Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   tusku, znajd? sobie inne zaj?cie

tusku, znajd? sobie inne zaj?cie

Data: 2014-02-18 19:52:20
Autor: Mark Woydak
tusku, znajd? sobie inne zaj?cie


Tusku, znajdź sobie inne zajęcie

Coraz częściej dotychczas bezkrytyczni zwolennicy rządów PO pomrukują, że
Donald Tusk nic nie robi, że najwyższy czas, by odszedł – najlepiej do
Brukseli, by zszedł z oczu Polakom. Problem w tym, że tam już go nie bardzo
chcą.
 Rozczarowani, którzy jeszcze nie stracili nadziei, domagają się od Tuska
czynów. Niektórzy mają mu za złe, że nie podjął dostatecznie zdecydowanych
kroków, żeby „rozliczyć IV RP”. W ich przekonaniu czyny Jaruzelskiego,
Kiszczaka, których ukarania przecież się nie domagali, nie umywają się do
tych, które mają na sumieniu Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro czy Antoni
Macierewicz. Ostatnio do rangi czołowej zbrodni IV RP urosło rozwiązanie
WSI, przez co na plan dalszy spadło skorumpowanie Beaty Sawickiej i
Weroniki Marczuk, prześladowanie Jerzego Kaczmarka, a nawet śmierć Barbary
Blidy.
 Nie dziwi zatem, że znany, przez całe dziesięciolecia doskonale
zapowiadający się intelektualista, obecnie, gdy przestał dobrze się
zapowiadać, domaga się, aby nie zważając na prawo, postawić Jarosława
Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu.

Nieróbstwo – znak markowy
 Mnożą się alarmistyczne ostrzeżenia, że Jarosław Kaczyński „będzie mścił
się za brata”, „że wszyscy będziemy wisieć”, że „elementy ekstremalne” są
coraz większym zagrożeniem. Obawa przed PiS miesza się z obawą przed ludem,
który także może wziąć odwet na elitach, naruszyć ich spokój, uszczknąć
majątki, nie uszanować autorytetów. Dlatego też niektóre „autorytety”
dostrzegły problem nierówności i biedy. I nagle odrzucają ów swoisty polski
liberalizm – rezultat zbyt pospiesznych lektur, twardych wymogów polskiej
realności i interesów wpływowych grup, którego do tej pory byli piewcami.
 Inni bezskutecznie wzywający Tuska do czynu mają po prostu dość złego
funkcjonowania instytucji, nieudolności, inercji. Świadczy to o tym, że nie
rozumieli rzeczywistości, w której żyli, i nie zdawali sobie sprawy, kto
jest ich idolem. Pasywność i nieróbstwo były programem politycznym Tuska.
To jego znak markowy. Ludzie wybierali go i kochali, gdyż mówił im, że
przyszedł wreszcie w Polsce czas na to, by dobrze sobie pożyć, że nie
trzeba się już wysilać, że można żyć na luzie, że będzie „przepięknie i
normalnie” i zawsze znajdzie się czas, by zagrać w piłkę. Taki był sens
jego „postpolityki”, którą z triumfem proklamowano w 2007 r. Trzeba było
już tylko dbać o „ciepłą wodę w kranie”. Ta jednak lała się sama wartkim
strumieniem, głównie z Brukseli. I dopóki się lała, nie było problemu – coś
skapywało także do miseczek, dzbanków i kubków spragnionego ludu.
 Ciepła woda przecieka
 We wstępie do wydanej przez Fundację Batorego broszurze „Polska Tuska”
czytamy: „Rok po zwycięstwie wyborczym z października 2007 roku Platforma
Obywatelska, młoda partia powstała zaledwie sześć lat wcześniej, nie tylko
cieszy się niemal pełnią władzy (ograniczanej prezydenckim wetem), ale i
dużą popularnością. Na czele rządu stoi człowiek postrzegany jako przyjazny
światu, młodzieńczy i rozluźniony. Człowiek, który całe dorosłe życie
poświęcił polityce, a jednak nigdy wcześniej nie sprawował funkcji
wykonawczych, nie miał zatem okazji nabyć administracyjnego doświadczenia.
Jest twarzą partii i twarzą gabinetu, ale nie tylko. To w jego rękach
koncentruje się władza. Najwyraźniej on sam, osobiście, decyduje, jak ma
postępować Platforma i co mają robić podlegli mu ministrowie”.
 Przyjazny światu, rozluźniony Donald Tusk, dla którego premierostwo było
pierwszą poważną pracą, czarował słowem, i tego właśnie od niego
oczekiwano. Posługiwał się przede wszystkim czasem przyszłym niedokonanym.
Później, gdy coraz częściej pytano go o rezultaty, zbywał natrętów
kolejnymi „ofensywami legislacyjnymi” i rozwiewał wątpliwości konferencjami
prasowymi, pracą nad „wizerunkiem” i kontrolą ministrów, rekonstrukcjami
rządu. W razie potrzeby ruszał w kraj „Tuskobusem”. Zawsze też miał na
podorędziu przeszkadzających mu w działaniu „szkodników” i „oszołomów” z
PiS, bowiem ta „postpolityka” nie wykluczała polityki w jej brutalnym,
agonalnym sensie – niszczenia przeciwników politycznych, dążenia do ich
unicestwienia, wprawdzie nie fizycznego, lecz politycznego, „wizerunkowego”
– wszystko jedno, czy chodziło o wrogów wewnętrznych, czy zewnętrznych. Jak
pamiętamy, „IV RP” zarzucano podporządkowanie polityce wszelkich instytucji
społecznych i politycznych (od mediów po naukę) władzy rządzącej oraz
rządzenie przez konflikt, oparte na rozumieniu polityki w duchu Carla
Schmitta. W istocie wszystko to zostało zrealizowane dopiero po 2007 r.
przez Donalda Tuska.
 Od pewnego czasu stało się jasne, że bez generalnej naprawy instalacji się
nie obejdzie, bo zbyt dużo ciepłej wody przeciekło, wsiąkając po drodze,
elity pławiły się w niej bez umiaru, instalacja rdzewiała. W końcu nawet
źródło brukselskie okazało się niewystarczające. Teraz rachunki za ciepłą
wodę rosną, ktoś będzie musiał je zapłacić. A gdy nawet zagorzali
zwolennicy PO zaczynają się niepokoić o przyszłość i pytać o rezultaty,
pojawiła się w wystąpieniach Tuska i polityków PO inna figura retoryczna.
Usprawiedliwieniem staje się tłumaczenie, że czegoś nie zrobiono w
przeszłości. Inne rządy czegoś nie zrobiły, więc nie ma powodu, by wymagać
tego od obecnie rządzących.
 Trudno jednak nie zauważyć, że „przyjazny światu, młodzieńczy i
rozluźniony” Tusk zmienił się w polityka zużytego, zmęczonego,
rozdrażnionego. To tak, jakby powabna gryzetka zmieniła się w pokrytą grubą
warstwą różu kokotę, więc i czar opadł, a te same gesty i sztuczki wywołują
inny efekt.

Data: 2014-02-19 10:04:26
Autor: MarkWoydak
tusku, znajd?? sobie inne zaj?cie
PiS-owski PSYCHOPATA podpisujący się "Mark Woydak" (używający również innych
ksywek) piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika
40tude_Dialog/2.0.15.1pl to OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod
moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie psychicznej. Pity bez umiaru
denaturat i pędzony ze zgniłych buraków samogon z 3-ciego tłoczenia dokonaly
calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma juz dla niego
ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych cięzkich
chwilach! Nie ma nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i wyleniały ze
starości kot go opuścili! Pies nasrał mu pod drzwiami, a kot do
zapleśniałego od brudu wyra, które ten nieszczęśnik nazywa łózkiem. Ten
posraniec po całonocnym fistingu z podobnym sobie indywidium wylazł z nory i
znów zasrywa grupę z rozwalonego odbytu. Módlmy się bracia i siostry!
Nadzieja na pełny powrót do zdrowia psychicznego tego osobnika jest
niewielka, a nawet bliska zera ale spełnijmy chrześciański obowiązek! Wnośmy
modły za PiS-owskiego chorego psychicznie brata! Niech dobry Mzimu ma w
opiece jego bliskich!

MW


Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gm.de> napisał w wiadomości
news:18myjp21fd3kb$.1i6j73rw8arf9.dlg40tude.net...


Tusku, znajdź sobie inne zajęcie

Coraz częściej dotychczas bezkrytyczni zwolennicy rządów PO pomrukują, że
Donald Tusk nic nie robi, że najwyższy czas, by odszedł – najlepiej do
Brukseli, by zszedł z oczu Polakom. Problem w tym, że tam już go nie
bardzo
chcą.

Rozczarowani, którzy jeszcze nie stracili nadziei, domagają się od Tuska
czynów. Niektórzy mają mu za złe, że nie podjął dostatecznie zdecydowanych
kroków, żeby „rozliczyć IV RP”. W ich przekonaniu czyny Jaruzelskiego,
Kiszczaka, których ukarania przecież się nie domagali, nie umywają się do
tych, które mają na sumieniu Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro czy
Antoni
Macierewicz. Ostatnio do rangi czołowej zbrodni IV RP urosło rozwiązanie
WSI, przez co na plan dalszy spadło skorumpowanie Beaty Sawickiej i
Weroniki Marczuk, prześladowanie Jerzego Kaczmarka, a nawet śmierć Barbary
Blidy.

Nie dziwi zatem, że znany, przez całe dziesięciolecia doskonale
zapowiadający się intelektualista, obecnie, gdy przestał dobrze się
zapowiadać, domaga się, aby nie zważając na prawo, postawić Jarosława
Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu.

Nieróbstwo – znak markowy

Mnożą się alarmistyczne ostrzeżenia, że Jarosław Kaczyński „będzie mścił
się za brata”, „że wszyscy będziemy wisieć”, że „elementy ekstremalne” są
coraz większym zagrożeniem. Obawa przed PiS miesza się z obawą przed
ludem,
który także może wziąć odwet na elitach, naruszyć ich spokój, uszczknąć
majątki, nie uszanować autorytetów. Dlatego też niektóre „autorytety”
dostrzegły problem nierówności i biedy. I nagle odrzucają ów swoisty
polski
liberalizm – rezultat zbyt pospiesznych lektur, twardych wymogów polskiej
realności i interesów wpływowych grup, którego do tej pory byli piewcami.

Inni bezskutecznie wzywający Tuska do czynu mają po prostu dość złego
funkcjonowania instytucji, nieudolności, inercji. Świadczy to o tym, że
nie
rozumieli rzeczywistości, w której żyli, i nie zdawali sobie sprawy, kto
jest ich idolem. Pasywność i nieróbstwo były programem politycznym Tuska.
To jego znak markowy. Ludzie wybierali go i kochali, gdyż mówił im, że
przyszedł wreszcie w Polsce czas na to, by dobrze sobie pożyć, że nie
trzeba się już wysilać, że można żyć na luzie, że będzie „przepięknie i
normalnie” i zawsze znajdzie się czas, by zagrać w piłkę. Taki był sens
jego „postpolityki”, którą z triumfem proklamowano w 2007 r. Trzeba było
już tylko dbać o „ciepłą wodę w kranie”. Ta jednak lała się sama wartkim
strumieniem, głównie z Brukseli. I dopóki się lała, nie było problemu –
coś
skapywało także do miseczek, dzbanków i kubków spragnionego ludu.

Ciepła woda przecieka

We wstępie do wydanej przez Fundację Batorego broszurze „Polska Tuska”
czytamy: „Rok po zwycięstwie wyborczym z października 2007 roku Platforma
Obywatelska, młoda partia powstała zaledwie sześć lat wcześniej, nie tylko
cieszy się niemal pełnią władzy (ograniczanej prezydenckim wetem), ale i
dużą popularnością. Na czele rządu stoi człowiek postrzegany jako
przyjazny
światu, młodzieńczy i rozluźniony. Człowiek, który całe dorosłe życie
poświęcił polityce, a jednak nigdy wcześniej nie sprawował funkcji
wykonawczych, nie miał zatem okazji nabyć administracyjnego doświadczenia.
Jest twarzą partii i twarzą gabinetu, ale nie tylko. To w jego rękach
koncentruje się władza. Najwyraźniej on sam, osobiście, decyduje, jak ma
postępować Platforma i co mają robić podlegli mu ministrowie”.

Przyjazny światu, rozluźniony Donald Tusk, dla którego premierostwo było
pierwszą poważną pracą, czarował słowem, i tego właśnie od niego
oczekiwano. Posługiwał się przede wszystkim czasem przyszłym niedokonanym.
Później, gdy coraz częściej pytano go o rezultaty, zbywał natrętów
kolejnymi „ofensywami legislacyjnymi” i rozwiewał wątpliwości
konferencjami
prasowymi, pracą nad „wizerunkiem” i kontrolą ministrów, rekonstrukcjami
rządu. W razie potrzeby ruszał w kraj „Tuskobusem”. Zawsze też miał na
podorędziu przeszkadzających mu w działaniu „szkodników” i „oszołomów” z
PiS, bowiem ta „postpolityka” nie wykluczała polityki w jej brutalnym,
agonalnym sensie – niszczenia przeciwników politycznych, dążenia do ich
unicestwienia, wprawdzie nie fizycznego, lecz politycznego,
 „wizerunkowego”
– wszystko jedno, czy chodziło o wrogów wewnętrznych, czy zewnętrznych.
Jak
pamiętamy, „IV RP” zarzucano podporządkowanie polityce wszelkich
instytucji
społecznych i politycznych (od mediów po naukę) władzy rządzącej oraz
rządzenie przez konflikt, oparte na rozumieniu polityki w duchu Carla
Schmitta. W istocie wszystko to zostało zrealizowane dopiero po 2007 r.
przez Donalda Tuska.

Od pewnego czasu stało się jasne, że bez generalnej naprawy instalacji się
nie obejdzie, bo zbyt dużo ciepłej wody przeciekło, wsiąkając po drodze,
elity pławiły się w niej bez umiaru, instalacja rdzewiała. W końcu nawet
źródło brukselskie okazało się niewystarczające. Teraz rachunki za ciepłą
wodę rosną, ktoś będzie musiał je zapłacić. A gdy nawet zagorzali
zwolennicy PO zaczynają się niepokoić o przyszłość i pytać o rezultaty,
pojawiła się w wystąpieniach Tuska i polityków PO inna figura retoryczna.
Usprawiedliwieniem staje się tłumaczenie, że czegoś nie zrobiono w
przeszłości. Inne rządy czegoś nie zrobiły, więc nie ma powodu, by wymagać
tego od obecnie rządzących.

Trudno jednak nie zauważyć, że „przyjazny światu, młodzieńczy i
rozluźniony” Tusk zmienił się w polityka zużytego, zmęczonego,
rozdrażnionego. To tak, jakby powabna gryzetka zmieniła się w pokrytą
grubą
warstwą różu kokotę, więc i czar opadł, a te same gesty i sztuczki
wywołują
inny efekt.

Data: 2014-02-19 13:01:44
Autor: stevep
tusku, znajd?? sobie inne zaj?cie
W dniu .02.2014 o 02:52 Mark Woydak <mark.woydak@forst.gm.de> pisze:


Buda rAzor.


--
stevep
-- -- -
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

tusku, znajd? sobie inne zaj?cie

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona