Data: 2009-05-19 20:12:03 | |
Autor: wawa | |
żyd odmiany amerykanskiej | |
Dzieje Żydów w Ameryce zaczynają się wraz z Krzysztofem Kolumbem. Dnia 2 sierpnia 1492 roku przeszło 300 000 Żydów zostało wygnanych z Hiszpanii, od tej chwili datuje się długi okres stopniowego przygasania potęgi tego kraju. Dnia zaś 3 sierpnia, to jest nazajutrz, Kolumb wyruszył na zachód, zabierając ze sobą grupę Żydów. Nie byli to wszelako wygnańcy, gdyż plany proroczego żeglarza wzbudziły na długo przedtem sympatię możnych Żydów. Sam Kolumb mówi, że przestawał wiele z Żydami. Pierwszy list, w którym opisywał szczegóły swych odkryć, był adresowany do Żyda. Co więcej, tak znacząca ta wyprawa, która wzbogaciła wiedzę i dobytek ludzkości o „drugą połowę ziemi", została umożliwiona przez Żydow. Ładna opowieść o tym, że klejnoty królowej Izabeli dostarczyły środków na uskutecznienie wyprawy, rozwiała się pod wpływem chłodnych badań historycznych. Było trzech Maranosów czyli „tajnych Żydow”, którzy posiadali wielki wpływ na dworze hiszpańskim: Luis de Santagel, bogaty kupiec z Walencji, będący zarazem „dzierżawcą" podatków królewskich, krewny jego Gabriel Sanchez, skarbnik królewski oraz ich przyjaciel, marszałek dworu królewskiego Juan Cabrero. Pracowali oni bez ustanku nad rozbudzeniem wybraźni królowej, przedstawiając jej ubóstwo skarbu królewskiego i prawdopodobieństwo odkrycia przez Kolumba legendarnego złota Indii, – dopóty, dopóki Izabela nie oświadczyła gotowości zastawienia swoich klejnotów dla zdobycia pieniędzy na wyprawę. Santagel wszakże sam pałał chęcią udzielenia pożyczki, co też uczynił, dając wszystkiego 17 000 dukatów, około 20 000 dolarów, równających się dziś może 160 000 dolarom. Prawdopodobnie pożyczka przewyższała koszta wyprawy. Towarzyszyło w niej Kolumbowi co najmniej pięciu Żydów: Luis de Torres, jako tłumacz; Marco, – chirurg; Bernal, – lekarz; Alfonzo de la Calle i Gabriel Sanchez. Instrumenty astronomiczne i mapy, używane przez żeglarzy, były pochodzenia żydowskiego. Luis de Torres wysiadł najpierwszy na brzeg nowego lądu, i pierwszy odkrył użytek z tytoniu; osiedlił się na Kubie i może być nazwany ojcem żydowskiego panowania nad przemysłem tytoniowym, które przetrwało do dnia dzisiejszego. Dawni protektorzy Kolumba, Luis de Santagel i Garbriel Sanchez, uzyskali wiele przywilejów w nagrodę za rolę, jaką odegrali w wyprawie, zaś sam Kolumb padł ofiarą spisku, uknutego przez Bernala, lekarza okrętowego i w zamian za swoje poświęcenie uzyskał niewdzięczność i więzienie. Od tej chwili Żydzi zaczęli uważać Amerykę za korzystny interes i zapoczątkowali imigrację do Ameryki Południowej, zwłaszcza zaś do Brazylii. Z powodu jednak udziału w zatargu pomiędzy Brazylijczykami a Holendrami, Żydzi brazylijscy zmuszeni byli emigrować, co też uczynili, przenosząc się do kolonii holenderskiej, na której miejscu znajduje się dziś Nowy York. Piotr Stuyvesant, gubernator holenderski niezupełnie był zadowolony z ich osiedlenia się pomiędzy Holendrami i wydał nakaz opuszczenia kolonii przez Żydów, ale Żydzi najwidoczniej zapewnili sobie poprzednio, jeśli już nieżyczliwe powitanie, to przynajmniej przyjęcie, bowiem dyrektorzy kolonii, odwołując rozkaz Stuyvesanta, podali jako jedną z przyczyn przyjęcia Żydów `znaczne sumy pieniężne, jakie Żydzi umieścili w udziałach kompanii@. Tym niemniej jednak nie wolno im było zajmować urzędów publicznych i otwierać kramów kupieckich, co miało ten skutek, że zwrócili się oni do handlu zagranicznego, w którym dzięki swym europejskim stosunkom uzyskali nieomal monopol. Jest to jedna z licznych ilustracji pomysłowości Żydów. Gdy im zagrodzić drogę w jednym kierunku, dojdą do doskonałości w drugim. Gdy im zabroniono sprzedawać nowe ubrania, zaczęli handlować starymi – był to początek zorganizowanego handlu używaną odzieżą. Gdy im zabroniono handlować towarami, zaczęli sprzedawać odpadki, – Żyd bowiem jest inicjatorem handlu odpadkami wszelkiego rodzaju: on był organizatorem systemu handlowania rzeczami wyrzuconymi przez morze; znajdował on bogactwo w szczątkach cywilizacji. Nauczył on ludzi, jak użytkować stare szmaty, jak czyścić stare pióra, do czego użyć galasówki i skórki królicze. Miał zawsze zamiłowanie do handlu futrami, nad którym panuje obecnie, i jemu to mamy do zawdzięczenia mnóstwo pospolitych skór, które pod różnymi ponętnymi nazwami figurują w handlu, jako cenne futra. Pomysł odnawiania różnych przedmiotów uzyskał wartość handlową tylko przez Żydów. Handlarze, którzy skupują po miastach stare żelastwo, stare butelki, stary papier i stare fabryki, to handlowi potomkowie tych dawnych Żydów, którzy potrafili wyciągnąć korzyść nawet z przeciwności, przerabiając rumowiska i śmiecie na wartościowy materiał. Stary Piotr Stuyvesant nieświadomie zmusił Żydów do uczynienia z Nowego Yorku głównego portu amerykańskiego, i choć większość Żydów nowojorskich uciekła w czasie rewolucji amerykańskiej do Filadelfii, jednakże wielu z nich powróciło do Nowego Yorku przy najbliższej sposobności, jak gdyby w instynktownym przeczuciu, że miasto to stanie się dla nich rajem zysku. Tak się też stało. Nowy York jest najliczniejszym centrem ludności żydowskiej na świecie. Stał się on bramą, w której cały amerykański import zostaje obłożony podatkiem i gdzie w rzeczywistości od wszystkich transakcji zawieranych w Ameryce władcy kapitału pobierają haracz. Nawet grunt miejski jest w posiadaniu Żydów. Spis właścicieli nieruchomości w metropolii wykazuje rzadko tylko nieżydowskie nazwisko. Nic też dziwnego, że pisarze żydowscy, widząc ten niesłychany dobrobyt, ten niepowstrzymany wzrost bogactwa i potęgi, wołają entuzjastycznie, że Stany Zjednoczone są «ziemią obiecaną», przepowiedzianą przez proroków, a Nowy York – Nową Jerozolimą. Niektórzy poszli jeszcze dalej, nazywając szczyty gór Skalistych «górami Syjonu» zupełnie zresztą słusznie, jeśli weźmiemy pod uwagę bogactwa kopalne, jakie posiadają w nich Żydzi. Nowy projekt systemu wodnego, który uczyni w rzeczywistości z każdego miasta na Wielkich Jeziorach – port oceanu, i osłabi znaczenie Nowego Yorku, punktu, do którego zdążały wszystkie linie kolejowe, jako do jedynych wrót handlowych, napotyka obecnie na bardzo silną opozycję. A najgłówniejszym motywem tej opozycji jest fakt, że olbrzymie bogactwa, zgromadzone w Nowym Yorku, nie są bezwzględnymi bogactwami lecz przedstawiają wartość tylko o tyle, o ile Nowy York pozostanie Nowym Yorkiem. Jeśli dla jakiejkolwiek bądź przyczyny miasto to stanie się jednym z wielu miast nadbrzeżnych, i przestanie być jedynym portem, siedzibą potężnych taksatorów, którzy pobierają tu swój haracz, wówczas bogactwo żydowskie w Nowym Yorku zmniejszy się znacznie. Było ono olbrzymie przed wojną. Wątpliwym jest, czy statystycy potrafią powiedzieć, jak wielkim jest obecnie. W ciągu lat pięćdziesięciu liczba ludności żydowskiej w Stanach Zjednoczonych wzrosła z 50 000 do 3 300 000 z górą. Na wyspach Wielkiej Brytanii jest ich 300 000, w Palestynie zaledwie 100 000. Dla Żydów samych złożyło się bardzo szczęśliwie, że liczba ich w Wielkiej Brytanii nie jest większą, gdyż rozległa i rzucająca się w oczy rola, jaką tam w ważnych sprawach odgrywają odbić by się mogła niekorzystnie na ubogich Żydach, o ile by znajdowali się w Anglii w znacznej liczbie. Niezwykle dobrze poinformowany Anglik mówi, że antysemityzm zawsze gotów wybuchnąć w Anglii przy nadarzającej się sposobności, nie może jednak być skierowany przeciwko bogatym Żydom, którzy rządzą polityką, finansami międzynarodowymi, ponieważ tych dosięgnąć nie można. Jest zapewne prawdą, że najpospolitszą istotną przyczyną antysemityzmu jest działalność Żydów międzynarodowych, którzy są częstokroć nieznani, a zawsze bezpieczni, jednak niewinną ofiarą antysemityzmu staje się zawsze Żyd ubogi. O antysemityzmie wszakże pomówimy w następnym artykule. Cyfry, w której wyraża się liczba ludności żydowskiej w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych dowodzą, że olbrzymia potęga żydowskich finansistów międzynarodowych nie wynika z ich liczebności i nie jest od niej zależną. Uderzającym jest fakt bezspornej wszechświatowej potęgi Żydów przy ich stosunkowej liczebnej niższości. Na świecie jest tylko 14 mln Żydów, to znaczy, że są oni mniej więcej tak liczni jak Koreańczycy. Już to samo porównanie ich z Koreańczykami ilustruje najjaskrawiej fenomen ich potęgi. Za czasów Jerzego Washingtona mieliśmy u siebie około 4 000 Żydów, przeważnie zamożnych kupców. W większości wypadków opowiedzieli się oni po stronie Ameryki. Salomon Haym dla poparcia kolonii dopomógł im w krytycznej chwili pożyczeniem całej swojej fortuny. Nie zasymilowali się oni jednak nigdy, nie zajmowali się zwykłą pracą zarobkową ani farmerstwem, zdawali się zawsze uchylać od trudu wytwarzania towarów, lecz sprzedawali je, gdy zostały wyprodukowane. Dopiero w ostatnich latach Żydzi poczęli ujawniać pewną zdolność do przemysłu wytwórczego, a te gałęzie wytwórczości, którymi zajmują się obecnie, wyrosły pobocznie, jako dodatek do ich planów handlowych. Wytwarzając sam, Żyd powiększa swój zysk. Wynikiem zaś tego faktu było nie potanienie, lecz podrożenie towaru dla publiczności. Dla handlowych metod żydowskich charakterystycznym jest rys, że jeżeli Żydowi uda się coś zaoszczędzić, to korzysta z tego nie publiczność, lecz interes, przedsiębiorstwo. Produkty, które z niewytłumaczonych przyczyn dochodziły do niepomiernych cen i te przedsiębiorstwa, które bez żadnej widocznej zmiany w sytuacji ogólnej zaniżały nagle ceny na towary, są te właśnie, które zostały najbardziej opanowane przez Żydow. Interes dla umysłu żydowskiego – to pieniądz. Co uczyni Żyd, któremu się powiodło w interesach, z zyskami pieniężnymi, to inna sprawa. Ale w zdobywaniu tych pieniędzy nie pozwala on nigdy, aby idealistyczne plany mieszały się do jego dolarów. Przyrostu jego dolarów nie obniżyły nigdy żadne dobrowolne reformy, za których pośrednictwem niektórzy przedsiębiorcy usiłują poprawić byt swoich robotników. Nie wypływa to bynajmniej stąd, by Żyd miał twarde serce, lecz, że twardy jest jego pogląd na interes. Interes – to dla niego towar i pieniądze, nie zaś ludzie. Jeśli spotkało cię nieszczęście, jeśli cierpisz, serce żydowskie będzie ci współczuło; jeśli jednak wchodzi w grę twój dom, to ty i twój dom będziecie stanowili zgoła odrębne jednostki; żydowska teoria interesu nie pozwoli mu `uczłowieczyć" domu: postąpi on z nim zatem w sposób, który nazwać by można `twardym", bezwzględnym i będzie uważał, że zarzut, skierowany przeciwko niemu z tego powodu, będzie niesłusznym: powie on, że chodziło w tym wypadku tylko o `interes". To prawdopodobnie tłumaczy istnienie żydowskich `warsztatów wyzysku" w Nowym Jorku. Gdy litościwi Amerykanie ubolewają nad ubogimi Żydami, pracującymi za nędzną opłatą w warsztatach, których właściciele bogacą się ich wyzyskiem, nie wiedzą przeważnie, że wynalazcami i `operatorami@ są w nich sami Żydzi. Istotnie w Ameryce, która szczyci się tym, że nie prześladuje żadnej rasy ani narodowości lub wyznania i że wszyscy korzystają tu z zupełnej swobody, jest faktem zauważonym przez każdego, kto badał tę sprawę, że bezwzględne, okrutne traktowanie Żydów w Stanach Zjednoczonych, spotkało ich jedynie od ich współwyznawców, ich dozorców i panów. A jednak, pomimo tego, nie widać, by `wyzyskiwacz" albo `wyzyskiwany@ uważali tego rodzaju traktowanie za nieludzkie albo `okrutne". To jest `interes". `Wyzyskiwany" żyje nadzieją, że kiedyś sam będzie miał warsztaty pełne ludzi pracujących dla niego i przez niego wyzyskiwanych. Jego niesłychanie żywe zainteresowanie do `businessu" i jego niesłabnąca nigdy ambicja, by iść naprzód, wznieść się po drabinie społecznej i stać się właścicielem własnego `warsztatu wyzysku" pozwala mu pracować bez najlżejszego choćby uczucia krzywdy lub niesprawiedliwości, co właściwie jest najcięższym do zniesienia w ubóstwie. Żydzi nigdy nie uważają pracy za nieszczęście, ale też nie uważają aby zawsze mieli zajmować podrzędne stanowisko. W ten sposób zużytkują swą energię raczej na to, by wybić się wyżej, posunąć naprzód, niż na czcze lamenty nad niedogodnością położenia, w jakim się znajdują. Starają się, by im w przyszłości było lepiej. To wszystko jest doskonałe indywidualnie; społecznie jednak szkodliwe. Rezultat bowiem jest ten, że niższe szczeble pracy zarobkowej do ostatnich czasów były zupełnie niekontrolowane i nikomu w wyższych sferach społecznych nie przychodziła na myśl konieczność wprowadzenia reform przemysłowych na tym polu. Udział bogatych Żydów w dziełach dobroczynności publicznej jest bardzo znaczny, lecz ich udział w dziele reform przemysłowych – żaden. W chwalebnej sympatii dla własnego narodu oddadzą część swego zysku dla zaradzenia jakiejś niedoli ludzkiej, wywołanej przez metody, jakimi osiągnęli te zyski, ale nigdy prawdopodobnie nie przyszło im na myśl zreformować metody swoje celem zmniejszenia lub usunięcia niedoli, jakie one wytwarzają. Tak się przynajmniej zdaje: pośród zamożniejszych Żydów mamy wiele nazwisk ludzi dobroczynnych, ale nie ma ich pomiędzy tymi, którzy dążą do praktycznego `uczłowieczenia", "shumanitaryzowania" przemysłu, jego metod i jego zysków. Jest to oczywiście bardzo złe, ale i zarazem zrozumiałe; co więcej, tłumaczy to wiele czynów, za które Żyd jest potępiany przez tych, co nie znają jego natury. Żyd da się skłonić do podzielenia się wynikami swego powodzenia; nie zgodzi się jednak za nic, chyba pod naciskiem zewnętrznym, na podzielenie się samym procesem dorabiania się lub majątkiem, w trakcie jego zdobywania. I choć wynik jest ten sam, jak gdyby tego rodzaju postępowanie płynęło z okrucieństwa i nieludzkości, jednak należy powiedzieć, że przeważnie nie wypływa ono z tych uczuć lecz wrodzonego Żydom pojmowania samej gry interesu. Niektóre projekty reform przemysłowych wydają się Żydowi równie szalone, jak propozycja udzielenia kredytu współzawodnikowi jedynie z pobudek humanitarnych. Żyd amerykański nie asymiluje się. Stwierdzamy to nie jako zarzut, lecz jako fakt jedynie, a może i nietylko jako fakt jedynie. Żydzi mogliby zmieszać się z Amerykanami lecz tego nie czynią. Jeśli w Ameryce istnieją przeciwko nim jakiekolwiek uprzedzenia, nie mówiąc o pewnym zaciekawieniu jakie budzi ich bogactwo – to jedynie z powodu ich separatyzmu. Nie ma żadnych uprzedzeń względem Żydów osobiście, względem ich wyznania lub rasy. A jednak Żyd się nie asymiluje. Przez swoją wyłączność urabiania opinię, że jest kimś obcym. Jest to jego przywilej, i z pewnego stanowiska może nawet stanowić objaw doskonałego sądu, ale nie powinien on czynić z tego zarzutu nieżydom w ogóle, jak to chętnie czyni. Powinien raz na zawsze oświadczyć to nieżydom, jak to uczynił pewien młody Żyd, mówiąc: `Jest tylko jedna różnica pomiędzy Żydem amerykańskim, a żydowskim Amerykaninem. Żydowski Amerykanin jest tylko chrześcijaninem `amatorem", skazanym na to, aby być zawsze `pasożytem". Getto nie jest wytworem amerykańskim, lecz zostało importowane przez samych Żydów. Wydzielili się oni w odrębną społeczność. Żydowska encyklopedia powiada o tym: `Organizacja społeczna Żydów w Ameryce niewiele różni się od ich organizacji w innych krajach... na ogół i bez wszelkiego przymusu Żydzi woleli żyć w gromadzie; właściwość ta przetrwała do dnia dzisiejszego@. Aby ułożyć listę przedsiębiorstw, opanowanych i rządzonych przez Żydów w Stanach Zjednoczonych, należałoby wymienić najżywotniejsze gałęzie przemysłu krajowego, zarówno te, które są rzeczywiście żywotne, jak i te, które przyjęty naturalnie zwyczaj każe za takie poczytywać. Przedsiębiorstwa teatralne, jak każdemu wiadomo, znajdują się wyłącznie w rękach żydowskich. Również sztuka teatru, sprzedaż biletów i technika teatralna są w rękach Żydów. Może to jest przyczyną faktu, że dziś niemal w każdym przedstawieniu teatralnym odnaleźć można propagandę, niekiedy nawet propagandę jaskrawo kupiecką, której autorem jest nie twórca sztuki, lecz aktor. Przemysł kinematograficzny. Przemysł cukrowniczy. Przemysł tytoniowy. Pięćdziesiąt procent przemysłu mięsnego. Przeszło 60 procent przemysłu obuwniczego. Konfekcja męska i damska. Handel instrumentami muzycznymi na prowincji. Jubilerstwo. Handel zbożem. W ostatnich czasach bawełna. Przemysł hutniczy w Colorado. Dziennikarstwo. Rozpowszechnianie prasy. Fabrykacja likierów. Interesy pożyczkowe. Wszystkie te przedsiębiorstwa, by wymienić tylko przemysł, posiadający narodowe i międzynarodowe znaczenie, są w posiadaniu Żydów amerykańskich, bądź ich samych, bądź też na spółkę z Żydami zagranicznymi. Amerykanie byliby bardzo zdziwieni, gdyby mogli cofnąć się o jedno pokolenie wstecz od tych `przedsiębiorców amerykańskich", którzy reprezentują powagę naszego handlu zagranicą. Są to przeważnie Żydzi. Rozumieją oni wartość imienia amerykańskiego. Gdy w jakimś porcie zagranicznym wchodzisz do biura, które nosi nazwę `American Importing Company@, albo `American Commercial Company" lub inną podobną nazwę, w nadziei, że trafisz na rodaka Amerykanina, zastajesz zazwyczaj Żyda, który zaledwie czas krótki przebywał w Ameryce. Rzuca to światło na opinię, jaką `amerykańskie metody handlowe" cieszą się w niektórych krajach. Skoro 30 lub 40 różnych narodów może prowadzić przedsiębiorstwa pod nazwą `amerykańskich", czyniąc to w dodatku zupełnie legalnie, to nic dziwnego, że Amerykanin nie poznaje w ukazujących się w prasie zagranicznej opisach, – pewnych metod, które przedstawiane są jako `amerykańskie". Przed dawnymi laty Niemcy uskarżali się na to, że świat cały sądzi o nich po mówiących językiem niemieckim żydowskich komiwojażerach handlowych. Przykłady dobrobytu żydowskiego w Stanach Zjednoczonych są pospolite, ale słusznej nagrody przezorności i pracowitości nie należy utożsamiać z władzą. Dobrobyt żydowski może osiągnąć każdy, kto zechce zdobyć go za te cenę za jaką zdobywają go Żydzi. Jest to zazwyczaj cena bardzo, bardzo wysoka. Ale żadnej chrześcijańskiej koalicji nie uda się w podobnych warunkach osiągnąć tej władzy, jaką zdobyli Żydzi, dlatego że chrześcijanom brak pewnej jedności współdziałania, pewnej konspiracyjności w dążeniu do jednego celu i spoistości natężonego nacjonalizmu, jaka charakteryzuje Żydów. Dla chrześcijanina jest niczym, że ktoś inny jest chrześcijaninem; dla Żyda to, że człowiek, stojący u jego drzwi jest Żydem, – znaczy niemal wszystko. Gdyby było potrzeba przykładu żydowskiego, dość przytoczyć Świątynię Emanuel w Nowym Yorku, która w roku 1848 mogła zebrać zaledwie 1520 dolarów na pokrycie swego budżetu, a która w roku 1868 następującym po wojnie domowej, zebrała 708 755 dolarów, jako opłatę za 231 ławek w synagodze. Zaś rozwój żydowskiego monopolu odzieżowego jako rezultat tejże wojny, może być przytoczony jako przykład dobrobytu plus władza narodowa i międzynarodowa. Istotnie, powiedzieć można śmiało, że Żydom powiodło się wszystko, co przedsięwzięli w Stanach Zjednoczonych za wyjątkiem farmerstwa. Żydowskie wydawnictwa tłumaczą ten fakt tym, że zwykłe farmerstwo jest rzeczą, nazbyt prostą, by mogło zainteresować umysł żydowski. I że wobec tego nie zależy Żydom na tym, aby osiągnąć na tym polu powodzenie; że natomiast w mleczarstwie i hodowli bydła, gdzie `umysł" jego ma szersze zastosowanie, osiągnęli oni znaczne rezultaty. W różnych okolicach Stanów Zjednoczonych czyniono liczne próby zapoczątkowania żydowskich kolonii rolnych, ale dzieje ich są szeregiem niepowodzeń. Niektórzy przypisywali niepowodzenia temu, że Żydzi posiadają zbyt mało wiadomości fachowych do racjonalnej gospodarki rolnej, inni – ich niechęci do pracy fizycznej, jeszcze inni – temu, że rolnictwo nie posiada w sobie pierwiastków spekulacyjnych. W każdym razie stoi on wyżej w gałęziach pracy niewytwórczej, niż w zasadniczej wytwórczości. Niektórzy z badaczy tej kwestii stwierdzają, że Żyd nie był nigdy rolnikiem, lecz kupcem, czego jednym z dowodów jest wybór przez Żydów za kraj ojczysty Palestyny, stanowiącej wrota pomiędzy Wschodem i Zachodem, wrota, przez które przepływał cały handel świata. `Kwestia żydowska istnieje zawsze. Próżno temu zaprzeczać... Kwestia żydowska istnieje wszędzie, gdzie tylko Żydzi mieszkają w dostrzegalnej liczbie. Gdzie zaś jej nie ma, tam przynoszą ją Żydzi w ciągu swych wędrówek. Dążymy oczywiście do miejsc, gdzie nie jesteśmy prześladowani, a tam nasza obecność wywołuje prześladowanie... Nieszczęśni Żydzi przenoszą obecnie antysemityzm do Anglii: wprowadzili go już w Ameryce". Teodor Herzl: `Państwo żydowskie@, str. 4. -- |
|