
USA, a ta przez Moskwę - wyjaśnia Herbert Romerstein, który był
śledczym komisji w Kongresie zwalczającej organizacje komunistyczne w
USA.

Organizacja Ayersa w latach 60. siała postrach w całej Ameryce.
Członkowie Weather Underground podkładali zrobione domowym sposobem
ładunki wybuchowe. Zabili 3 osoby, ranili kilkanaście. Sam Ayers
przeprowadził nieudaną próbę zamachu bombowego na Pentagon.

Barack Obama w 1995 r. dostał pieniądze od byłych terrorystów na
kampanię wyborczą do stanowego senatu . - Szokuje, dlaczego Obama
poszedł do ludzi, którzy zabijali Amerykanów - pyta Farah. Sztab Obamy
wydrukował nawet broszurę, na okładce której widać Obamę na tle flagi
amerykańskiej odwróconej do góry nogami. - Tym symbolem posługiwała
się grupa Ayersa w latach 60. - mówi Farah.

Senator początkowo kłamał, twierdząc, że jego związki z Billem Ayersem
były "przypadkowe". Bowiem jego rodzina mieszkała blisko Ayersów i
dlatego ich dzieci uczyły się w jednej szkole. Prawda jednak szybko
wyszła na jaw i sztab wyborczy Obamy musiał przyznać, że reporterzy
"Mail on Sunday" nie kłamali. Wkrótce powstał żart, który boleśnie
uderza w kandydata Demokratów: "Co mają wspólnego ze sobą Osama i
Obama? Obaj mają przyjaciół, którzy próbowali zbombardować Pentagon".

Prawdziwe problemy senatora z Chicago rozpoczęły się od ujawnienia, że
uczęszcza wraz z rodziną do Kościoła radykalnego pastora Jeremiah
Wrighta. To właśnie jedno z ulubionych powiedzeń pastora "Zuchwała
nadzieja" Obama użył jako tytuł swojej biografii (w Polsce książka
ukazała się pod tytułem "Odziedziczone marzenia").

- Wright sieje nienawiść do białych, nauczając zdeformowanej
Ewangelii, według której Jezus był czarnoskóry, a zabili go biali
razem z Żydami - mówi autor najpopularniejszej obecnie książki o
Baracku Obamie David Freddoso. W 2003 r. Wright wywołał skandal,
wypowiadając słowa modlitwy: "Nie, nie, nie. Niech Bóg nie błogosławi
Ameryki, niech Bóg przeklnie Amerykę".
ęRadykalny pastor spotykał się z komunistycznym przywódcą Libii
Muammarem Kaddafim po tym, gdy opłacani przez niego terroryści zabili
40 żołnierzy amerykańskich w 1986 r. Wright współpracuje też z innym
radykalnym czarnoskórym przywódcą, Louisem Farrakhanem, stojącym na
czele organizacji Naród Islamu.

- Określają się jako ruch wyzwolenia czarnych spod panowania białych -
mówi Corsi. Farrakhan i Wright chcą razem domagać się odszkodowań za
niewolnictwo, a nawet stworzyć niezależny od białych system
gospodarczy i edukacyjny - dodaje. W 1995 r. Obama przyznał na łamach
"Chicago Reader", że wziął udział w tak zwanym marszu miliona
mężczyzn, organizowanym w Waszyngtonie przez Farrakhana. Felietonista
"Washington Post" Richard Cohen napisał wtedy, że "Farrakhan
upowszechnia rasizm, zwłaszcza w formie antysemityzmu, twierdząc
choćby, że Żydzi pomogli Hitlerowi zbudować III Rzeszę".

W marcu 2008 r., kiedy wiadomo było o związkach Obamy z pastorem
Wrightem, z jego strony internetowej zniknęły wszystkie linki do stron
Farrakhana. Jednak jeszcze wtedy senator chodził na nabożeństwa
pastora Wrighta. Twierdził, że ma prawo uczęszczać do jakiego Kościoła
chce. - Wyraźnie nie przeszkadzało mu, że pastor, nawet modląc się,
pałał nienawiścią do Stanów Zjednoczonych - mówi Freddoso. Dopiero po
dwóch miesiącach krytyki Obama zdecydował się odejść z tego Kościoła.

Upierał się jednak jeszcze długo, że został potraktowany nie fair -
cytowane przez media kazania to według niego tylko wycinek nauki
głoszonej w Kościele. Sztab wyborczy starał się wyjaśnić, że senatora
łączy długoletnia więź z Kościołem i dlatego jego wypowiedzi są tak
emocjonalne.
Nie trzeba było długo czekać, żeby słupki popularności Obamy znowu
spadły. By je zatrzymać, sztab wyborczy polecił senatorowi, żeby
wybrał się w podróż do Europy.

- Przegrany senator Dick Gephardt dał mu taką radę, a reszta
podchwyciła ten pomysł z entuzjazmem - mówi nam osoba zbliżona do
sztabu wyborczego Obamy. W stolicach europejskich radośnie przyjęto
kandydata Demokratów. Wygłosił on triumfalne przemówienie w Berlinie.
Jednak nie ustrzegł się poważnego błędu. Nie tylko nie odwiedził
rannych żołnierzy amerykańskich, ale zamiast tego wybrał się do
siłowni. Sztab wyborczy tłumaczył, że Pentagon nie wyraził zgody na
robienie zdjęć w szpitalu. Ale Amerykanie nie uwierzyli. - Wyszło też
na jaw, że sztab Obamy w Berlinie przed jego wystąpieniem zorganizował
koncert rockowy, na którym rozdawano darmowe piwo i kiełbasę -
opowiada Romerstein.

Sukces europejskiej wizyty Obamy na Starym Kontynencie nie przyczynił
się do wzrostu popularności w USA. A wkrótce światło dzienne ujrzała
największa tajemnica Obamy.

Trzy tygodnie temu w jednym z najbardziej popularnych politycznych
talk-show, "Hannity and Colmes", biograf Obamy Jerome Corsi ujawnił,
że w czasie głosowania w senacie stanowym senator poparł ustawę, która
nie uznaje, że dzieci narodzone w trakcie aborcji mogą być uznawane za
osoby ludzkie. Corsi wyjaśnił, że w 2000 roku Kongres Stanu Illinois,
którego Obama był członkiem, przegłosował ustawę o ochronie
narodzonych żywych niemowląt.

Senatorowie chcieli podkreślić, że narodzone z aborcji w bardzo późnym
okresie ciąży niemowlaki mają prawa osoby. Niższa Izba Kongresu Stanu
Illinois przyznała większością 380 głosów przy 15 głosach sprzeciwu
tym dzieciom takie prawa.

W senacie Obama wygłosił ostre przemówienie, nie godząc się na
przyznanie takiego prawa, i dołączył do 15 kongresmenów wyrażających
sprzeciw. W 2002 roku Kongres przegłosował to prawo. Rok później
senator Obama głosował znowu przeciw tej ustawie, twierdząc, że jest
niezgodna z dotychczasowym prawem. W Ameryce zawrzało. Przestraszony
Obama w jednym z programów telewizyjnych wyparł się tego: "Nienawidzę
mówić, że ludzie kłamią, ale w tym momencie ci ludzie kłamią".. Sztab
Obamy nie zabierał głosu.

*********************************************************************************************************************************************************
zerżnięte z Gazety Polskiej
z komentarza do artykułu

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/26081

j.w.
coś mi się zdawa, że burak nie powiedział jeszcze ostatniego słowa
gdzieś ktoś rzucił hasło, że dostanie oscara...osobiście mnie to nie
zdziwi...

Mariusz Merta

trochę o "laureacie nobla" wiadomo jakim

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona